2016.08.29

Złota współpraca. Rozmowa z Elżbietą Szumską – właścicielką Kopalni Złota w Złotym Stoku

Kto wie, jak dziś wyglądałoby to miejsce, gdyby nie odwaga, pasja i niezmącony optymizm Elżbiety Szumskiej. 20 lat temu postawiła wszystko na jedną kartę, zastawiła rodzinne gospodarstwo i – dzięki kredytowi udzielonemu przez PKO Bank Polski – została jedyną w Polsce właścicielką Kopalni Złota w Złotym Stoku. Udana współpraca z Bankiem trwa do dziś.

Złota współpraca

Co łączy Elżbietę Szumską z Krzysztofem Kolumbem?

Pasja, umiłowanie przygody i ryzyka, ciekawość świata i… Złoty Stok. Gdyby nie dolnośląskie złoto, losy świata mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej. Fuggerowie, dawni właściciele kopalni, hojnie wspierali swym złotem hiszpańską królową Izabelę, która mogła dzięki temu sfinansować wyprawę Krzysztofa Kolumba, zakończoną odkryciem Ameryki. W historii Złotego Stoku zapisali się także m.in. Napoleon (ponoć był podtruwany „naszym” arszenikiem) oraz Wit Stwosz, który zainwestował tu pieniądze zarobione na wykonaniu słynnego ołtarza w Kościele Mariackim. Niestety, jego przygoda ze złotem skończyła się bankructwem i karą więzienia za sfałszowanie weksla.

A jak Pani znalazła swoje miejsce na ziemi? Czy to może ono Panią znalazło?

Zadecydował zbieg szczęśliwych przypadków. Mieliśmy rodzinne gospodarstwo, a ja dodatkowo pracowałam w sklepie z garniturami. 20 lat temu, dzięki staraniom naszej gminy i osób indywidualnych, udało się w nieczynnej przez lata Kopalni utworzyć pierwszą trasę turystyczną. Kopalnia szukała przewodników. I wtedy po raz pierwszy postawiłam wszystko na jedną kartę – dla złotej legendy rzuciłam bezpieczną i uwielbianą pracę w sklepie.

Kolejny raz va banque zagrałam rok później, w 1997 roku, gdy pojawiła się możliwość odkupienia większości udziałów w Kopalni. Wartość udziałów – niewyobrażalna suma 600 tys. zł – śniła mi się po nocach. Wiedziałam jednak, że Kopalnia to moje miejsce na ziemi, a jednocześnie – już stricte biznesowo – miejsce z ogromnym potencjałem.

I uznała Pani, że taki dar od losu pojawia się tylko raz…

Na szali położyliśmy wszystko, co mieliśmy, czyli rodzinną ziemię. Pod jej zastaw wzięliśmy kredyt. Jestem ogromnie wdzięczna PKO Bankowi Polskiemu, że – jako jedyny - zaufał nam i uwierzył w naszą wizję rozwoju Kopalni i odważył się zainwestować w nasz pomysł. Czytałam kiedyś, że Disney rozmawiał z setką banków, by dostać kredyt na produkcję bajek z Myszką Miki i Kaczorem Donaldem. Dopiero 101. instytucja dostrzegła oczywistą, z dzisiejszej perspektywy, wartość kultowego duetu. Miałam podobne doświadczenia: Dyrektor ząbkowickiego Oddziału PKO był jedynym, który dał się namówić na wizytę w Kopalni i ocenę jej biznesowego potencjału.

Współpraca z PKO Bankiem Polskim trwa do dziś. Co daje przedsiębiorcy tak trwała relacja z Bankiem?

Przed laty Bank dał nam szansę realizacji marzenia o własnej Kopalni. Dziś współpraca zapewnia nam spokój i bezpieczeństwo finansowe. Turystyka jest biznesem sezonowym, a dochody wygenerowane przez pół roku muszą wystarczyć na 12 miesięcy. Mam tę świadomość, dlatego tak gospodarujemy budżetem, by starczyło na „chude” miesiące, ale nie zawsze się udaje. Świadomość, że zawsze mogę przyjść do Banku i pożyczyć na dobrych warunkach pieniądze „do sezonu” jest dla mnie bardzo ważna, także w sensie psychicznym. Kiedyś zima była najgorszym okresem, musieliśmy na kilka miesięcy rozstawać się z oddanymi pracownikami, którzy byli z nami tylko w sezonie. Dzięki stałemu rozwojowi oferty udaje nam się w coraz większym stopniu uniezależnić działalność od pory roku. Moim największym marzeniem jest to, by móc któregoś dnia powiedzieć mojemu fantastycznemu zespołowi: „kochani, gramy w tym samym składzie przez cały rok”.

Elżbieta SzumskaOsoby, które odwiedziły kilkukrotnie Kopalnię często podkreślają, że dzięki nowym atrakcjom każdy kolejny „raz” był równie fascynujący co pierwsze spotkanie z Kopalnią i… Gnomem, w którego przez lata wcielała się Pani córka.

Zaczynaliśmy od jednej, krótkiej trasy turystycznej. Odkąd zarządzam Kopalnią, staram się co roku przed sezonem zainwestować w jedną dużą atrakcję. W sezonie łatwiej spłacać odsetki od kredytu. Dziś podstawowa wyprawa obejmuje zwiedzanie Sztolni Gertruda, Czarnej Górnej i Dolnej, Chodnika Śmierci, spotkanie z Gnomem oraz jedyny w Polsce podziemny wodospad w Sztolni Czarnej. Śmiałkowie mogą przebyć część trasy ośmiometrową zjeżdżalnią. Salwy śmiechu wzbudza Muzeum Przestróg, Uwag i Apeli, wypełnione starymi tabliczkami BHP. Niektóre pozostają zaskakująco aktualne. W niejednej korporacji mogłoby zawisnąć: „Co zrobiłeś dziś dla obniżenia kosztów własnych?” (śmiech). Turyści na zewnątrz wyjeżdżają Podziemnym Pomarańczowym Tramwajem, który od 2008 roku jest naszą największą, uwielbianą przez dzieci atrakcją. Na koniec zapraszamy na pyszną kawę lub herbatę z maleńką dawką arszeniku, której jedynym „skutkiem ubocznym” jest uzależnienie… od miejsca, ciekawych ludzi i przygody. Organizujemy także imprezy integracyjne dla firm. Dodatkową atrakcją może być rejs statkiem o wdzięcznej nazwie Titanic, pokaz produkcji papieru czerpanego, płukanie złota, a nawet paintball.

Skąd Pani bierze pomysły na rozwój oferty?

Śmiejemy się często w domu, że przedmioty i miejsca „wołają” do mnie bezgłośnie: „zaopiekuj się nami”. Kolejne atrakcje rodziły się właśnie z mojego nienasycenia wszystkim, co związane z Kopalnią i jej historią. Choć szefuję Kopalni, nikt nigdy nie widział mnie w biznesowej garsonce. Najczęściej chodzę w kasku – umorusana, ale szczęśliwa.

Ostatnio rekultywujemy odkrytą kilka lat temu przepiękną sztolnię z pokładami leczniczej wody mineralnej. Z zachowanych źródeł wynika, że sto lat temu Niemcy byli na finiszu prac nad przyznaniem Złotemu Stokowi statusu miasta uzdrowiskowego. Wielkie plany budowy infrastruktury sanatoryjnej przerwała jednak I wojna światowa. Mamy szansę – na miarę możliwości – wrócić do tych tradycji.
Pomysłów mam mnóstwo. Staram się sama tonować, tak by co roku inwestować przed sezonem w jedną, ale za to wyjątkową atrakcję. Teraz moim cichym marzeniem jest przywrócenie do życia bardzo malowniczej linii kolejowej łączącej Złoty Stok z Kamieńcem Ząbkowickim. Jeśli kiedyś jak przed laty, gdy linia ta była bardzo mocno eksploatowana, do Złotego Stoku wjedzie parowóz, uznam, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Silnym motywatorem jest też to, że mam dla kogo rozwijać Kopalnię. Córka – ta, która wcielała się w gnoma – po kilku latach na emigracji wróciła do domu i otworzyła w naszym kompleksie kameralny pensjonat. Syn uczy się w szkole gastronomicznej, i wierzę, że za kilka lat będzie dbał o menu naszej restauracji.

W internecie można znaleźć wiele materiałów o Pani pasji i działalności. Na każdy z nich żywo reagują internauci. Ich komentarze łączy – co jest niewątpliwie ewenementem w sieci – bardzo życzliwy, wręcz entuzjastyczny ton. To przypadek?

Wydaje mi się, że ludzie zawsze będą wyczuwać i doceniać autentyczne zaangażowanie, pasję i – jak idealistycznie dziś to by nie brzmiało – dobre serce. Moim wzorem sposobu na życie jest i była nieco dziś zapomniana Pollyanna, która w każdym zdarzeniu starała się doszukiwać czegoś pozytywnego. Dobro zawsze wraca z podwójną siłą.

Pamiętam, że gdy pracowałam w sklepie, przychodziły do mnie całe klasy, by porozmawiać i poradzić się, nie tylko w kwestii doboru stroju na studniówkę. Potrzebuję ludzi – jak tlenu. I dlatego tak cieszę się, że dzięki Kopalni mam kontakt z tak wieloma fascynującymi osobami. Trzy lata temu udało mi się cudem dotrzeć do jedynej żyjącej potomkini rodu Güttlerów, którym kopalnia i Złoty Stok zawdzięczają świetność. 93-letnia, nad wyraz witalna, mieszkająca w Holandii pani Barbara przekazała nam bardzo wiele cennych informacji. Powiedziałam: „jest Pani moim skarbem”. W odpowiedzi usłyszałam: „to Wy jesteście moim skarbem, teraz, gdy wiem, że wspomnienie mojej rodziny jest w dobrych rękach, mogę umierać”. I zmieniła testament, zapisując nam rodzinne pamiątki, które dziś zdobią Izbę Pamięci Kopalni.

Stukam też do drzwi wielu domów w okolicy, z prośbą o możliwość rekonesansu na strychu. Nigdy nie spotkałam się z rezerwą, ludzie wręcz z dumą przekazują sobie „Szumska wzięła ode mnie butelkę!”. Często słyszę za sobą na ulicy „Pani Elu, jeszcze na moim strychu Pani nie była”. Prawdziwa pasja otwiera wszystkie drzwi, serca i strychy.

Rozmowę przeprowadziła
Małgorzata Remisiewicz

Czytaj także:

Kreatywność rozwiązań

"Cel? Rozbudzać wyobraźnię i zarażać miłością do muzyki." Wywiad z Bogusławem Nowakiem

loaderek.gifoverlay.png