2018.02.28

Koń(cówka) Cavaliady pełna emocji! Startuje warszawski etap zawodów

Na początku marca Warszawa stanie się europejską stolicą jeździectwa. Kilkaset koni, zawodnicy z całego świata oraz niezawodna publiczność spotkają się podczas 7. edycji zawodów Cavaliada. Hala Torwar zamieni się w wielki parkur, na którym zostaną rozegrane konkursy w skokach, ujeżdżeniu i powożeniu.


Fot. Źródło: MTP Sp. z o.o.

Do CSI3*W, które będą finałem LEC Pucharu Świata oraz finałem Cavaliady Tour, zgłosili się zawodnicy z 17 państw: Austrii, Czech, Estonii, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Węgier, Kirgistanu, Łotwy. Litwy, Luxemburga, Holandii, Norwegii, Portugalii, Rumunii, Rosji, Szwecji i Polski. Walczyć będą zarówno o punkty, jak i wysokie premie finansowe (łącznie 522 tys. zł).

Ponieważ rywalizacja we wszystkich konkursach jest otwarta, Cavaliada w Warszawie zapowiada się niezwykle emocjonująco. W najbardziej prestiżowym i najtrudniejszym rankingu Cavaliady prowadzi trzykrotny zwycięzca Jarosław Skrzyczyński. Mistrz Polski zaliczył w tym sezonie trzy zwycięstwa i zgromadził 60 punktów. Mimo tej przewagi nie może być pewny końcowego sukcesu, bo w niedzielnym finale w stolicy punkty mnożone będą razy dwa. Najgroźniejsi rywale Skrzyczyńskiego to: Andrzej Opłatek (w Poznaniu zwyciężył na koniu Copperfield 40), Maksymilian Wechta, Michał Kaźmierczak, Dawid Kubiak, Marcin Bętkowski, Ales Opatrny, Jan Bobik i Krzysztof Ludwiczak.

Specjalną atrakcją Cavaliady w stolicy będzie spektakl inspirowany obchodami setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Program wydarzenia znajdziesz tutaj. Zawody można śledzić również w mediach społecznościowych pod hasłem #zkopyta.

Jarosław Skrzyczyński, startujący na koniu Silver Shine, opowiedział nam o swojej pasji do jeździectwa i przygotowaniach do zawodów.

Jarosław Skrzyczyński – złoty medalista Mistrzostw Polski Seniorów w latach 2015, 2014, srebrny medalista z roku 2013, trzykrotny złoty medalista Halowego Pucharu Polski. W roku 2016 ukończył Finał Pucharu Świata na miejscu 20., a Mistrzostwa Europy w 2015 r. na pozycji 22. Zwycięzca tegorocznej Grand Prix Cavaliady w Lublinie.

Jak rozpoczęła się Pana przygoda z jeździectwem?

Za rozpoczęciem mojej przygody z jeździectwem nie stoi żadna spektakularna historia ani rodzinne tradycje. Gdy byłem dzieckiem, spodobała mi się jazda na koniu i postanowiłem spróbować swoich sił w zawodowym jeździectwie. Jak się okazało, była to słuszna decyzja.

Czy Pańskie życie od zawsze było związane z końmi?

Dziś jeźdźcy zaczynają dużo wcześniej niż to było kiedyś. Ja treningi rozpocząłem w wieku 14 lat. Muszę przyznać, że na początku byłem pełen obaw, ale i determinacji i tylko dlatego się nie poddałem.

Pierwszy upadek z konia powoduje, że jeździec nabiera do niego respektu. Czy w Pana przypadku była to także pierwsza chwila zwątpienia i rezygnacji?

To zależy od wieku. Starszy człowiek chce jeszcze raz próbować. Jako dziecko, myśli się o rezygnacji. Ja po pierwszym upadku miałem mieszane uczucia. Chciałem wejść na konia, ale się bałem. Jednak przełamałem ten strach. Po czwartym czy piątym upadku chciałem zrezygnować. Dziś początkujący mają szansę korzystać z odpowiednich zabezpieczeń – kasków i ochraniaczy. My tego nie mieliśmy. Był koń, była wysokość i była… ziemia. Bolało.

Czy pasją do jeździectwa zaraził Pan swoich synów?

Nie wiem, czy już połknęli bakcyla, czy też będzie to dla nich tylko rozrywka w wolnych chwilach. Obaj moi synowie potrafią jeździć konno. To, czy z tą dyscypliną sportu zwiążą swoją przyszłość, będzie ich wyborem. Cieszy mnie jednak fakt, że obcują z końmi. To uczy odpowiedzialności, myślenia nie tylko o sobie, ale również o drugim stworzeniu. Koń, to nie rower czy smartfon. Nie da się o nim zapomnieć i odłożyć go na bok. 

Czy jeździectwo to zawód do końca życia?

Pasja do jeździectwa jest dziś ściśle połączona z moim sposobem na życie. To nie tylko sport, ale również biznes. Poza tym, że jestem zawodnikiem, zajmuję się także trenowaniem koni i ich sprzedażą. Szkolę ponadto zawodników. Moje życie praktycznie kręci się wokół koni i jazdy konnej.

Niektórzy jeźdźcy twierdzą, że praktycznie mieszkają w stajni. Jak to jest w Pana przypadku?

Staram się nie mieszkać w stajni, ale często przebywam tam całymi dniami. To moja praca, która trwa praktycznie siedem dni w tygodniuRobię to najlepiej jak potrafię i to nie tylko dlatego, że to moja firma, mój biznes. To ogromna odpowiedzialność za zwierzęta.

Jak wyglądają Pańskie przygotowania do zawodów?

Do większych zawodów, takich jak Cavaliada, przygotowujemy się (zawodnik i koń – przyp. red.) kilka lat. Nie prowadzę specjalnych treningów, nie korzystam z siłowni czy też nie stosuję szczególnej diety. Okres przygotowawczy to czas, w którym głównie trenujemy konie.  Każde zwierzę wymaga indywidualnego podejścia. To zawodnicy podobni do ludzi – nawet jeśli są w tym samym wieku, a ich trening wygląda bliźniaczo, to jeden potrzebuje nierzadko nawet o rok więcej, by osiągnąć podobny poziom. Zwierzęta są przez nas odpowiednio selekcjonowane. Nie wszystkie mają szansę zdobywać nagrody. W pracy z wierzchowcami trzeba być cierpliwym, by osiągnąć sukces. Mój trening to godziny spędzane w stajni i… jazda. W dniu zawodów wstaję, biorę prysznic, pakuję ciężarówkę i tyle. 

Czy kluczem do zwycięstwa jest zaufanie i więź łącząca jeźdźca i konie?

Myślę, że w dużej mierze ma to wpływ na późniejsze sukcesy. Koń musi mieć zaufanie do jeźdźca. Nie można zrobić ekstremalnych najazdów, kiedy nie „czujemy” się wzajemnie. To również określone procedury i wyćwiczone schematy. W tym sporcie wiele zależy od zwierzęcia – tego, w jakiej jest kondycji, czy w dniu zawodów jest odpowiednio dysponowane. Doświadczeni jeźdźcy czują emocje konia. Wiedzą doskonale, kiedy zwierzę jest zestresowane i rozumieją, jakie sytuacje mogą wpłynąć na to, czy wierzchowiec poradzi sobie z postawionym przed nim zadaniem.

Czym jest dla Pana Cavaliada i jak wiele znaczy zwycięstwo w tych prestiżowych zawodach? Czy fakt, że odbywają się one w Polsce, ma dla Pana szczególne znaczenie?

Myślę, że tak. To jedne z najlepszych zawodów, w jakich brałem udział, a na pewno najlepsze w Polsce. Nie można przecenić również tego, jak Cavaliada wpłynęła na propagowanie jeździectwa w naszym kraju. Wystarczy jedna liczba – w Lublinie startowało aż 300 koni! W Poznaniu było ich jeszcze więcej. Cavaliada to również cudowna publiczność.

Bartłomiej Pobocha

Czytaj także:

Cavaliada Lublin 2018. Podium dla Polaków

Cavaliada Poznań 2017 – wielkie zwycięstwo Andrzeja Opłatka

7 razy #zkopyta: dyscypliny zawodów jeździeckich

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png