2016.03.14

Niezłomna jak „Inka” – Danuta Siedzikówna

„Jest mi smutno umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba” - to ostatnie słowa Danuty Siedzikówny ps. „Inka”, sanitariuszki i łączniczki 5. Wileńskiej Brygady AK. To zdanie najpełniej oddaje niezwykły charakter tej zwykłej-niezwykłej dziewczyny, która wierność ideałom wyniosła z rodziny o wielopokoleniowych, patriotycznych tradycjach.

Danuta Siedzikówna ps. "Inka"
fot. Wikimedia.org

W gdańskim więzieniu strzelało do niej 10 żołnierzy z odległości 3 kroków. Każdy miał po 10 naboi w magazynku. Żaden nie trafił. Wyrok – strzałem w głowę – wykonał dowódca plutonu egzekucyjnego z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. „Zachowałam się jak trzeba” – to niezwykle wymowny przekaz z jej grypsu.

Ksiądz Marian Prusak, udzielający jej ostatniego sakramentu, tak ją zapamiętał: Przyprowadzono mnie do celi, w której na śmierć czekała młoda, szczupła dziewczyna w letniej sukience. Przyjęła mnie nadzwyczaj spokojnie, wyspowiadała się, a potem wyraziła życzenie, żeby o wyroku i o śmierci powiadomić jej siostrę”.

Danuta Siedzikówna urodziła się w 1929 roku. Jej ojciec, Wacław, był represjonowany za działalność patriotyczną. W 1940 roku NKWD wywiózł go na Wschód (zmarł na żołnierskim szlaku w Teheranie). Matka Eugenia zginęła w 1943 roku, zamęczona przez gestapo. Mimo prośby matki, by się nie mściła, poszła walczyć – nie z zemsty, lecz wierności ideałom.

Kim była siedemnastoletnia, smukła, śliczna, uśmiechnięta dziewczyna rozstrzelana 28 sierpnia 1946 roku w gdańskim więzieniu? Czym zasłużyła sobie na taki los? Dr Piotr Szubarczyk, publicysta historyczny tak pisał o niej: Nie była bohaterką na miarę jakichś wielkich postaci historycznych, ale symbolizuje wszystkie dziewczęta, które walczyły w tej wojnie, nie tylko w drugiej konspiracji niepodległościowej. (...) Cała jej rodzina symbolizuje tragedię Polską, czasu wojny i okresu tużpowojennego”.

Latem 1945 roku szesnastoletnia Danuta Siedzikówna związała się z oddziałem legendarnego Zygmunta Sendzielarza – „Łupaszki”. Służyła jako sanitariuszka. Udzielała pomocy medycznej nie tylko „swoim”. Nawet podczas jej procesu milicjant Mieczysław Mazur przyznał, że gdy został ranny podczas akcji, to właśnie „Inka” podała mu opatrunek.

W lipcu 1946 roku, po zdradzie jednej z łączniczek, wpadła w obławie. Niewiele starszy ubecki wartownik zeznał, że w czasie jednej z akcji młoda dziewczyna kazała rozstrzelać na miejscu dwóch funkcjonariuszy. Dla sądu absurdalność tego oskarżenia nie miała znaczenia. Przy ewidentnym braku dowodów wydano wyrok kary śmierci w farsie „zewnętrznie przypominającej tylko proces sądowy”. Przed plutonem egzekucyjnym zdążyła jeszcze powiedzieć: „Niech żyje Polska" oraz „Niech żyje Łupaszko”.

Piotr Żywiecki

Na podstawie:

  1. Wieliczka Szarkowa Joanna, Żołnierze Wyklęci, Kraków 2013.
  2. Łuniewska Luiza, Szukając Inki. Życie i śmierć Danki Siedzikówny, Warszawa 2015.

Pamiętamy!

Wszystkie wydarzenia związane z obchodami Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych wspiera PKO Bank Polski, który ponadto jest sponsorem biegów „Tropem Wilczym” w Świdniku i Stalowej Woli. Bank przez niemal 100 lat swojej obecności na rynku finansowym odegrał ważną rolę w polskiej gospodarce i historii. Jest społecznie odpowiedzialną instytucją, dla której wolność i przywiązanie do tradycji to naturalne wartości. Od lat angażuje się w działania utrwalające świadomość narodową i popularyzuje idee nowoczesnego patriotyzmu. Misję kształtowania tożsamości narodowej oraz popularyzacji historii i tradycji Bank realizuje m.in. poprzez patronaty. Jest partnerem wydarzeń organizowanych przez Muzeum Powstania Warszawskiego czy odbywającej się pod hasłem „Zabiegaj o pamięć” Warszawskiej Triady Biegowej.

Czytaj także:

Między „Szczerbcem” a „Łupaszką” – Józef Bandzo ps. „Jastrząb”

O jedenastolatku, który chciał strzelać do wroga – Henryk Atemborski ps. „Pancerny”

Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Pamiętamy!

loaderek.gifoverlay.png