2015.11.13

Biało-czerwone bieganie

Dzień Niepodległości świętowany na biegowo to już tradycja. Biegów w z okazji najważniejszego święta narodowego było w tym roku kilkadziesiąt. Z roku na rok jest ich coraz więcej. Te największe, pod patronatem PKO Banku Polskiego, odbyły się w Warszawie, Gdyni i Rzeszowie.

Warszawa

Na starcie w stolicy zameldowało się ponad 12 tysięcy chętnych do pokonania 10 km. Zanim usłyszeli wystrzał startera odśpiewali hymn narodowy. Nie ma chyba takiego, nawet wśród kibiców, kogo nie chwytałoby to za serce. Mieliśmy sporo szczęścia, bo o tej podniosłej chwili opowiedział nam niecodzienny biegacz. Właściwie biegaczka. Ludmiła Fiedorowicz to Polka z Argentyny. Poproszona o rozmowę zasłaniała się słabą znajomością języka polskiego. Dała się jednak namówić i po pierwszych słowach okazało się, że trochę kokietuje, bo nie miała żadnych problemów w komunikowaniu się w naszym języku.

Trudno mi opisać, jakim przeżyciem był dla mnie ten bieg. Podczas hymnu i prawie przez cale 10 km płakałam. Moi dziadkowie wyemigrowali z Polski tuż po wojnie do Ameryki Południowej. I oni i rodzice dbali o to, żebym czuła się Polką. Niemal całe życie spędziłam w Argentynie. Do Polski zaczęłam przyjeżdżać od 3 lat i bardzo chciałam wystartować w tym biegu. Wiedziałam, że nie jest to łatwe, bo trudno zdobyć pakiet. Na szczęście się udało. Pobiegłam dla moich dziadków i dla tych wszystkich, którzy walczyli o niepodległą Polskę – opowiadała, a łzy płynęły jej po policzkach. Uśmiechnęła się, gdy zagadnęliśmy ją, czy więcej biegaczy jest Polsce czy w Argentynie? – Wydaje mi się, że w Argentynie, ale jak widzę, ile osób biegnie dziś w Warszawie, to już nie jestem pewna – zakończyła.

Siostry Natalia i Maja tak egzotycznej historii w zanadrzu nie miały, jednak uroku co najmniej tyle co Ludmiła. Na pierwszy rzut oka widać, że to świeży narybek biegowy. Dopiero co przekroczyły granice 20 lat. Maja debiutowała na dychę, Natalia jeden start w Biegu Niepodległości ma już za sobą.

Bieg Niepodległości w Warszawie
Fot. Dominik Kalamus

Muszę podziękować siostrze. Fajnie, że mnie namówiła. Bałam się, że nie dam rady przebiec tak długiego dystansu. Mało biegam, a chyba powinnam więcej. Jestem przecież studentką Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. Na trasie pomogła mi nie tylko siostra, ale i doping kibiców, i muzyka po drodze. Fantastyczni byli bębniarze tuż przed metą – opowiadała młodsza z sióstr. Starsza w zasadzie jej wtórowała. – Ludzie na trasie naprawdę potrafią pomóc. Jak się ma słabszy moment ciepłe słowa rzucone z boku pozwalają się pozbierać. Wspierałyśmy się z Mają przez cały dystans. No i te piątki przybijane z kibicami! Super sprawa. Dziś będę leczyła zakwasy w szpitalu. Spokojnie. Jestem pielęgniarką i mam dyżur w pracy – relacjonowała z uśmiechem Natalia. Tak młodych biegaczek nie mogliśmy nie spytać, czy liczył się dla nich historyczny charakter biegu. – Dlatego tu dziś jesteśmy. Doskonale wiemy, co wydarzyło się w 1918 roku. To było dziś dla nas tak samo ważne albo nawet ważniejsze niż samo bieganie – mówiły jedna przez drugą.

Gdynia

Bieg Niepodległości w Gdyni. Fot. gdyniasport.pl
Fot. gdyniasport.pl

To w Warszawie, a teraz zajrzyjmy do Gdyni. Tam na frekwencję też nie narzekali. Narzekali za to na wiatr, ale o tym za chwilę. Niepodległościowy zew przyciągnął na start prawie 7 tysięcy uczestników. Impreza miała dodatkowy smaczek. Kończyła tegoroczne PKO Grand Prix Gdyni w biegach ulicznych. W czterech startach „pękło” 20 tysięcy uczestników. Mają w tej Gdyni patent na duże biegi, to trzeba im oddać. W tym, oczywiście poza wszystkimi innymi atutami, magnesem był medal. Jeżeli ktoś wziął udział we wcześniejszych trzech startach skompletował trzech biegaczy. Po Biegu Niepodległości dostawał dla tej trójki podium. Po złożeniu biegowe trofeum było imponujące. Jednym z takich szczęściarzy był Wojciech Łasicki.

Możecie się śmiać, ale naprawdę byłem ciekaw efektu końcowego z tym medalem. Czapki z głów przed organizatorami. Niby nic nadzwyczajnego, ale nie tylko ja wyczekiwałem tego ostatniego, brakującego elementu. Fajna rzecz i tyle. W ubiegłym roku uzbierałem imponujący „Dar Pomorza”. Ciekawe, co tęgie głowy wymyślą w przyszłym sezonie. – podsumował. Zapytany o wrażenia z biegu, kontynuował: – U nas w Trójmieście wiatr potrafi narozrabiać. Dziś właśnie tak było. Już dawno nie biegałem w takich warunkach. Wiadomo, że jak wietrznie, to dobrze żeglarzom, nam biegaczom niezbyt. Dostaliśmy w kość na trasie, ale są gorsze rzeczy w życiu. Na zakończenie startów w tym roku może to nawet i dobrze, że ten wiatr tak mnie sponiewierał – zakończył.

Rzeszów

PKO Bieg Niepodległości w Rzeszowie 2015
Fot. Tadeusz Poźniak

Byliśmy w centrum, byliśmy na północy, na koniec odwiedzimy południową Polskę, południowo-wschodnią dokładnie rzecz biorąc. W Rzeszowie pobiegło ponad tysiąc osób. Nigdy wcześniej takiej frekwencji 11 listopada tam nie zanotowano. Mirosław Wierzbicki, dyrektor imprezy, mógł być zatem zadowolony. – Dla organizatora biegu nie ma lepszej wiadomości niż ta, że biegaczy było więcej niż przed rokiem. Muszę ich pochwalić. Nie tylko dlatego, że wystartowali przy marnej pogodzie. Padało i wiało jak diabli. Przede wszystkim jestem pod wrażeniem zdyscyplinowania. Spodziewałem się, że będą kłopoty ze stworzeniem biało-czerwonej flagi. Tymczasem towarzystwo ustawiło się w trymiga. Białe koszulki po jednej, czerwone po drugiej i tak ruszyli na trasę – komentował. Pytany o wrażenia z biegu okiem organizatora prosił, żeby koniecznie wspomnieć o jednej sprawie. – Mimo bardzo silnego wiatru najlepsi uzyskali znakomite czasy. Uwaga na panie! Wśród pierwszych sześciu pięć to biegaczki z Polski, a to w profesjonalnych biegach w naszym kraju właściwie się nie zdarza.

W Rzeszowie, ale też w Warszawie i Gdyni, znów tłum kłębił się koło namiotu PKO Banku Polskiego z kartkami z imieniem dziecka potrzebującego pomocy. Jak zwykle limit kartek z napisem „biegnę dla...” wyczerpał się bardzo szybko, a to oznacza, że biegacze pomogli chorym dzieciakom. W Warszawie równo 1000 osób pobiegło dla 10-letniego Kuby, który dzięki temu otrzyma środki na protezę ręki. W Gdyni 541 osób pomogło 2-letniemu Kacperkowi choremu na serce, a w Rzeszowie 561 biegaczy przyłączyło się do akcji dla nienarodzonej jeszcze Zosi. Darowiznę na rzecz dzieci przekaże Fundacja PKO Banku Polskiego. Wszystkim empatycznym biegaczom serdecznie dziękujemy i liczymy na Was przy kolejnej okazji!

Krzysztof Łoniewski
Dziennikarz programu III Polskiego Radia

Czytaj także:

Święto Niepodległości na biegowo

27. Bieg Niepodległości w Warszawie

PKO Bieg Niepodległości w Rzeszowie

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png