2016.08.20

Każdy z nas ma potrzebę, aby coś od siebie dać. Rozmowa z Sebastianem Chmarą

Sebastian Chmara poprowadził w zeszłym roku PKO Bieg Charytatywny w Bydgoszczy i sam również pobiegł na rzecz potrzebujących dzieciaków. W tym roku, jako ambasador drugiej edycji imprezy, ponownie pojawi się z uczestnikami biegu na Stadionie Zawiszy.

Sebastian Chmara

Jak wspomina Pan emocje towarzyszące uczestnikom 1. PKO Biegu Charytatywnego w Bydgoszczy?

Przeżycia były niesamowite, zupełnie inne niż te, które czuje się w trakcie zwykłego biegania. Dużo zmienił charakter sztafety, bardzo integrujący drużyny. Myślę, że z tego powodu impreza pozostała bardzo długo w pamięci wszystkich uczestników. Cel charytatywny był elementem przewodnim, dzięki któremu każda drużyna starała się dać z siebie wszystko. Było mnóstwo emocji. Mimo zmęczenia wszyscy wyglądali na szczęśliwych i pełnych entuzjazmu.

Pan nie tylko prowadził imprezę, ale również podjął się udziału w biegu.

Tak, animowałem całe wydarzenie, ale miałem również swoją drużynę, która brała czynny udział w biegu. W pewnym momencie przekazałem mikrofon sprinterce Marice Popowicz, żeby pokonać swoje okrążenia.

Jak wyglądał sam proces zbierania drużyny?

Nie miałem najmniejszej trudności, żeby zebrać zespół. W mojej sztafecie biegały osoby ze stowarzyszenia „Maraton Bydgoski”, z którymi pracuję na co dzień. Gdy tylko dowiedziały się o inicjatywie PKO Banku Polskiego, podjęły wyzwanie. Szybko mieliśmy kompletny i gotowy do walki zespół. Jestem też pewien, że większość uczestników zeszłorocznego wydarzenia weźmie udział w biegu w tym roku. Tak wielkie emocje, niecodzienne przeżycia i chęć pomaganie to elementy, które z wielką przyjemnością każdy z nas powtórzy jeszcze raz.

Co sądzi Pan o koncepcji PKO Biegu Charytatywnego Młodych, czyli dodatkowego startu młodszych uczestników imprezy?

To wspaniałe, że możemy zarażać sportem dzieciaki od najmłodszych lat!  Z jednej strony to świetni kibice, a z drugiej mogą same przekonać się, że swoją aktywnością i czynnym udziałem w imprezie mają szansę zaangażować się w pomoc charytatywną. Dorośli tę edukację mają zazwyczaj za sobą, ale dla dzieci jest to świetna lekcja pomagania. Poza tym dzieci uwielbiają rozgrywki sportowe. Samo wydarzenie PKO Bieg Charytatywny Młodych poprzedzone jest eliminacjami „SportGeneracji”. Cała akcja cieszy się ogromną popularnością we wszystkich uczestniczących miastach.

Jaka jest Pana opinia na temat łączenia akcji sportowych z działalnością charytatywną?

Nie bez powodu tego typu akcje stają się coraz popularniejsze w Polsce i na świecie. Myślę, przede wszystkim, że biegacze to specyficzne środowisko ludzi, którzy swoją aktywność bardzo często chcą przedkładać na różne inicjatywy wsparcia innych. Te masowe wydarzenia przypominają, że gdzieś wokół nas są osoby, które potrzebują naszej pomocy. Każde dojrzałe społeczeństwo powinno organizować takie akcje. Pełne zaangażowanie uczestników naszego biegu pokazuje te zrozumienie współodczuwanie nie tylko wśród osób dorosłych. Każdy z nas ma potrzebę, żeby coś od siebie dać, a formuła biegu pozwala w bardzo prosty sposób zaangażować się w pomoc.

W tym roku Bydgoszcz stała się również stolicą najmłodszych lekkoatletów. Odbywały się tu Mistrzostwa Świata Juniorów w Lekkoatletyce.

Miałem przyjemność być obecny podczas całego wydarzenia. Pracowałem w polskiej ekipie w studiu Mistrzostw i oglądałem wszystkie zmagania uczestników. Pojawiło się mnóstwo młodych wschodzących gwiazd. Zdobyliśmy 4 medale, więc Mistrzostwa były naprawdę udane. Konrad Bukowiecki czy Ewa Swoboda to zawodnicy z ogromnym potencjałem. Wierzę, że już w tym roku w Rio de Janeiro miotacz Konrad Bukowiecki jest w stanie pokazać, na co go stać.

A jak wygląda obecna sytuacja dziesięcioboju w Polsce. Jak szacuje Pan szanse naszego reprezentanta Pawła Wiesiołka w dziesięcioboju podczas Olimpiady w Rio de Janeiro 2016?

Paweł Wiesiołek jest młodym zawodnikiem, ale myślę, że ze sporym potencjałem. Trenuje z Markiem Rzepką i sądzę, że ten duet już w najbliższym czasie będzie w stanie pokonać barierę 8300 punktów w wieloboju. To już są wyniki gwarantujące pierwsze ósemki najważniejszych imprez sportowych, a w przypadku Mistrzostw Europy nawet medale i podium.

Która z konkurencji dziesięcioboju stanowiła dla Pana największe wyzwanie, a która największą przyjemność?

Wszystkie konkurencje traktowałem z równą dozą sympatii. Wszystkie były „moje”.  Niewątpliwie z największym zmęczeniem zawsze wiązał się bieg na 400 m lub na 1500 m. Moje ulubione konkurencje to te skocznościowe: skok w dal, skok o tyczce oraz skok wzwyż. Byłem w nich całkiem dobry, a każdy start sprawiał mi ogromną przyjemność. Niemniej zawsze traktowałem dziesięciobój jako całość i nie chciałem rozgraniczać dyscyplin. W każdej z tych konkurencji trzeba być dobrym, żeby myśleć o sukcesie.

Czy myśli Pan, że ta wszechstronność czyni z dziesięcioboju dyscyplinę bardziej wymagającą od pozostałych?

Przede wszystkim jest to dyscyplina bardzo złożona technicznie. Wymaga bardzo dobrej znajomości wszystkich tych konkurencji. Duże wymagania oznaczają również ogromną dozę satysfakcji. Dziesięciobój jest w pewnym sensie przekrojem całej lekkoatletyki. Są tu skoki, rzuty, konkurencje sprinterskie i wytrzymałościowe.

Czy ma Pan okazje wracać do którejś z dziesięciobojowych konkurencji teraz, kiedy zakończył Pan już swoją karierę?

Wracam niemal każdego dnia.  Mój syn, Sebastian, także jest lekkoatletą. To jeszcze młody zawodnik, ma 16 lat, ale uprawia już dziesięciobój. Często spotykam się z nim na stadionie i staram się mu dorównać w niektórych konkurencjach. Moje szanse z roku na rok maleją, bo syn jest wyższy ode mnie, coraz silniejszy i bardziej sprawny. Wciąż jestem jednak w stanie przekazać mu wiele uwag technicznych. Gdy tylko mam chwile wolne, staram się być z nim na treningu. Dzięki temu ciągle czuję się blisko tego sportu.

Nie miał Pan pokusy, aby stać się trenerem syna?

To byłaby ogromna trudność. Staram się za to z całych sił wspierać trenera mojego syna. Był czas, kiedy rozważałem bycie zawodowym trenerem, ale moja droga życiowa potoczyła się trochę inaczej. Być może jednak nadejdzie odpowiedni moment, gdy zdecyduję się na ten krok.

Na czym więc najbardziej koncentruje się obecnie Pana aktywność zawodowa?

Pracuję przede wszystkim z dziećmi, promując ich aktywność w różnych sportowych programach, między innymi we wspieranej przez PKO Bank Polski „SportGeneracji”. Pracujemy pod skrzydłami Polskiego Związku Lekkoatletyki przy programie „Lekkoatletyka dla każdego”. Promujemy i popularyzujemy sport. Wierzę, że w przyszłości przyniesie to efekty, już teraz widać, że  mamy duże zaplecze młodych zawodników w lekkoatletyce. Jest to najlepszy dowód, że to, co robimy, przynosi pożądane rezultaty.

Czy ryzykowna kariera sportowca, z większym prawdopodobieństwem kontuzji i konieczności nagłego zakończenia kariery, wymaga innego podejścia do finansów?

Tak, uczy przede wszystkim odpowiedniego gospodarowania. Kariera sportowa jest nieprzewidywalna. Musimy zdawać sobie sprawę, że będziemy krócej aktywni zawodowo i że musimy zabezpieczyć swoją przyszłość. Podchodzimy rozsądniej do wydatków, uczymy się oszczędzać. Tylko najlepsi sportowcy zarabiają dobrze, ale nawet oni bez odpowiedniego zabezpieczenia finansowego mogliby mieć sporo kłopotów po zakończeniu kariery. Wielu sportowców pokazuje, że odpowiednia dyscyplina i konsekwencja w sporcie ma swoje przełożenie na świat finansów. Dzięki temu osiągają nie tylko sukcesy sportowe, ale też finansowe.

Czytaj także:

Oszczędzanie i sport mają wiele wspólnego. Rozmowa z Pawłem Januszewskim

Można pomagać doskonale się bawiąc. Rozmowa z Maciejem Kurzajewskim

loaderek.gifoverlay.png