2015.08.06

Koniec z pracą, jaką znamy

W 1983 roku amerykański ekonomista i laureat Nagrody Nobla, Wassily Leontief, sformułował bardzo wówczas zaskakującą prognozę. Maszyny, powiedział, zastąpią ludzką pracę w taki sam sposób, jak traktor zastąpił konia. Dzisiaj, gdy 200 milionów ludzi na świecie nie ma pracy – o 30 mln więcej niż w roku 2008 – słowa Leontiefa nie wydają się aż tak dziwne jak kiedyś. Bo chyba nikt nie ma już wątpliwości, że technologia całkowicie zmienia globalny rynek pracy.

Źródło: Dean Rohrer/NewsArt.comWielu ekonomistów pozostaje, rzecz jasna, sceptycznych wobec prognoz podobnych do tych, jakie snuł Leontief. I mają ku temu powody. Historycznie rzecz biorąc, podniesienie produktywności rzadko kiedy wiązało się z zanikiem miejsc pracy. Za każdym razem, kiedy maszyny zwiększały wydajność (łącznie z przypadkiem zastąpienia koni traktorami), pewne zajęcia znikały, ale pojawiały się nowe. Ekonomiści kochają liczby, a ostatnie dane wcale nie wskazują na przyspieszenie wzrostu wydajności, tylko na spowolnienie. Natomiast jeśli chodzi o faktyczną liczbę dostępnych miejsc pracy, to są powody, aby powątpiewać w katastroficzne wizje fatalistów. Ale są także podstawy do stwierdzenia, że zmienia się charakter samej pracy.

Po pierwsze, jak zauważył ekonomista z MIT David Autor, postęp w automatyzacji pracy niektóre zajęcia zmienia w dużo większym stopniu niż inne. Pracownicy wykonujący rutynowe czynności, jak przetwarzanie danych, z coraz większym prawdopodobieństwem będą zastępowani maszynami, ale ci, którzy zajmują się czymś bardziej twórczym, będą musieli zwiększyć wydajność. Tymczasem w przypadku dostawców pewnego rodzaju usług zmieni się bardzo niewiele.

  • Innymi słowy: roboty mogą doprowadzić do zwolnienia księgowego, podwyższyć wydajność chirurga, a fryzjerowi zapewnić spokojną przyszłość.

Powstałe w ten sposób zmiany w strukturze siły roboczej mogą być przynajmniej tak samo ważne jak faktyczna liczba miejsc pracy, których będą dotyczyć. Najbardziej prawdopodobny skutek tego zjawiska ekonomiści nazywają „polaryzacją zatrudnienia”. Automatyzacja tworzy miejsca pracy w sektorze usług, na najniższych szczeblach drabiny płacowej, oraz zwiększa liczbę i rentowność miejsc pracy na samej górze tejże drabinki. Ale cały środek pozostaje pusty.

W Stanach Zjednoczonych taka polaryzacja dokonuje się już od kilku dziesięcioleci, a teraz staje się zjawiskiem zauważanym również w Europie, z poważnymi konsekwencjami dla społeczeństwa. Od zakończenia II wojny światowej to klasa średnia była podporą demokracji, aktywności obywatelskiej i stabilności; ci, którzy do tej grupy nie należeli, mogli do niej tylko aspirować. A ponieważ zmiany na rynku pracy mocno klasę średnią podzieliły, to możemy obserwować początek nowej ery rywalizacji klasowej.

Oprócz zmian będących skutkiem automatyzacji rynek pracy doświadcza zmian pod wpływem platform cyfrowych, takich jak Uber, które ułatwiają wymianę między konsumentami i indywidualnymi dostawcami usług. Klient kontaktujący się z Uberem kupuje dwie usługi: jedną od firmy taksówkowej (kontaktującej go z kierowcą, którego kompetencje zostały ocenione w rankingach innych klientów), drugą – od kierowcy (przejazd z jednego miejsca do drugiego).

Można powiedzieć, że Uber i inne platformy cyfrowe na nowo definiują relacje zachodzące między konsumentami, pracownikami i pracodawcami. I sprawiają, że tradycyjna firma epoki industrialnej – podstawowa instytucja, która pozwalała na specjalizację oraz na oszczędność kosztów transakcyjnych – staje się zbędna.

W przeciwieństwie do tradycyjnej firmy, relacje Ubera z jego kierowcami nie opierają się na standardowej umowie o pracę. Oprogramowanie firmy działa jak pośrednik między kierowcą a pasażerem, pobierając za to opłatę. Ta, wydawałoby się, niewielka zmiana może mieć daleko idące konsekwencje. Zamiast uregulowania w umowie o pracę wartość pracy jest przedmiotem tych samych sił rynkowych, które dotyczą innych towarów, gdzie cena usługi różni się w zależności od podaży i popytu. A praca trafia bezpośrednio na rynek i jest przezeń wyceniana.

Warto także wspomnieć o innych mniej przełomowych zmianach, takich jak wzrost znaczenia kapitału ludzkiego. Coraz większa liczba młodych absolwentów uczelni odrzuca wydawałoby się bardzo atrakcyjne prace w największych korporacjach, wybierając niepewne zarobki w start-upach lub sektorach „twórczych”. Można to po części wytłumaczyć atrakcyjnością alternatywnego stylu życia, ale można też to zjawisko potraktować jako sposób podniesienia dochodów w okresie całego życia. Zamiast wynajmować swoje umiejętności i kompetencje za jakąś określoną cenę, młodzi absolwenci wolą maksymalizować swoje życiowe dochody, które może przynieść ich kapitał intelektualny. Takie zachowania osłabiają też znaczenie samej umowy o pracę jako podstawowej instytucji społecznej oraz sprawiają, że towarzyszące jej rozwiązania, jak wysokość rocznego podatku, przestają być optymalne.

Niezależnie od tego, co myślimy o tych nowych trendach, raczej nie będziemy w stanie ich zatrzymać. Być może niektórzy chcieliby się sprzeciwić – wystarczy wspomnieć niedawne konflikty między paryskimi taksówkarzami a kierowcami Ubera czy pozwy sądowe złożone w wielu krajach przeciw tej firmie. Propozycja Ubera może nie do końca mieści się w istniejących ramach prawnych, ale ramy te wcześniej czy później zostaną zmienione. Staną się przeżytkiem na skutek dalszego rozwoju technologii.

Zamiast próbować zatrzymać to, czego zatrzymać się nie da, powinniśmy się zastanowić, co zrobić, aby nowa rzeczywistość dobrze służyła naszym wartościom i dobrobytowi. Oprócz zmiany zasad funkcjonowania instytucji i praktyk zawartych w tradycyjnych umowach o pracę – jak składki na ubezpieczenia społeczne – w naszym wspólnym interesie będzie stworzenie nowych instytucji, które będą wspierać tę napędzaną technologią transformację. Podstaw dla rozwoju przyszłych społeczeństw nie będą przecież budować roboty czy platformy cyfrowe, ale ich obywatele.

Jean Pisani-Ferry
Project Syndicate

Czytaj także:

Roboty przejmą miliony miejsc pracy

Satysfakcja z pracy, nie z płacy

loaderek.gifoverlay.png