Do Radzionkowa po rekord
To był duet idealny. Katarzyna Milczarek wraz z koniem Dżeko zdobyli złoty medal Mistrzostw Polski w Ujeżdżeniu. Zawody odbyły się w Radzionkowie, a ich sponsorem był PKO Bank Polski. O ujeżdżeniu, biciu rekordów i jeździeckiej pasji przekazywanej z pokolenia na pokolenie opowiedziała nam zwyciężczyni rywalizacji.

Fot. Łukasz Kowalski
To już kolejny Pani tytuł mistrzyni Polski seniorów. Pamięta Pani, który?
Nie, ale pamiętam, że to 20. medal, czyli prześcignęłam rekordzistę w liczbie medali Mistrzostw Polski seniorów, naszego słynnego skoczka Jana Kowalczyka.
Jan Kowalczyk już nie startuje, a przed Panią jeszcze wiele okazji do zwiększenia przewagi… Jak ocenia Pani swój występ w Radzionkowie?
Przejazdy w dwóch półfinałach były porównywalne, choć w pierwszym Dżeko przestraszył się balonu, który postanowił sobie polatać, i to wpłynęło na punktację. Wynik 74 proc. w programie z muzyką jest dość wysoki i oczywiście cieszy, ale tutaj oceny zwykle są nieco wyższe. Przeszkadzało nam trochę grząskie podłoże. Duży i ciężki Dżeko bardziej się na takim męczy, a mieliśmy cztery dni wyczerpujących zawodów.
Dżeko to koń, który swoim ruchem i wyglądem zachwyca entuzjastów ujeżdżenia. Pracujecie razem od początku jego kariery. Czy jest równie zdolny jak niezapomniany Ekwador?
Nie aż tak bardzo, bo konkursy Grand Prix chodzi w wieku 12 lat, a Ekwador osiągnął to mając 8. Jednak jest bardziej pobudliwy i reagujący na bodźce. To sprawia, że w dobrej formie, gdy chce mu się pracować, jest łatwiejszy do jazdy. Na pewno ma potencjał na wyniki ponad 70 proc.
Jest Pani zawodowcem w sporcie, ale również hodowcą. Mawia Pani, że koń sportowy nie ma narodowości i rasy, ale legitymuje się swoimi predyspozycjami i sportowymi osiągnięciami. Czy w Polsce możemy hodować równie dobre konie jak na Zachodzie?
Potencjalnie tak, ale wymaga to wielkich nakładów finansowych. Niestety nie dysponujemy już w Polsce tak dużą pulą dobrych koni, z których wyławia się talenty sportowe i materiał hodowlany. Nie mamy też takiej marki, a np. niemiecki paszport nadal ułatwia sprzedaż wierzchowca. Ja nie jestem żadnym wielkim hodowcą. Dzierżawię kilka klaczy, które kryję własnym ogierem. Santana nie został uznany w Polsce, choć się o to starałam, więc źrebięta mają niemieckie paszporty. Wśród pierwszych dziewięciu urodzonych u nas, najstarsze mają po 2,5 roku, więc niedługo z nadzieją zaczniemy z nimi pracę.
Swoją pasję przekazała Pani synowi, Tomaszowi Jasińskiemu, który od najmłodszych lat wychowywał się z końmi dzieląc trening między ujeżdżenie i skoki, które zaszczepił mu ojciec. Jako jeździec jest przykładem, że ujeżdżenie to podstawa wszystkich dyscyplin jeździeckich, także pięknych stylowo skoków.
Tomek jeździł już konkursy Grand Prix w ujeżdżeniu, w skokach jeszcze nie zaszedł tak wysoko. Na tym poziomie trudno pogodzić trening dwóch dyscyplin, a on ciągle jeszcze nie może się zdecydować. Może zrobi to za rok, kiedy skończy studia. Skoki są chyba bliższe jego sercu. Ale cieszy mnie, że w ogóle nasi młodzi skoczkowie mają coraz lepsze podstawy ujeżdżeniowe, a więc styl jazdy. Naszą sąsiadką jest m.in. Aleksandra Lusina, więc mam okazję ich obserwować. W zasadniczych kwestiach treningowych mówimy tym samym językiem.
Rozmawiała: Katarzyna Błesznowska-Korniłowicz
Czytaj także:
W poszukiwaniu harmonii – Mistrzostwa Polski w ujeżdżaniu
7 razy #zkopyta: dyscypliny zawodów jeździeckich
#zkopyta po wiedzę cz. 10. Pańskie oko konia tuczy