2016.03.29

Festiwal otwarty na oryginalność

O początkach Bydgoskiego Festiwalu Operowego, repertuarze tegorocznej edycji oraz o „zainfekowaniu operą” opowiada Maciej Figas, dyrektor Festiwalu i Opery Nova.

Maciej Figas, dyrektor Opery Nova w Bydgoszczy. Fot.Marek Chełminiak
Maciej Figas, dyrektor Opery Nova w Bydgoszczy. Fot. Marek Chełminiak

Jak narodził się pomysł festiwalu? Naczelnym dyrektorem Opery Nova został Pan w listopadzie 1993 roku, a już rok później wystartował Bydgoski Festiwal Operowy. Co skłoniło młodego dyrektora opery do podjęcia tak ambitnego wyzwania?

Maciej Figas: Chcieliśmy tchnąć życie w martwy wówczas, nieukończony obiekt i sprowokować przyspieszenie budowy siedziby dla bydgoskiej Opery. Pierwszy Festiwal, dziś wspominany ze wzruszeniem jako „operowy happening” w białych od kurzu i pyłu wnętrzach, nie odstraszył wykonawców zaproszonych z różnych ośrodków operowych Polski. Pod względem frekwencyjnym i artystycznym był przedsięwzięciem nad wyraz udanym, osiągnął zamierzony cel: wpłynął na decyzje, które doprowadziły do zakończenia budowy naszej siedziby. Festiwal spotkał się z tak wielkim zainteresowaniem mieszkańców Bydgoszczy i mediów, że zdecydowaliśmy się na jego kontynuację. Trudno przecenić jego rolę dla dalszych losów bydgoskiej Opery. Od tamtego czasu minęły dwie dekady i zespoły Opery Nova przygotowały na otwarcie festiwalu 21 premier!

Spektakle, które goszczą na Bydgoskim Festiwalu Operowym, są różnorodne. To nie tylko rozmaite formy (opera, balet, musical), ale też wszystkie epoki (muzyka dawna, klasyka opery, dzieła współczesne). Jaka jest idea doboru przedstawień?

MF: Nie zamykamy się w jednej epoce, edycje festiwalowe nie są monotematyczne. Mamy ambicje, żeby sięgać po tytuły, które z różnych powodów, niekiedy z przyczyn wręcz nieznanych, nie są w Polsce grywane. Coroczna edycja festiwalu jest dla nas wygodnym rozwiązaniem, gdyż umożliwia prezentowanie różnorodnych nurtów w teatrze operowym. Repertuar staramy się tak skomponować, aby przedstawić wartościowe pozycje, które nie zawsze zdecydowałbym się przenieść na nasz afisz – np. dzieła Richarda Straussa czy Richarda Wagnera najczęściej nie utrzymują się długo w repertuarze polskiego teatru operowego, a musimy pamiętać, że ich wystawianie związane jest z tytanicznym wysiłkiem całego zespołu i niemałymi kosztami. Stąd tak chętnie korzystamy z tytułów przedstawianych przez inne teatry, których nie mamy w repertuarze bądź nie przewidujemy ich realizacji w najbliższych latach. Dzięki naszemu Festiwalowi można było zobaczyć w Polsce takie dzieła, jak np.: „Nos” Dymitra Szostakowicza (wystawiony przez Moskiewską Operę Kameralną), „Żydówka” XIX-wiecznego kompozytora francuskiego Jacques’a Françoisa Halevy’ego (spektakl Narodowego Teatru Opery i Baletu w Wilnie) czy „Krutniava” XX-wiecznego kompozytora słowackiego Eugena Suchoňa (przedstawienie Państwowej Opery w Bańskiej Bystrzycy).

Jak w tym spektrum odnajduje się opera barokowa? Czy podczas festiwalu muzyka dawna jest dobrze przyjmowana?

MF: Barok gości stosunkowo rzadko, ale za to w najlepszym wykonaniu. „Alcina” Händla pokazana u nas w 1999 r. przez Łotewską Operę Narodową pozostaje nadal w pamięci widzów. Rok później wystawiliśmy w Operze Nova oratorium „Mesjasz” tego kompozytora. W 2011 r. znakomity zespół Combattimento Consort Amsterdam wykonał niezwykle stylowo operę „Orlando” Händla, retransmitowaną przez Polskie Radio. Gościliśmy także takie gwiazdy opery barokowej, jak Simone Kermes i niemiecki zespół „La Folia”, którzy zachwycili interpretacją utworów Händla, Porpory, Vivaldiego. Ciekawostką na naszej scenie były prezentacje odmiany opery barokowej, tzw. zarzueli, w wykonaniu hiszpańskich artystów i zespołu Le Tendre Amour. Muzyka barokowa ma swoją liczną i wierną publiczność. Podczas najbliższego Festiwalu pokażemy „Les Indes Galantes” – operę, która w Operze Nova będzie miała premierę swojej wersji scenicznej. Będzie to produkcja sygnowana przez zespół Il Giardino d’Amore Stefana Plewniaka i międzynarodową ekipę wykonawców. Jest to jeden z najlepiej sprzedających się tytułów tegorocznego BFO.

Czy organizatorzy znają swoją publiczność? Czy to stałe grono słuchaczy i widzów?

MF: W Bydgoszczy ma miejsce fenomen, odnotowywany nie tylko przez melomanów, ale również przez gości – artystów i publiczność: mamy znakomitą frekwencję, niezależnie, czy gramy operę, musical, czy wystawiamy balet współczesny. Staramy się przyzwyczaić naszą publiczność do różnego repertuaru, zarówno naszymi produkcjami, jak i prezentacjami gościnnymi pokazywanymi podczas Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Obserwujemy uważnie zachowania widzów i wiemy dobrze, co się im podoba, a co nie. Doczekaliśmy się stałej grupy, która bywa na tym samym przedstawieniu kilka razy (np. graną przez 20 lat operę „Nabucco” Giuseppe Verdiego „rekordziści” widzieli kilkanaście razy!).

Czy festiwalowa publiczność różni się od tej „codziennej”? Czy w ten sposób można do opery przyciągnąć widownię, zwłaszcza młodą?

MF: Festiwal jest okazją do popularyzacji opery i pokrewnych jej gatunków, pozwala na wymianę doświadczeń i poglądów na sztukę operową, z drugiej strony – wykreował modę na operę. Mamy świadomość braków w edukacji muzycznej młodego pokolenia i chęć „oswajania” ze sztuką na najwyższym poziomie. Stąd różnorodność gatunkowa i bogata oferta repertuarowa: w tym roku dla jednych Moniuszko i Janáček, dla innych – musical lub komedia w klasyce baletowej. Myślę, że znaleźliśmy swoisty „wytrych” (tu odpukuję) na oswajanie ze sztuką operową. Grupy młodzieży korzystającej z „wejściówek” są widoczne przez całą imprezę. Ponadto od 9 lat współpracujemy z bydgoską Akademią Muzyczną, użyczając sali kameralnej dla Operowego Forum Młodych – przeglądu spektakli w wykonaniu studentów krajowych i zagranicznych wyższych uczelni muzycznych. Po każdej festiwalowej edycji „zainfekowani operą” dołączają do grona naszych stałych widzów.

Opera Nova ma dziesięcioletnią siedzibę. Jak się sprawdza? Czy pozwala na swobodną realizację przedsięwzięć festiwalowych?

MF: To piękny obiekt, zbierający komplementy za akustykę, niestarzejącą się architekturę, funkcjonalność, wkomponowanie w naturalne otoczenie: rzekę i sąsiadującą wyspę. Obok codziennych prób i spektakli bieżących odbywają się tu niemal co tydzień imprezy gościnne. W Operze Nova działa także Centrum Kongresowe, które zapewnia profesjonalną obsługę sympozjów, konferencji i rozmaitych imprez, takich jak np. Festiwal Operatorów Filmowych Camerimage. Oczywiście 10 lat tak intensywnej eksploatacji skutkuje koniecznością stałej konserwacji i unowocześniania techniki scenicznej.

Jakie znaczenie dla funkcjonowania opery i Festiwalu ma prywatny mecenat?

MF: Jako dyrektor Festiwalu chciałbym z satysfakcją podkreślić, iż firmy sponsorujące to wydarzenie są w znaczącej części naszymi stałymi donatorami, którzy swoim wsparciem towarzyszą nam prawie od początku tej imprezy. Cieszę się, że dla przedsiębiorstw z naszego miasta i regionu Bydgoski Festiwal Operowy stanowi atrakcyjną okazję do zaprezentowania się w roli mecenasów kultury. Mam nadzieję, że w przyszłości pojawią się również nowi partnerzy, że odkryją nasz Festiwal liczące się firmy także spoza naszego regionu. Wierzę, iż docenią tę jedną z największych imprez festiwalowych w kraju, jako wspaniałą okazję do zaznaczenia własnej pozycji na rynku i podniesienia własnego prestiżu. Że wykorzystają Festiwal jako płaszczyznę, swego rodzaju medium do kształtowania wizerunku liczącego się mecenasa sztuki.

Rozmawiała Iwona Ramotowska
dolce-tormento.blogspot.com
dolcetormento.pl

  • PKO Bank Polski jest sponsorem Bydgoskiego Festiwalu Operowego i wspiera program artystyczny Opery Nova w Bydgoszczy w sezonie artystycznym 2015/2016.

Czytaj także:

PKO Bank Polski z teatrem nie tylko od święta

XXIII Bydgoski Festiwal Operowy

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png