2017.03.08

Bieganie jest kobiece

Niemal codziennie przekonuję się, jak wspaniałą aktywnością jest bieganie, bo stopniowo zmienia moje życie i wnosi do niego radość. Was również do tego zachęcam! Z okazji Dnia Kobiet mamy dla pań kilka porad, jak zacząć i dać się wciągnąć bieganiu.

Kobiece bieganie

Kiedy w 1969 roku Neil Armstrong stawiał na Księżycu „mały krok człowieka, ale wielki dla ludzkości”, na Ziemi kobiety ciągle nie mogły legalnie brać udziału w najbardziej prestiżowych biegach długodystansowych. Jeszcze na początku lat 70. ubiegłego wieku nie były mile widzianymi uczestniczkami zawodów. Aby w nich wystartować musiały albo biec „na dziko”, bez numeru (więc anonimowo i bez oficjalnego wyniku), albo posuwać się do oszustw czy łamania ówczesnych reguł. Wszystko dlatego, że komuś wydawało się wtedy, że „bieganie nie jest kobiece”.

Na szczęście „czasy się zmieniają” i choć procedury przy zapisach na najbardziej oblegane biegi wydają się nieraz trudniejsze od przebiegnięcia 42 kilometrów, to nikomu już do głowy nie przyjdzie dyskryminować uczestników ze względu na płeć. W Stanach Zjednoczonych kobiety stanowią prawie 50% wszystkich startujących, zwłaszcza na krótszych dystansach. Na trasach ultra natomiast… często nie mają sobie równych. Pam Reed dwukrotnie wygrała Badwater Ultramarathon – 217-kilometrowy bieg rozgrywany w potwornym upale w Dolinie Śmierci. W 2010 roku w Katowicach Aleksandra Niwińska przebiegła w ciągu 48 godzin ponad 323 kilometry, pokonując tym samym wszystkich zawodników.

Odkąd kilkanaście lat temu wpadłam na szalony pomysł, żeby wystartować w maratonie (zainspirowała mnie, a jakże,  kobieta – Oprah Winfrey), niemal codziennie przekonuję się jak wspaniałą aktywnością jest bieganie, bo stopniowo zmienia moje życie i wnosi do niego radość. Radość z wypracowanych sukcesów, gdy treningi owocują poprawą wyników czy miejscem na podium. Tę z możliwości poznawania nowych miejsc i ciekawych ludzi. W końcu tę najprostszą, pierwotną radość ze świadomości, że po prostu żyję, cieszę się pulsującą w skroniach krwią, wiatrem we włosach, mam siłę stawić czoła różnym przeciwnościom.

Intensywny trening wymaga odpowiedniej regeneracji i bardziej przemyślanej diety. Odkąd biegam, zaczęłam więc bardziej o siebie dbać. Przestałam też martwić się upływającym czasem. Może dlatego, że wbrew zegarowi biologicznemu nie czuję się starzej niż 12-15 lat temu. Skoro bieganie obniża ciśnienie, podnosi wydolność, uwalnia szereg hormonów (w tym endorfiny – hormony szczęścia) i korzystnie wpływa na sylwetkę, może faktycznie odmładza?

Polecam bieganie dlatego, że to bardzo prosta aktywność: nie wymaga żadnego dodatkowego sprzętu (jak np. skakanie ze spadochronem) albo określonych warunków (jak windsurfing czy narciarstwo). Biegać można zawsze i wszędzie (pod warunkiem, że nie łamiesz przy tym prawa i nie zabronił Ci lekarz, ale wbrew pozorom to dość rzadkie przypadki), niezależnie od pogody, pory roku i szerokości geograficznej. Odpadają właściwie wszystkie wymówki typu: „nie mam…”. Jeśli chcesz, to właśnie w tej chwili masz wszystko, czego potrzebujesz. Nawet nie próbuj wymawiać się brakiem czasu, bo na początek wystarczy pół godziny co drugi dzień.

Nie komplikuj tej prostej sprawy, jeśli chcesz zacząć biegać, to ZACZNIJ! Jak?

  1. Natychmiast. Gdy tylko uznasz, że potrzebna Ci zmiana przyzwyczajeń, gdy zalecił Ci to lekarz, gdy pod wpływem czyjejś inspirującej historii zdecydujesz, że pora zacząć. Zacznij. Nie wahaj się, nie czekaj z tą ważną decyzją do poniedziałku, urodzin, 1 stycznia.

    Nie jest Ci potrzebna żadna magiczna data. Znajdź w szafie dres (lepiej, żeby nie był z grubej bawełny ale ostatecznie i w takim dasz radę), załóż sportowe buty (na ten pierwszy raz nie muszą być jakieś super specjalistyczne, wystarczy, że będą wygodne) i wyjdź z domu. Oderwij od ziemi prawą stopę, później lewą (jeszcze zanim prawa dotknie podłoża). Czujesz, że lecisz? Wspaniałe uczucie, prawda? To właśnie jest bieg.

  2. Powoli. Wielu z nas ciągle jeszcze kojarzy bieganie ze sprintem: jakimś znienawidzonym w podstawówce sprawdzianem na 60 metrów, paniczną ucieczką przed psem, łapaniem odjeżdżającego autobusu. Sprintom towarzyszą zazwyczaj różne niedogodności: zadyszka, czerwone policzki, pot zalewający oczy, kłucie pod żebrami. Zmuszać się do tego w wolnym czasie? Nie! Taki nagły intensywny wysiłek nie przyniesie wiele dobrego. Co gorsza niepotrzebnie nadmiernie obciąża stawy i serce. STOP. Biegnij tylko i wyłącznie w takim tempie, które pozwoli na w miarę swobodną konwersację. Niech Ci się nie wydaje, że to ślimacze tempo. Na przyśpieszenia nadejdzie jeszcze czas.

  3. Z planem. Ale, ale… to już kolejny krok. Ty zacznij od pierwszego. Znajdź w szafie dres, załóż sportowe buty. Zamknij laptop. Wyjdź z domu. Zachwyć się otoczeniem (nawet w miejskiej dżungli widać już pierwsze oznaki wiosny), zachwyć się możliwościami własnego organizmu. Daj się uzależnić.

Bieganie faktycznie dość szybko wciąga. Czasem oczywiście dopada kryzys: motywacji można poszukać wtedy w innych ludziach – na przykład tych bardziej zajętych, osiągających sukcesy mimo przeszkód.  Bardzo ważny jest jasno określony cel: gdy wiem, do czego dążę, trudności jakoś dziwnie znikają. Dobrze znaleźć też grupę wsparcia: partnera, mamę, siostrę, przyjaciółkę. Razem zawsze jest łatwiej.

Agnieszka Pilawska

  • Agnieszka Pilawska z mężemAgnieszka Pilawska – studiowała na AWF, z zawodu jest nauczycielką i fizjoterapeutką. Mieszka w Katowicach. Zaczęła biegać 15 lat temu kiedy pracowała w USA i zainspirowała ją do tego Oprah Winfrey. Wystartowała wtedy w maratonie w Chicago. Teraz lubi biegać przede wszystkim w górach. W 2015 roku brała udział w PKO Biegu Charytatywnym. Jest także ambasadorką międzynarodowej organizacji 261 Fearless propagującej bieganie wśród kobiet. Prowadzi bloga „Twoje zwycięstwo”: https://twojezwyciestwo.wordpress.com/

Czytaj także:

41. Bieg Piastów – biegaliśmy razem na nartach

Alfabet biegacza – B jak bieg ciągły

loaderek.gifoverlay.png