2016.08.26

Historie „baniek” spekulacyjnych niczego nas nie nauczyły

Większość ludzi pragnie wierzyć w możliwość szybkiego, cudownego wzbogacenia się. Mityczne dwie, trzy sesje giełdowe, jedna inwestycja i „jesteś bogaty”. Rzeczywistość często rozczarowuje, a czasami bywa dramatycznie brutalna.

Historie „baniek” spekulacyjnych niczego nas nie nauczyły

Tulipmania

Pierwsza współczesna bańka spekulacyjna z lat 1635-1937 przeszła do historii pod nazwą „gorączki tulipanowej” („tulipmania”). Ta tragifarsa rozgrała się w Amsterdamie i całych Niderlandach. W XVII w. egzotyczne tulipany pochodzące z Persji, uszlachetnione w Turcji sułtanów, stały się bardzo modnymi kwiatami. Cebulka ładnego okazu kosztowała sporą sumę 30 – 140 guldenów. Za piękną krzyżówkę/hybrydę (np. odmiana złocista z fioletowymi kropkami i czarną obwódką o ostro zakończonych płatkach) płacono nawet horrendalną kwotę 1000 guldenów.

Takie transakcje giełdowe z czasem stały się normą i spekulanci kupowali i odsprzedawali z zyskiem całe garście cebulek. Średni dochód rolnika holenderskiego w XVII w. wynosił 100 – 200 guldenów rocznie. To wystarczyło na dostatnią egzystencję. Handlarz tulipanami zarabiał około 6000 guldenów na rok. Tyle kosztowało 60 beczek masła lub ładny dom. W 1635 r. giełda w Harlemie (czwarte największe miasto ówczesnych Niderlandów) odnotowała jednorazową transakcję kupna 40 cebulek prążkowanego tulipana o postrzępionych końcach płatków po 2500 guldenów za sztukę, zawartą przez „bloemisten”- pierwszych ogrodników-hurtowników. Razem 100 tys. płatne w gotówce, listach zastawnych i opcjach innych transakcji za cebulki, które dopiero miały wzejść z ziemi. Nazywano to handlem powietrzem.

Jesienią 1636 r. odmiana pasiasta osiągnęła cenę 3 – 4 tys. guldenów za cebulkę. Ludzie zastawiali domy i posagi córek. by spekulować. Bańka rosła. 1 lutego 1637 r. na kolacji u zamożnej wdowy („Geachte Weduwe”), jej plenipotent nabył w jej imieniu cebulkę za 90 000 guldenów (około 1 mln Euro). We wtorek 3 lutego 1637 r. w Haarlemie inny inwestor nie znalazł nabywcy na wóz tulipanów w doniczkach za 1 400 guldenów. Spekulanci otrzeźwieli, a cebulka wdowy zamiast zostać sprzedaną za 110 000, nie znalazła nabywcy za 90 000, 70 000, ani za żadną inną cenę. W kwietniu giełda amsterdamska ustaliła spłatę zobowiązań za cebulki na 10% wartości kontraktów, ale nie wiemy czy wdowie udało się odzyskać chociaż 9 000 guldenów za cebulkę. Handel tulipanami zamarł i dopiero po kilku latach wrócił do zdroworozsądkowych cen. Dowcipny bankrut na koszt dzieci zamówił dla siebie porcelanowe talerze z napisem: „Schyt actien enwind handel”, co w wersji kulturalnej możemy przetłumaczyć ze staroniderlandzkiego, jako: ”Gówniane akcje – handel wiatrami!”.  Bańka tulipanowa niczego nie nauczyła holenderskich giełdziarzy. Już w 1680 r. rozpoczęła się czterdziestoletnia moda na hiacynty.

Jon Law i jego bańka

Pierwsza prawdziwa spekulacyjna bańka finansowa na europejską skalę narodziła się, urosła jak balon i wybuchła we Francji po śmierci Ludwika XIV, za regencji rozpustnego i błyskotliwego księcia Filipa II Orleańskiego rządzącego w latach 1701 - 1723. Król Słońce powiedział na łożu śmierci do swojego małoletniego prawnuka Ludwika XV: „Unikaj wojen!”. To długoletnie, niebywale kosztowne wojny z Habsburgami zrujnowały Francję tak dalece, że regencja Filipa II i całe panowanie Ludwika XV i XVI było jednym wielkim kryzysem finansowym obarczonym niemożnością spłacenia wojennych długów, który przerwał wybuch krwawej rewolucji 1789 roku.
 
W 1694 r. syn szkockiego bankiera z Fife, nałogowy hazardzista John Law, po zabiciu w pojedynku innego „złotego młodzieńca” epoki, uciekł z kontynentu ratując się przed stryczkiem. W Turynie próbował oczarować księcia Piemontu – Wiktora Amadeusza II słowami: „Wiem jak zmienić papier na złoto”. „Nie jestem dość bogaty, żeby móc się zrujnować”  - odpowiedział władca i wygnał Szkota.  Przez następne dziesięć lat jeżdżąc między Holandią a Paryżem, John Law dodał do hazardu nową pasję - grę na giełdzie i spekulacje finansowe. Giełda w Amsterdamie, a w szczególności Kampania Wschodnioindyjska (VOC) i jej dochodowe akcje natchnęły go licznymi nowatorskimi pomysłami. Postanowił znieść monopole handlowe oraz zerwać ze starorzymską tradycją obowiązującą we Francji od czasów Merowingów, polegającą na wydzierżawianiu podatków przez króla wybranym wielmożom, którzy ten przywilej kupowali od władcy. Francja za regencji Filipa II trzeci raz w ciągu 100 lat stanęła na granicy bankructwa. Dług publiczny był niespłacalny. Aby pokryć deficyt trzeba było wyemitować 250 mln w nowych banknotach, których nikt nie chciał przyjmować.
 
Modnie ubrany, elokwentny John Law już przy pierwszej kolacji u regenta oczarował go wizjami bogactwa tak dalece, że w 1716 r. Filip II Orleański mianował go Generalnym Kontrolerem Finansów Francji, i John Law de Lauriston rozpoczął swoje finansowe fantazje na skalę światową.
 
Natychmiast po nominacji utworzył Prywatny Bank Generalny z prawem emisji banknotów wymienialnych teoretycznie na złoto. Większość kapitału - 6 mln liwrów stanowiły obligacje królewskie i banknoty, a więc było to „powietrze”. To tak jakby regent Filip II lub Law wypisali sobie czeki na miliony liwrów i uznali je za kapitał banku. Tymi obligacjami można było jednak płacić podatki. Rok później Law kupił dla banku Kampanię Missisipi, a więc tworzącą się Luizjanę zajmującą 1/3 kontynentu Ameryki Płn. Jej akcje, jako Campagnie d’Occident, rzucił na paryską giełdę, przejął monopol na handel z Ameryką oraz w 1718 r. zmienił nazwę banku na Banque Royale, czyniąc króla gwarantem wypłacalności Kampanii.  Kapitał Kampanii wynosił 100 mln. liwrów w papierowych akcjach. Przejęła ona Kampanię Wschodnioindyjską i Chińską, a 23 maja 1719 r. Law osiągnął monopol na handel na wszystkich oceanach świata. We wrześniu 1719 r. udzielił Koronie Francuskiej pożyczki w wysokości 1,2 miliarda liwrów.

Akcje Kampanii stały się bardzo atrakcyjne. Law dodrukowywał je sprzedając po 9 000 złotych liwrów za sztukę. Arystokraci i mieszczanie ustawiali się w kolejce. Na rue Quincampoix, między rue St.Martin a rue St. Denis (istnieją do dziś), gdzie mieściło się biuro Kampanii, od świtu do północy kłębił się tłum arystokratów wyprzedających klejnoty rodowe i listy zastawne swych ziem w zamian za akcje. Historyczną postacią jest fałszywy garbus - przebrany aktor, który za użyczenie swego garbu, jako stolika do zawarcia szczęśliwej transakcji kupna, pobierał 100 liwrów zapłaty.  Boom inwestycyjny rósł jak bańka mydlana. W ciągu kilku miesięcy od 1719 do 1720 r. cena akcji Kampanii wzrosła z 500 do 15 000 liwrów w zlocie. John Law, z pogardą traktując stada księżniczek i ich ojców, oświadczył: „L’éconiomie, e’est moi” - Gospodarka to ja! Wówczas po praz pierwszy użyto w Paryżu słowa „milioner”.

W 1721 r. z trudem sprzedawano akcje Kampanii po 400-450 liwrów za sztukę. Bańka pękła i trudno było znaleźć nabywców. Krach rozprzestrzenił się na Anglię i Niderlandy. W Londynie pierwszy raz padło określenia: „Soth Sea Bubble”  oznaczające „pęknięcie bańki” spekulacyjnej. Straty inwestorów francuskich i europejskich banków to około 500 mld USD! Był to finansowy upadek francuskiej arystokracji, po którym już nigdy się nie podniosła.

W XX. wieku świat przeżył Wielki Krach z 1929 roku. Co będzie ideą następnej „bańki spekulacyjnej” –  tabletki odmładzające, czy spekulacja złotonośnymi działkami na dnie Pacyfiku?

Remigiusz Włast-Matuszak

Czytaj także:

Finansowe kulisy Wojny Secesyjnej w USA 1861 – 1865

loaderek.gifoverlay.png