2015.10.08

Błędy w edukacji finansowej, których lepiej nie popełniać

Czasami intuicja może zawieść. Myślimy, że nagrodzenie dziecka pieniędzmi za piątkę ze sprawdzianu zmobilizuje je do chętnego uczenia się, ale zazwyczaj kończy się to odwrotnym skutkiem. Warto uważać na takie edukacyjne „wtopy”, bo zazwyczaj nie niosą ze sobą pozytywnych konsekwencji. Sprawdź zatem, jakich błędów lepiej się wystrzegać.

Błędy w edukacji finansowej, których lepiej nie popełniać. Fot. shutterstock.com

Płacenie za oceny

Psycholodzy od lat badają wpływ pieniądza na wyniki w nauce szkolnej. Roland Fryer z Harvardu przeprowadził serię eksperymentów na prawie 27 tysiącach uczniów z Ameryki, którzy dostawali pieniądze np. za oceny albo za czytanie książek.

Wyniki badań pokazały, że w opłacanej grupie rezultaty osiągane na testach końcowych wcale nie były wyższe niż w grupie uczniów, którzy nie dostawali ani centa za trud włożony w naukę.

Chociaż niektóre badania wskazują, że występują niewielkie różnice w wynikach testów na korzyść dzieci dostających pieniądze, ogólnie płacenie za oceny mija się z celem edukacji. Dziecko nie zdobywa wiedzy z ciekawości, tylko dla pieniędzy. Kieruje się przy tym motywacją zewnętrzną, opierającą się na czynnikach niezależnych od niego, np. karach i nagrodach. Zewnętrzna motywacja nie jest stabilna – wystarczy, że czynniki zmienią swoją konfigurację (idzie ci tak dobrze z polskiego, że już nie będziesz dostawać pieniędzy za wypracowania), a poziom motywacji może spaść.

Bardziej stabilna jest motywacja wewnętrzna. Opiera się na naszych zasobach i wypływa z zainteresowań, potrzeb i ciekawości. Jeżeli dziecko uczy się bez dostawania za to dodatkowych nagród, znajduje obszary, które go interesują, zgłębia je dla przyjemności i samego siebie, a nie satysfakcji innych. Jeżeli chcemy zmobilizować małego ucznia czy nagrodzić jego trud i pracowitość, możemy zastosować pochwałę. Pamiętajmy, aby chwalić za wykonaną pracę, być dumnym z tego, że dziecko coś dobrze zrozumiało, a nie że zdobyło piątkę. Chwalenie za oceny mówi dziecku, że to one są najważniejsze, a nie zaciekawienie materiałem czy kreatywne rozwiązanie problemowych zadań.

Wynieś śmieci, a dostaniesz 5 złotych

Chociaż do wypełniania obowiązków domowych trudno jest wzbudzić w dziecku motywację wewnętrzną, płacenie za pomoc nie jest dobrym rozwiązaniem. Dziecko uczy się w ten sposób interesowności i materialistycznego podejścia. Jeżeli chcemy zachęcić pociechę do uczestniczenia w życiu domowym, możemy stosować inny system nagród. W wielu domach na lodówce lub kuchennej szafce wisi tabela z imionami domowników. Przy każdym imieniu można umieścić naklejkę lub narysować uśmiechniętą buźkę. Taka buźka wędruje do osoby, która zaangażowała się w prace domowe, np. wyniosła śmieci albo włożyła brudne naczynia do zmywarki, a tym samym zadbała o siebie i całą rodzinę. Po zebraniu ustalonej liczby buziek (nie może ich być zbyt dużo, bo dziecko znudzi się tym systemem), domownik otrzymuje nagrodę, np. coś słodkiego, albo możliwość rodzinnego wyjścia do kina. Ten system o wiele mniej ingeruje w rozwój malucha niż płacenie. Ponadto nagradza za włożony trud i dbałość o dom, a nie za jednorazowy czyn.

To nie Twoja sprawa

Albo „zrozumiesz, jak będziesz dorosły” – to zdania, które zdarza się rodzicom kierować do dzieci, zadających pytania dotyczące finansów. Często nie chcemy przy nich rozmawiać o pieniądzach, i jest to zrozumiałe. Niektórzy rodzice jednak prowadzą takie rozmowy, ale wykluczając z nich dzieci. Dyskutują na temat zdolności kredytowej czy kłócą się o wydatki ponad ich głowami. A pociechy mają uszy i oczy, rozumieją, że dzieje się coś niepokojącego. Jeżeli nie są dopuszczone do rozmów albo chociaż zaznajomione z tematem, mogą pomyśleć, że to one zawiniły. Szczególnie dzieci w wieku przedszkolnym mają tendencję do egocentrycznego przyjmowania wszystkiego, co się wokół nich dzieje. Ma to również przełożenie na dorosłe życie. Przez takie wspomnienia osoba może mieć negatywne nastawienie w stosunku do pieniędzy, będzie szukała niezależności finansowej i bezpieczeństwa, np. gromadząc coraz więcej pieniędzy na koncie.

Żeby uniknąć takich sytuacji, można do dziecka mówić o finansach wprost – mama i tata rozmawiają o pieniądzach i o tym, na co je wydadzą. Dlatego mają takie poważne miny, bo muszą się skupić, żeby wszystko dobrze obliczyć. Jeżeli czeka nas poważniejszy temat (nie tylko finansowy) np. utrata pracy, nie dyskutujmy w obecności dziecka. Poczekajmy aż pójdzie spać lub gdy będzie w przedszkolu/szkole. Wtedy tematy dorosłych można załatwić w gronie dorosłych.

O pieniądzach się nie rozmawia

Niektórzy rodzice wychodzą z założenia, że sprawy finansowe są tak dalekie od spraw dzieci, że postanawiają w ogóle nie poruszać takich tematów w ich obecności. Nie przyznają pociechom kieszonkowego, nie rozmawiają przy nim o pieniądzach – generalnie temat tabu. Chociaż takie podejście często jest motywowane dobrymi pobudkami (ustrzegę moje dziecko przed brudnym światem pieniędzy; nie wychowam go na materialistę), może nieść ze sobą nieprzyjemne dla dziecka konsekwencje. W dorosłym życiu takie osoby mogą mieć problem z upominaniem się o swoje, począwszy od podwyżki w pracy, a skończywszy na otrzymaniu zwrotu pożyczonej koledze gotówki. Mogą mieć trudności w rozmowie z partnerem na temat finansów, kwestia pieniędzy może je zawstydzać. Dlatego jeżeli nie potrafimy lub nie chcemy z dziećmi wprost rozmawiać o gospodarowaniu pieniędzmi, zagrajmy z nimi w Monopoly albo opowiedzmy bajkęmodelującą pozytywne postawy np. względem oszczędzania. Pozwala to choć trochę oswoić się z tematem, zarówno dziecku, jak i rodzicowi.

  • Jak w nowoczesny sposób uczyć przedsiębiorczości, oszczędności i doceniania wartości pieniądza? Jest na to prosty sposób – podaruj dziecku kartę PKO Junior! Dzięki niej poczuje się jak dorosły i będzie doświadczać zarówno radosnych uczuć (mogę sam zapłacić za ulubioną zabawkę!), jak i tych mniej przyjemnych, kiedy zorientuje się, że na karcie nie ma już pieniędzy. Wtedy samo przekona się, że pieniądze biorą się ze ściany (bankomatu) lub portfela mamy czy taty. Doskonałym sposobem na naukę zarządzania minibudżetem jest PKO Konto Dziecka, z którego korzysta ponad 160 tys. najmłodszych klientów PKO Banku Polskiego.

  • Karolina OleksaKarolina Oleksa

    Psycholog, absolwentka studiów licencjackich z zarządzania, realizuje doktorat z psychologii w zarządzaniu. Zawodowo trener kompetencji miękkich, wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu oraz redaktor prowadząca publikacji edukacyjno-psychologicznych, w tym m.in. wiodącego czasopisma dla nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej o nazwie "Życie Szkoły".

Czytaj także:

Niedaleko pada jabłko od jabłoni, czyli jak dzieci przyjmują postawy rodziców względem wydawania pieniędzy

Jak (nie) rozmawiać z dziećmi o pieniądzach

loaderek.gifoverlay.png