2015.06.05

Patenty na naukę finansów (cz. 2)

Jak uczymy dzieci bankowania? Na bankowym Facebooku swoje patenty zdradzili nam uczestnicy konkursu związanego z Dniem Dziecka.

Patenty na naukę finansów

Katarzyna Adamiak, Ługi Wielkie

Dziecko najszybciej uczy się przez zabawę. Zabawa w bank jest tego najlepszym przykładem. Dziecko samo rysuje pieniądze-banknoty i monety. Wykonuje również projekt karty bankomatowej z rysunkiem ulubionej postaci z kreskówki. Trzeba też wykonać bankomat i wpisać na nim cyferki. Budynek banku, również okienko do kasy, trzeba zbudować, np.: z klocków lub innych zabawek. Dziecko najpierw jest pracownikiem kasy - przyjmuje i wypłaca pieniądze. Idzie z własnoręcznie zrobioną karta do bankomatu i tam wypłaca pieniądze, które przeznacza na zakup zabawek (można pobawić się również w sklep), idzie do kasy i tam wpłaca i wypłaca pieniądze. Dziecko podczas takiej zabawy uczy się, co to jest bank, do czego służy, co to są pieniądze, rodzaje pieniędzy, jak nimi gospodarować. Wie, jak obsługuje się bankomat i z cyferek wybiera PIN. Uczy się oszczędzania. Świat finansów staje się łatwy i przyjemny :)

Klaudia Karolak, Wołomin

Aby nauczyć dziecko finansów, najprościej jest pobawić się z dzieckiem w sklep z zabawkami. Za pieniądze mogą nam posłużyć cukierki lub pieniądze-zabawki. Na początku zabawy określamy, ile cukierków musi dziecko zapłacić za daną zabawkę, dodatkowo musi wybrać, co najbardziej chciałoby kupić, ponieważ nie wszystko będzie mogło wziąć.

Dzieci można również uczyć oszczędności poprzez zabawę w dom. Warto powiedzieć dziecku, że są różnego rodzaju wydatki, takie jak: lekarstwa, zakupy, opłaty itp. W zabawie uczy się planować, ile pieniędzy powinno przeznaczyć na daną kwotę, by mógł później kupić sobie coś, za pieniądze, które mu zostaną.

Ze starszymi dziećmi można bawić się w grę Monopoly, można w niej również ustalić jakieś własne zasady, z życia codziennego. Gdy ja byłam mała, często po wizycie u lekarza rodzice zabierali mnie do hurtowni zabawek (w sąsiedztwie przychodni). Raz w miesiącu mogłam wybrać jedną zabawkę. Od małego w ten sposób uczyłam się wyboru, co najbardziej bym chciała, ponieważ mogłam wybrać tylko jedną zabawkę, z reszty musiałam zrezygnować, nawet jeżeli bardzo mi się podobały. Nie mogłam się doczekać, kiedy będę miała założone konto, ponieważ chciałam mieć koniecznie kartę - poczułam się wtedy bardzo dorosła. Dzięki rachunkowi od kilku lat mogę oszczędzać drobne kwoty, które przez ten czas urosły już znacząco.

Martyna Dudek – Kania Dąbrowa- Górnicza

Ja uczę moją córkę oszczędzać przez SKO! I mając je od września, diametralnie się zmieniła! Jest oszczędna, liczy każdy grosz i jeszcze ani raz z tego rachunku nie wypłaciła. Jak już chce coś kupić, stwierdza, że jednak tego nie potrzebuje i jeszcze trochę uzbiera! A do tego bardzo lubi Lokatkę!

Małgorzata Michalska, Warszawa

Moich trzylatków (mam bliźniaki) uczę że każdy ma swoją pracę - ja z mężem idziemy do pracy, a oni idą do żłobka. Teraz bardzo często mówią, że idą do swojej pracy. Jak nie chcą iść do żłobka, to wyjaśniam im, że jak oni nie pójdą, to mama też nie pójdzie i nie będzie w domu pieniędzy na soki czy spinki do włosów (wymieniam to, co w danym momencie jest w ich największym zainteresowaniu). W nagrodę za coś ekstra dostają czekoladowe pieniądze (uwielbiają je!), które później przeznaczają na coś, co chcą kupić. W ten sposób kupiliśmy im hulajnogi. Tak naprawdę oddają po 2-3 czekoladki, ale już wiedzą, że na coś fajnego muszą "zapracować".

Na początku nie było łatwo, aby oddały czekoladki, ale jak same wybrały sobie rzeczy, które chcą kupić, to poszło już łatwiej. Uczymy się też wydawania pieniędzy i liczenia, co mogą kupić za 1 pieniądz - liczą na razie do 10, i to wykorzystuje do zabawy w sklep. Kupiliśmy zabawkę - kasę z koszykiem na zakupy, towarami do kupna. Są tam też pieniądze plastikowe, karta płatnicza, czytnik do skanowania cen. Drugą kartę zrobiliśmy ze starej karty płatniczej. Na produkty nakleiłam ceny. Zabawa polega na tym, że bliźniaki najpierw wybierają produkty, a następnie za nie płacą. Pomaga to w liczeniu, ile pieniędzy im zostało i co za to mogą kupić.

Sylwia Palacz, Brzeg

Mój syn ma 9 lat, więc naukę poprowadziłam trochę poprzez test "na żywym organizmie". Jakiś rok temu zakupiłam mu kartę i raz na jakiś czas ją zasilam. Przez używanie karty syn zobaczył, jak szybko można stracić pieniądze, które się ma. Zaczął wyciągać z tego wnioski. Będąc w Centrum Nauki Kopernik, chciał kupić jakąś zabawkę, a na karcie miał 20 zł, pooglądął ceny zabawek i stwierdził, że za drogo. Dlatego kupił mały gadżet dla siebie (miś odblaskowy za 1 zł), a dla swojej małej siostry - żabę za 2 zł i stwierdził, że to wystarczy. Od czasu, gdy korzysta z karty, zaczął inaczej wydawać pieniądze :)

Olga Kamionek
Ekspert PKO Banku Polskiego

Czytaj także:

Patenty na naukę finansów (cz. 1)

Czy warto dawać dziecku kieszonkowe?

Granice kompetencji rodziców w kwestii edukacji finansowej dzieci

loaderek.gifoverlay.png