2016.06.22

O tym, jak nauczyłam się oszczędzać (i jak uczę tego swoje dzieci)

Jaka jest pierwsza rzecz, która kojarzy Ci się z oszczędzaniem? U mnie od zawsze, na sam dźwięk tego słowa, w głowie pojawiał się np. brak nowej pary butów czy nowej torebki. Głupota, co? Bo przecież powinno być dokładnie inaczej!

flowmummy, oszczędzanie, dzieci, pko junior
Fot. flowmummy.pl

Jeszcze do niedawna moje życie z oszczędzaniem miało tyle samo wspólnego co pszenna bułka kajzerka z fit stajlem, w skrócie WIELKIE NIC. Dopiero jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że do tej pory żyłam totalnie nieodpowiedzialne, że z wyrytym hasłem „jakoś to będzie” daleko nie zajdę. Nie myślałam o finansowym zabezpieczeniu, o tym że coś może się stać, a moje życie przypominało jeden wielki efekt „czerwonej szminki” (przeczytacie o nim TUTAJ). Katastrofa i tyle. Co się zatem zmieniło, że zaczęłam szukać sposobów na oszczędzanie? Po prostu chciałam żyć spokojniej. Nie martwić się, mieć ten luksus nie przejmowania się kasą.

Co zaczęłam robić?

  1. Przede wszystkim zaczęłam spisywać wydatki. I muszę przyznać, że to chyba była najtrudniejsza część. Wiesz, że dietetycy i trenerzy każą przed dietą zapisywać swoje nawyki żywieniowe? To przy tym to pikuś. Zapisywanie wydatków zrodziło we mnie największe poczucie winy ever, było mi wstyd przed samą sobą! Nie musiałam nawet analizować (chociaż koniec końców to zrobiłam) notatek. Ja od razu wiedziałam, na co bezsensownie wydaję ciężko zarobioną kasę. Na pierdoły. To jest dopiero ból! Uświadomienie sobie tego, jest najcięższe w tym procesie. Przynajmniej dla mnie takie było.
  2. Planuję wydatki. Tutaj już takiego problemu nie miałam. Od zawsze tak działałam, zresztą każdy z nas to robi. Niestety mój plan nigdy nie zawierał punktu o nazwie „oszczędności”. Na szczęście już to naprawiłam.
  3. Wydaję pieniądze planem „tygodniowym”. Po odliczeniu wszystkich zobowiązań i zaplanowanych oszczędności (tak, tak! To robię przed! Nie oszczędzam tego, czego nie wydam, ale wydaję to, co mi zostanie po oszczędzaniu!), dzielę pozostałą kwotę na 4 tygodnie. Dostosowuję do tej kwoty plan żywieniowy, kosmetyczny i każdy inny. I tego się trzymam!
  4. Uczę tego wszystkich domowników! No może Brusiek i Teodor są jeszcze za mali na takie nauki, ale Filip? Strzał w dziesiątkę! Wiecie, ile kasy bym miała, gdyby moi rodzice nauczyli mnie oszczędzać zamiast tylko mówić, że trzeba to robić? No właśnie. Kilka chanelek już bym miała.

flowmummy, oszczędzanie, dzieci, pko junior
Fot. flowmummy.pl

Jak uczę Filipa tych wszystkich zawiłych metod planowania?

Od kilku lat (dokładnie od 2 czy 3) Filip dostaje kieszonkowe. Wiecie, jak do niedawna to wyglądało? Dostawał tygodniówkę do ręki, zazwyczaj w niedzielę, a w poniedziałek śladu po niej nie było. W środę już słyszałam jęki, żebym mu dała na loda, kupiła nową grę lub wcześniej wypłaciła zaliczkę. Serio. Nie miało to żadnego sensu, a teksty „zacznij oszczędzać” szybciej z jego głowy wylatywały, niż wlatywały. Jak miał się tego nauczyć? Przecież po to dzieci mają rodziców, od nauki życia! Sam miał sobie wymyślić sposób? Jasne, że są dzieci, które oszczędzanie mają we krwi. Moi chłopcy jednak we krwi mają zakupoholizm.

Jakie w takim razie podjęłam kroki?

flowmummy, oszczędzanie, dzieci, pko junior
Fot. flowmummy.pl

Po pierwsze założyłam mu konto w banku. Poważnie. Możesz myśleć, że to za wcześnie, ale nie żyjemy już w czasach, kiedy to listonosz przynosi wypłatę, a oszczędności trzyma się w skarpecie. Pieniądz coraz częściej jest wirtualny, coraz więcej zakupów robimy on-line. Jestem z tych rodziców, którzy nie zabraniają dzieciom korzystać z komputera ani komórki, bo znajomość tych urządzeń to już teraz podstawa – nie ucieknie się od tego. Wiem, że ciężko się przemóc, w końcu każdy z nas pamięta czasy, kiedy nie miało się nawet telefonu domowego. A pierwszy komputer? Kiedyś grało się na nim w pasjansa, teraz dla ogromnej większości ludzi jest narzędziem pracy.

Wracając do tematu: założyłam Filipowi konto w banku. Nie dostaje tygodniówek, a miesięczną „wypłatę”. Zaraz po tym, jak dostanie przelew, siadam z nim i rozplanowuję wydatki. Zupełnie tak, jak robię to ze swoim budżetem. Siadamy razem przed komputerem i liczymy, gadamy. Oprócz tego, że to fantastyczna lekcja finansów, to jeszcze megaradość ze spędzania czasu we dwoje. Ogromny plusem i ułatwieniem jest to, że młody ma na swoim koncie tzw. skarbonki, czyli miejsca, gdzie przelewa w danym miesiącu odpowiednią, wybraną przez siebie kwotę. Filip od niedawna zbiera na komputer (ponoć chce zostać programistą i wymyślać gry albo youtuberem :). Ma też inną skarbonkę, z nazwą „strój Messiego” – takie tam męskie sprawy :). Resztę pieniążków dzieli sobie na 4 (takim samym systemem jak ja) i taką „tygodniówkę” wyciąga kartą z bankomatu (co prawda pod moją opieką, ale tak naprawdę sam! Aż sobie przypomniałam czasy, kiedy miałam swoją pierwszą kartę do bankomatu i dwa dni się zbierałam, żeby z niej skorzystać, bo byłam pewna, że nie ogarnę jak to się robi!). Mało tego, każdą kasę dodatkową (wiecie, babcie i te sprawy) przelewa od razu na konto. Czasami zostawi sobie coś ekstra, ale już widzę, że jest w tym o wiele bardziej zdeterminowany niż ja. Oczywiście nie wygląda to tak, że Filip dostaje kieszonkowe i już nic ode mnie nie może chcieć. Takie rzeczy jak komputer, rower itp. są przez nas (rodziców) finansowane w pewnym stopniu, a dokładniej: „jeżeli uzbierasz w ciągu dwóch, trzech czy nawet 8 miesięcy określoną kwotę, wtedy resztę ci dołożymy”.

Oprócz standardowego konta, Filip ma w swoim telefonie także aplikację mobilną, dzięki której dokładnie wie, ile, na co, po co itp. Aplikacja mobilna PKO Junior umożliwia zarządzanie rachunkiem PKO Konto Dziecka przez dziecko zupełnie jak pełna wersja serwisu bankowości elektronicznej Junior. Więcej na temat aplikacji przeczytacie TUTAJ.

flowmummy, oszczędzanie, dzieci, pko junior, aplikacja

flowmummy, oszczędzanie, dzieci, pko junior, serwis
Fot. flowmummy.pl

Jednym z takich kont, dedykowanych specjalnie najmłodszym, ma w swojej ofercie PKO Bank Polski. Jedynym, ale chyba dość oczywistym warunkiem, jest to, że rodzic też musi posiadać konto w tym banku. Co zyskało moje dziecko dzięki takiemu kontu?

  1. Czuje się superodpowiedzialnie i dorośle. Jakby się nie patrzeć, zakładając mu konto, okazałam mu swoje zaufanie i przeświadczenie, że wie, co robi. Chodzi dumny jak paw :)
  2. W końcu zrozumiał, że pieniądze nie rosną ani na drzewie, ani magicznie nie mnożą się w portfelach dorosłych. Pieniędzmi trzeba umieć zarządzać: „wydasz na jedno, nie będziesz miał na drugie”.
  3. Większe wydatki nie są kwestią chęci, tylko potrzeby. Mało kto z miejsca decyduje „aaa, kupię sobie nowy samochód”. Widzę, że teraz Filip, zanim wyda kasę na nową grę, długo myśli czy jej faktycznie potrzebuje (sprawdza recenzje w necie itp.). Planuje wydatki lepiej niż ja (do czego wstyd się niestety przyznać :/)flowmummy, oszczędzanie, dzieci, pko junior, aplikacja

  4. Uczy się finansów. Tak po prostu. Nie metodą „kopertową”, jak to kiedyś robiono, ale teraźniejszą, już naprawdę naturalną metodą korzystania z karty debetowej i konta. Ja wiem, że jeszcze w naszym pokoleniu jest przeświadczenie o świetności starych metod (sama nie znoszę umawiania się „na telefon”, wolę z góry wiedzieć, o której się np. z kimś za tydzień mam spotkać).
  5. Oszczędza! Naprawdę! Parę dni temu kupił sobie pokrowiec na ipada, swój własny pokrowiec. Mało tego, sama chciałam mu go kupić, a on się uparł, że skoro to jego ipad, to i sam sobie kupi na niego pokrowiec. Duma mnie do dzisiaj rozpiera!

Justyna Basińska
Autorka bloga Flow Mummy

Czytaj także:

Niedaleko pada jabłko od jabłoni, czyli jak dzieci przyjmują postawy rodziców względem wydawania pieniędzy

Pierwsze kroki oszczędzania, czyli jak wygospodarować dwa złote na lody

O psychologicznych niuansach kieszonkowego

loaderek.gifoverlay.png