2015.10.06

W Rzeszowie po raz trzeci

3. PKO Maraton Rzeszowski za nami. Pogoda dopisała, trasa była ciekawa, a sam maraton dość wymagający. Na potwierdzenie – czas zwycięzcy: Bogdan Semenowycz z Ukrainy przebiegł 42 km i 195 m w 2 godziny 26 minut i 6 sekund. W Rzeszowie biegano też w maratońskich sztafetach i na „piątkę”. W sumie kilkaset osób w niedzielne przedpołudnie 4 października postawiło na bieganie.

3. PKO Maraton Rzeszowski

Ania Kapica wybrała dystans królewski. – Biegło mi się nieźle, choć pewnie nie tylko mnie przeszkadzał wiatr. Na szczęście miałam wsparcie męża. Przez całą trasę jechał koło mnie na rowerze, podawał napoje i co najważniejsze dodawał otuchy w najtrudniejszych momentach. Pokonałam trasę w 3 godziny 37 minut, więc w mojej kategorii wiekowej będę na podium – cieszyła się. Zapytana o przygotowania do maratonu opowiadała: – Jestem zorganizowana. Inaczej nie byłabym w stanie trenować. Pracuję zawodowo, mam dwójkę małych dzieci i dom na głowie, ale też świetnego męża. Bez jego pomocy mogłabym sobie pobiegać na placu zabaw, za dziećmi, a nie szykować do maratonu.

Sprawa ma się inaczej w przypadku Państwa Skotnickich. Anna i Dariusz zaczęli biegać w tym samym czasie. Niedawno, bo półtora roku temu. 3 PKO Maraton Rzeszowski był ich drugim startem na królewskim dystansie. – Nie jestem do końca zadowolona. Marzyła mi się życiówka poniżej 4 godzin. Nie udało się. Było za ciepło, wiało od Wisłoka, no i odezwała się kontuzja. Przeholowałam z treningami w sierpniu i prawie cały wrzesień miałam z głowy. Najważniejsze jednak, że dobiegłam do mety, tej osobistej satysfakcji nikt mi nie odbierze – komentowała.

To co nie udało się żonie, powiodło się mężowi. – Rzeczywiście wykręciłem życiówkę. 3:30:56 mimo trudnych warunków. Od 30 kilometra łapały mnie skurcze. Na 36 musiałem się wręcz zatrzymać i porozciągać, bo bałem się, że nie dobiegnę do mety. Udało się i teraz w kolejnych startach będę pomagał żonie. Niech i ona zrobi swoje, będę miał spokojniejsze wieczory – żartował i dodał: – Fajnie, że biegamy razem i mamy wspólną pasję. Rozumiemy się i nie musimy się wzajemnie przekonywać, że trening nie jest stratą czasu. No bo o jakiej stracie mówimy, skoro robimy to razem.

W Rzeszowie można było spotkać też Yareda Shegumo. Aktualny wicemistrz Europy tym razem nie startował. Byłoby to dziwne gdyby się zdecydował, przecież przed tygodniem zajął świetne, ósme miejsce w maratonie berlińskim. – Jestem tu towarzysko. Spotkałem się w sobotę z biegaczami i odpowiadałem na ich pytania. Bardzo mi się spodobało w Rzeszowie. Może kiedyś tu pobiegnę. W tym roku nie zamierzam już jednak startować. Poważnie myślę o igrzyskach w Rio. Mam w kieszeni minimum PZLA za czas uzyskany w Berlinie i wszystko podporządkowuje walce o olimpijski medal dla Polski w przyszłym roku – zakończył.

Shegumo wspomniał o lekkoatletycznym związku, ten z troską myśli o kolejnych pokoleniach reprezentantów Polski. W Rzeszowie pod egidą PZLA sporym wzięciem cieszyło się lekkoatletyczne miasteczko dla dzieci. Ponad setka maluchów biegała sprinty i przez płotki, bawiła się w konkurencjach rzutowych i popisywała skocznością. Wszystkiego doglądał Artur Partyka. Wyśmienity niegdyś skoczek wzwyż, wicemistrz olimpijski i mistrz świata cieszy się z programu „Lekkoatletyka dla każdego”. – Nie ma innej drogi do przyszłych sukcesów na imprezach mistrzowskich. Im więcej dzieciaków zarazi się lekką, tym większy wybór będą mieli potem trenerzy. Wiadomo, że droga z miasteczka lekkoatletycznego na igrzyska jest niesamowicie długa, ale wierzę, że da się wyciągnąć to młodociane towarzystwo sprzed tabletów i konsol i pokazać im jak świetnie można bawić się sportem – mówił.

Dodajmy jeszcze, że jak zwykle można było liczyć na biegowych filantropów. Bez specjalnej zachęty ponad 370 osób przypięło do koszulek kartki z napisem „biegnę dla Wiktorka" i wybiegało dotację, którą Fundacja PKO Banku Polskiego przekaże na operację serca chłopca.

Krzysztof Łoniewski
Dziennikarz programu III Polskiego Radia

Czytaj także:

3. PKO Maraton Rzeszowski – maratończycy na start

PKO Silesia Marathon – na Śląsku było upalnie!

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png