2016.09.09

Wspólnie ma się największe szanse na zwycięstwo. Rozmowa z Tomaszem Czubakiem

Rok temu dopingował drużyny w Gdańsku, a w tym roku został ambasadorem 2. PKO Biegu Charytatywnego w Poznaniu. Rozmawiamy z Tomaszem Czubakiem, byłym lekkoatletą, 4-krotnym mistrzem Polski i rekordzistą kraju w biegu na 400 m. Obecnie jest trenerem BiegamBoLubię i… strażakiem w Słupsku.

Tomasz Czubak

W tym roku zaangażował się Pan w promocję 2. PKO Biegu Charytatywnego w Poznaniu. Skąd taki pomysł?

Cały czas mam kontakt ze sportowcami i miłośnikami biegów charytatywnych. Sam chętnie organizuję podobne. Rok temu miałem okazję dopingować drużyny w Gdańsku podczas 1. PKO Biegu Charytatywnego. Pomysł bardzo mi się spodobał. Ludzie się bawią, robiąc przy okazji coś dobrego. Zachęcam do kibicowania zawodnikom!

Czy uważa Pan, że sportowcy powinni udzielać się charytatywnie?

Przede wszystkim sportowcy często gromadzą wokół siebie świetnych ludzi, którzy razem mogą podjąć się wielu ciekawych inicjatyw charytatywnych. Dzięki rozpoznawalności, mają też szansę zaktywizować więcej osób. Zmotywować je poprzez dawanie przykładu innym.

Sztafeta to dyscyplina, w której odniósł Pan największe sukcesy sportowe. Czy dlatego zdecydował się Pan na udział w PKO Biegu Charytatywnym?

Oczywiście podchodzę do tej dyscypliny z ogromnym sentymentem. Poza tym sztafeta to świetny pomysł na integrację i dobrą zabawę. Uprawiałem sztafetę zawodowo, ale dopiero PKO Bieg Charytatywny pokazuje, jak wiele przyjemności daje ta dyscyplina sportu. Co nie zmienia faktu, że wiele drużyn bardzo ambitnie podchodzi do rozgrywek.

Czy przynależność do Państwowej Straży Pożarnej to także wyraz Pana potrzeby pomagania, czy chodzi bardziej o konieczność szybkiego działania i podobne do sportowych emocje?

Sport jest fajną zabawą i ciekawym przeżyciem, ale jest to też aktywność, w której trzeba dawać z siebie wszystko. Straż Pożarna jest pod tym względem bardzo podobna. To praca dająca satysfakcję, a jednocześnie wymagająca wiele poświęcenia i odpowiedzialności. Co do emocji i adrenaliny, to trudno tu o porównanie. Obie aktywności wiążą się bowiem z zupełnie innym rodzajem emocji. W sporcie walczymy z własnymi słabościami, a w Straży Pożarnej przeciwnik i cele są zupełnie inne.

Jakie były najpiękniejsze i najcięższe momenty w Pana sportowej karierze?

Najcięższym momentem była kontuzja, przez którą nie mogłem brać udziału w Igrzyskach Olimpijskich. To bardzo frustrowało, ale takie sytuacje są wpisane w życie sportowca. A najprzyjemniejsze chwile to wszystkie treningi. Same medale są jedynie zwieńczeniem tej ciężkiej i wieloletniej pracy. Jestem zadowolony z tego, że przez wiele lat intensywnych ćwiczeń nigdy nie zabrakło mi motywacji do pracy, a cały czas sport dawał mi ogromną radość.

Tomasz Czubak z drużynąTomasz Czubak (drugi od lewej) z drużyną

Pana sztafeta otrzymała jeden z medali Mistrzostw Świata - złoto - 10 lat po mistrzostwach, ze względu na dyskwalifikację Amerykanów za doping. Co w takich chwilach czuje sportowiec?

W 1999 roku zdobyliśmy srebro, wygrali Amerykanie. W 2009 roku zostało im odebrane kilka medali ze względu na doping. My dostaliśmy dzięki temu złoto, a w innych mistrzostwach wskoczyliśmy z czwartego na trzecie miejsce. Oczywiście takie medale nie wzbudzają już dużych emocji. To przykre, że w sporcie ciągle mają miejsce takie incydenty.

Sztafeta, w której osiągnął Pan największe sukcesy, przez wielu uznawana jest za legendarną. Jakie są Pana sposoby na zbudowanie zgranej i gotowej na zwycięstwo drużyny sportowej?

Ważne było to, że z moją sztafetą zgraliśmy się bardzo wcześnie, na etapie zawodów juniorów. Już wtedy zdobywaliśmy medale, a nasza umiejętność współpracy przełożyła się później na wyniki w dalszej karierze. Byliśmy konsekwentni i pracowici. Każdy z nas pracował i poświęcał się osobno, ale w drużynie dawało to najlepsze rezultaty. Naszym priorytetem zawsze był zespół. Wiedzieliśmy, że indywidualnie nie jesteśmy w stanie wygrać z najlepszymi sportowcami, a naszą największą szansą na zwycięstwo jest działać wspólnie.

Czy sądzi Pan o obecnej drużynie naszych reprezentantów w sztafecie?

Mam poczucie, że oni już zupełnie inaczej patrzą na współpracę. Raczej każdy chce wypaść jak najlepiej indywidualnie, a sztafeta jest dla nich drugoplanowa.

Czy uważa Pan, że inicjatywa PKO Biegu Charytatywnego może wpłynąć na postrzeganie sztafety jako dyscypliny sportu?

Tak, ponieważ większość sportów lekkoatletycznych kojarzy się z aktywnością indywidualną. Sztafeta to jedna z nielicznych konkurencji, gdzie liczy się drużyna. Tylko ona daje możliwość wzajemnego wsparcia. Wiadomo, że nie wszyscy biegają równo, każdemu zdarzają się słabsze dni lub gorsze wyniki. Wsparcie pozostałych zawodników daje ogromną motywację. Można też powiedzieć, że każdy z nas przebiega dany odcinek jeden raz fizycznie, ale emocjonalnie – jeszcze dodatkowe trzy razy.

Jakie jest podejście do finansów osoby tak aktywnie zaangażowanej w sport?

Wysokie zarobki sportowców są najczęściej plotkami, chociaż oczywiście jest to sprawa bardzo indywidualna. Poza tym niektóre dyscypliny generują większe, inne mniejsze wpływy. Czasu, aby zarobić pieniądze w sporcie nie ma wiele, a kariera może zakończyć się szybko ze względu na kontuzję lub wypadek. Każdy sportowiec jest jednak indywidualistą, więc ma inne podejście do oszczędzania. Niektórzy wolą lokaty, inni inwestycje. Ja staram się znaleźć złoty środek, korzystać z życia i jedoncześnie nie zaniedbując zabezpieczeń na przyszłość.

Rozmawiała Anna Nawrocka

Czytaj także:

Zachęcam młodzież do uprawiania sportu. Rozmowa z Marcinem Nowakiem

Biegam już tylko dla siebie. Rozmowa z Lidią Chojecką

loaderek.gifoverlay.png