2017.06.05Sportowe wspomnienia z Mamą – wyniki konkursu
Zobacz, kto przesłał nam najciekawsze wspomnienia oraz zdjęcia z Mamą i wygrał bilety na wspólne wyjście do kina. Przedstawiamy wyniki konkursu z okazji Dnia Matki i Dnia Dziecka.
Aby wziąć udział w konkursie ogłoszonym na portalu Bankomania, należało opisać swoje sportowe wspomnienie z Mamą i dołączyć do tego jedno wspólne zdjęcie. Dziękujemy za wszystkie nadesłane zgłoszenia!
Komisja konkursowa postanowiła nagrodzić 12 osób (aby przeczytać wspomnienie, kliknij w nazwisko laureata). Podwójne bilety do kina otrzymują:
To był jeden z tych ważnych dni, kiedy to miałam wziąć udział w The Color Run, do którego przygotowywałam się naprawdę długo. Los chciał (ach ten los!), że tamtego poranka obudziłam się z gorączką, uczuciem połamania w kościach i bez sił. Myślicie, że zostałam w łóżku? O nieee. Do akcji wkroczyła moja mama, pełna wigoru i energii, przekonała mnie, że nie mogę tak łatwo odpuścić. „Bo jak nie ty, to kto?!” – spytała. Prawda, tak łatwo się nie poddaję. A mama? Mama pobiegła ze mną, by dodać mi otuchy i dać... kopa w tyłek, gdy będę miała chwile zwątpienia. I mimo, że nie dobiegłyśmy jako pierwsze (no, nawet w pierwszej dziesiątce nas nie było), to był to bieg mojego życia a zarazem najmilsze sportowe wspomnienie związane z mamą! To jedna z wielu historii, kiedy mama pokazała, że wierzy we mnie bez względu na wszystko – i właśnie za to ją cenię – że kiedy ja już tracę nadzieję, ona zawsze jest obok, by mnie podnieść, gdy upadnę (również w dosłownym znaczeniu), że wierzy we mnie bardziej niż ja sama i sprawia, że nawet największa przeszkoda zmniejsza swoje rozmiary, gdy Ona jest obok. Życzę jej, by zawsze czuła wiatr we włosach, by poranny budzik niósł tylko dobre wiadomości, by jej dobry uśmiech nigdy nie znikł z jej twarzy, a iskierki w oczach zawsze wesoło tańczyły!
Moje sportowe wspomnienie to jazda na rowerach oraz gra w badmintona. To mama zaszczepiła we mnie jazdę na rowerach – tata nauczył, a mama organizowała wycieczki rowerowe od najmłodszych lat. Tak mi się to spodobało, że nawet jakiś czas jeździłam rowerem do pracy. Wiatr we włosach i możliwość szybkiego przemieszczania się to jest to, co lubię.
W zasadzie ja z mamą, jako idealne przykłady antysportowych osobowości, nie powinnyśmy mieć ani jednego wspomnienia związanego z jakąkolwiek aktywnością fizyczną. A gdy przychodzi co do czego, okazuje się, że co rusz wpada mi do głowy kolejne i kolejne – nie wiadomo, które opisać! Najwięcej przygód spotykało nas podczas mojej nauki jazdy na rowerze. Chociaż nie miałam do tego wrodzonej smykałki, bardzo lubiłam nasze wspólne wypady „na rower” i maleńkie postępy zbliżające mnie do samodzielnego poruszania się po chodniku. Niestety mama nie mogła czerpać z tych przejażdżek aż takiej frajdy co ja, gdyż w jej obowiązki wpisywał się co najwyżej bieg za małym, szalonym kolarzem rozjeżdżającym wszystkich i wszystko co się ruszało bądź już nie. Nieszczęśliwie dla otoczenia potrafiłam rozpędzić się do całkiem niezłych prędkości, lecz hamowanie pozostawało w dalszym ciągu sztuką tajemną. Dlatego też, gdy któregoś pięknego, jesiennego dnia, postanowiłyśmy kontynuować moją dwukołową edukację, zdarzył się niemały incydent. A dokładniej: zderzenie. Prawie że stłuczka. Moja... z ogrodzeniem. W tym ułamku sekundy, podczas którego moja kochana mama zerknęła na kwiaty w ogródku sąsiadów, ja już siłowałam się z ostrym zakrętem o mierze kąta prostego. Chcąc nie chcąc, niewykształcona jeszcze w dziedzinie trygonometrii, źle wyliczyłam odległości, zbyt mocno szarpnęłam kierownicą i… wjechałam w siatkę odgradzającą posesję od chodnika. Chociaż miałam wtedy zaledwie kilka lat, swoje ważyłam, co wiązało się z porządnym wygięciem płotu. Co zabawne: dla mnie skończyło się to tylko drobnym zadrapaniem. Może dwoma. Dla siatki niestety dużo gorzej. Po zaistniałej sytuacji w trymiga zbiegłam z miejsca wypadku. Na szczęście kolizja z mojej winy nie zaowocowała odebraniem prawa jazdy, którego swoją drogą nie miałam (i dalej nie mam!).
Moje sportowe wspomnienia z moją mamą sięgają dalekiej przeszłości, ponieważ to ona nauczyła mnie miłości do sportu i uświadomiła jak ważny jest dla naszego zdrowia. To ona uczyła mnie jeździć na rowerze i pływać. Od niej zaraziłam się i pokochałam wędrówki po górach. Dzisiaj już jestem dorosła i nie spędzam tak dużo czasu ze swoją mamą jak kiedyś, ale jeśli tylko mamy troszkę wolnego czasu, to naprawdę jest to dla nas świetna chwila by się spotkać i spędzić miło razem czas uprawiając jakiś sport. Od niedawana pokochałyśmy nordic walking i wspólnie maszerujemy i zwiedzamy cudowne okolice.
W biegu na K2 pomagałam mamie wbiec pod baaardzo dużą górę. Biegłyśmy razem aż do mety, która była na samym szczycie. Brawo my!
Długo się zastanawiałam, co napisać. Wspomnień z Mamą mam mnóstwo - i tych sportowych i tych zupełnie nie związanych ze sportem. Trudno tak wybrać i opisać jedno. Z mamą związane jest całe moje życie... Najmilej wspominam dzieciństwo. Jednak nie chcę tu pisać o szkolnych zawodach, nauce jazdy na rowerze czy zimą na nartach, napiszę o czymś innym, tylko pośrednio związanym ze sportem. Kiedy byłam małą dziewczynką, miałam chyba z 8 lat, dowiedziałam się, że w szkolnym przedstawieniu z okazji Dnia Sportu mam zagrać Antylopę. Do domu wróciłam niepocieszona, ze łzami w oczach, bo chciałam być Wróżką, albo chociaż elfem, a nie jakąś tam Antylopą...., bo jak wygląda taka Antylopa? Nieciekawie. Nie ma przecież czapeczki na głowie i dzwoneczków. Nie nosi korony i wspaniałej sukni. Jest... no właśnie, jaka? Mama otarła mi łzy i powiedziała, że Antylopa to jest bardzo pożyteczne i szybkie zwierzę przypominające sarenkę (a nawiasem mówiąc sarenki bardzo mi się podobały, często je widziałam, gdy podchodziły do naszego ogrodu z pobliskiego lasku). Powiedziała też, że pewnie Pani wybrała dla mnie taką rolę, bo jestem dobrą biegaczką i z wuefu mam same piątki. Obiecała, że wymyśli dla mnie ładny strój. Widziałam jednak, że mając nas całą gromadkę (5), nie ma czasu, by siąść do maszyny. Mijały dni, przedstawienie się zbliżało wielkimi krokami, a ja dalej nie miałam stroju. Jak się później okazało, Mama szyła go po nocach, gdy wszyscy zasnęliśmy. Dostałam wspaniałą, jak na tamte czasy, sukienkę w wyszywane złotą nicią wzory plus opaskę z błyszczącymi rogami pokrytymi złotkami z czekolady. Czułam się jak gwiazda w zakręconych włosach i tej wspaniałej, pozbawionej koronek, ale jakże cudownej kreacji. Pamiętam też, że wszystkie koleżanki mi zazdrościły sukieneczki i błyszczących rogów, a ja już zawsze byłam najlepszą „biegaczką” w klasie.
Chociaż mnie i moją mamę dzielą długie lata
i niektórzy myślą już, że to nie mama, a raczej nasza babcia
odkąd zaczęłam z siostrą raczkować pamiętam,
że od małego nas uczyła, że sport to poważna sprawa.
Cała moja mama...
trenerka fitness, dietetyk i najlepsza kucharka!
Razem zdrowo się odżywiamy
i nigdy przed wysiłkiem nie wymiękamy.
Wiemy, że sport to zdrowie
i patrząc na to zdjęcie niech każdy się dowie,
że ćwiczenia są najlepszym sposobem
na pozytywne nastawienie, świetną kondycje i doskonałą formę.
Właśnie tej zasady nauczyła mnie moja mama:
sport i ćwiczenia energii dodają każdemu i w lekkim rozmarzeniu
w radość uzbrajają po brzegi,
bo nic tak perspektywy człowieka nie zmienia
jak zdrowa i mega pozytywna energię.
Niezależnie od wieku, ale w ozdobie pięknego uśmiechu.
Moja mama to wysportowana kobieta, która ochoczo ćwiczy nawet w dni wolne i święta.
Sport wypełnia jej całe życie, dzięki niemu czuje się znakomicie.
Swoją pasję we mnie zaszczepiła i na nartach jeździć mnie nauczyła.
Nie było to łatwe zadanie, lecz spore wyzwanie.
Bo córeczka do sportu się nie rwała i na kanapie woleć siedziała.
Od tego pamiętnego wyjazdu w góry,
zmieniłam swe nastawienie i codziennie wykonuję jakieś ćwiczenie.
Co roku z mamusią na nartach śmigamy, a później różne akrobacje wywijamy.
Dziękuję Ci mamo za pogodę ducha i za to, że zrobiłaś ze mnie sportowego zucha.
Nigdy nie zapomnę naszego pierwszego wyjazdu na narty, wtedy bałam się stoku nie na żarty.
Dziś wiem, że ograniczenia tkwią tylko w mojej głowie
i zawsze trzeba się przełamywać, by sportowe szczyty zdobywać.
.
Od małego za piłką codziennie biegałem
I młodszego brata na rowerku ganiałem
Dzięki rodzicom ruch mam do tej pory
I w wolnych chwilach zakładam kory
W piłkę z amatorską drużyną grywam
I konkursy w PKO z łatwością wygrywam
Bilety do kina zdobyć chciałbym
I z moim synkiem się wybrałbym
Morze, szalejące fale, sztorm, bezkres wód … a na pokładzie jachtu dwie dzielne kobiety: mama i córka zmagające się z żywiołami: wodą i wiatrem. Żagiel unoszący się pod wpływem podmuchów wiatru i uczucie falujących włosów, do tego piękne promienie słoneczne przenikające skórę…. Tak właśnie wspominam jedno z najpiękniejszych sportowych wydarzeń w życiu mojej rodziny. Kilka lat temu wybrałyśmy się z mamą na rejs jachtem. To nietypowy sport dla drobnych kobietek, bo wymaga nieco wysiłku. Jednak zadaniu podołałyśmy i mimo wzburzonego morza dotarłyśmy z powrotem do portu. Ten rejs był pomysłem mojej mamy, która od zawsze pragnęła zrobić wspólnie ze mną coś nowego, przekroczyć jakąś granicę. Prawdę mówiąc obie bałyśmy i nadal boimy się wody, ale mimo to zdecydowałyśmy się wypłynąć na głębiny. Myślę, że właśnie to w sporcie jest najpiękniejsze – możliwość przegonienia typowego strachu i udowodnienia sobie swej siły. To dzięki mojej mamie dostrzegłam zalety pływania na jachcie. Razem przeżyłyśmy wspaniałą przygodę, pokonując własne słabości. Miłość matki i córki oraz ich wzajemna współpraca pokona zarówno trudy sportowe, jak i te życiowe.
To właśnie mama była przy mnie, gdy stawiałam swoje pierwsze kroki, to ona uczyła wszystkiego w życiu, sport też nie był nam obcy. Jak dziś pamiętam wspólne wyjścia na basen, naukę pływania a jak już umiałam, to wypady na kajaki na jeziorko. Mama jedna osoba, a zarazem opiekun, nauczyciel, trener. Dziś ja i mama wspieramy tego najmniejszego w pierwszych sportowych krokach, czyli mojego synka.
Niestety moja mama zmarła jak byłam malutka i nie mam z nią żadnych zdjęć, ale sama jestem już mamą i razem z synkiem Alanem uwielbiamy sportowo spędzać czas i przesyłam zdjęcie naszych wspólnych wycieczek rowerowych. Synek marzy żeby iść do kina na Smerfy, może jego marzenie się spełni.
Gratulujemy! Ze wszystkimi zwycięzcami skontaktujemy się mailowo.
Regulamin konkursów na Bankomanii
Joanna Kornaga
Ekspert PKO Banku Polskiego