2014.04.15

Bieg przez płotki i z jajkiem na łyżce - niecodzienne wyzwania na stadionach

Kolejne zajęcia BiegamBoLubię pokazały wyraźnie dwie rzeczy. Po pierwsze: sezon biegowy rozpoczął się na dobre. Po drugie: żadna ciekawa impreza nie obędzie się bez udział Bbl-owiczów. W końcu biegają bo lubią, i to nie tylko na stadionach we własnym mieście.

W ostatni weekend wielu stałych uczestników treningów przeniosło się na ulice Warszawy i wzięło udział w sobotnim charytatywnym marszobiegu "Bieg na TAK! Biegam bo lubię", niedzielnym maratonie czy też biegu na 10 km. Na listach startowych tych imprez znaleźli się Bbl-owicze z Siedlec, Grójca, Warszawy, Sopotu, Szklarskiej Poręby, Opola, Polic, Kędzierzyna-Koźla czy Wydmin.

Zajęcia w Łodzi i w Zduńskiej Woli upłynęły niektórym biegaczom pod hasłem rozruchu przed łódzkim maratonem "Dbam o zdrowie", który także odbył się w niedzielę. W Raciborzu nasi uczestnicy pilnie trenowali do zaplanowanego na 3 maja Biegu bez granic (10 km oraz 3 km w kategorii młodzieżowej). Natomiast w Gorzowie Wielkopolskim niektórzy rano truchtali na zajęciach BiegamBoLubię, a już w południe byli na 5-kilometrowej trasie I Biegu Wielkanocnego. Jeszcze większymi wyczynowcami okazali się Bbl-owicze z Bolesławca. Czwórka z nich zaledwie godzinę po zajęciach na stadionie wzięła udział w biegu charytatywnym w ramach tzw. Szpikolady - to akcja propagująca ideę budowania bazy dawców szpiku kostnego dla osób chorych na białaczkę.

Nikt nie powiedział, że życie biegacza będzie łatwe i pozbawione wyzwań. Przekonał się o tym choćby Piotr z Wydmin. W niedzielę w Warszawie zadebiutował na trasia maratonu, a wieczorem tego samego dnia wystąpił razem ze swoim zespołem Molly Malone's w programie "MUST BE THE MUSIC!". I dosłownie zachwycił jurorów!

Jak widać bieganie może dodać energii, może też dodać zdrowia. Najlepiej świadczy o tym przykład pana Józefa, stałego bywalca spotkań BiegamBoLubię w Częstochowie, który przed tygodniem zadebiutował w Biegu Częstochowskim na 10 km. Jak relacjonują trenerzy Mariola Sojda i Cypriana Tomza, jakiś czas temu zdiagnozowano u niego arytmię serca. Jako wzorowy pacjent zastosował się do rad lekarza, który zalecił wysiłek o niskiej intensywności. Pan Józef biega trzy razy w tygodniu po 40 minut. Ta praktyka, łagodnie mówiąc, nie u wszystkich spotyka się ze zrozumieniem: - Sercowiec i biega? - dziwią się koledzy pukając się w czoło. Ale kto by się przejmował kolegami? Na pewno nie pan Józef, który nie ma już ani śladu arytmii i spokojnie planuje starty w kolejnych biegach.

Trenerzy prześcigają się w pomysłach, żeby cotygodniowe spotkania były jeszcze ciekawsze. Czego to oni nie przynoszą na te stadiony! W ostatni weekend popularnym sprzętem były płotki. Zmierzyli się z nimi biegacze m.in. w Wydminach, Kielcach czy w Mikołowie. - Od dziś każdy będzie wiedzieć, co to noga atakująca i noga zakroczna - zapewniają trenerzy Anna Bonk i Piotr Wajda z Mikołowa. Zaś Iwona Różycka z Kielc obawia się, że jej podopieczni mogą ten trening długo wspominać: - Dziś śmiali się, że to nic trudnego. Ale po pierwszym razie na pewno poczują mięśnie, o których istnieniu nawet nie mają pojęcia.

Natomiast w Poznaniu Agnieszka Staniewska i Jacek Książkiewicz przynieśli na zajęcia niezwykle klasyczny atrybut lekkoatlety, czyli dysk. Tyle że w nieco bardziej współczesnym wydaniu, bo w roli dysku wystąpiło... ringo. Nikt jednak nie był rozczarowany, bo zamachy i rzuty wyszły świetnie.

Prowadzący z Polic - jak zwykle w awangardzie - postanowili ekspresowo wprowadzić swoich podopiecznych w wielkanocny nastrój i zaproponowali im egg run, czyli bieg z jajkiem na łyżce. - Na zwycięzców czekały puchary. Rywalizacja trwała do ostatnich metrów. Niestety dla niektórych bieg kończył się po paru metach zbieraniem skorupki z bieżni - donoszą trenerzy Wojtek Dybizbański i Zbyszek Pokrzywiński, którzy szykują się do pielgrzymki biegowej Police - Watykan. Przed nimi 2500 km.

Archiwum BiegamBoLubię

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png