2019.02.14

Dominika Nowakowska: PKO Grand Prix Gdyni ma wspaniały klimat, a Bieg Urodzinowy najciekawszą trasę

Cykl PKO Grand Prix Gdyni ma wspaniały klimat i bardzo lubię w nim startować. Trasy są szybkie i dobrze się po nich biega. Myślę, że najciekawszą z nich ma Bieg Urodzinowy – mówi Dominika Nowakowska, multimedalistka mistrzostw Polski na dystansach 1500 m, 5 km, 10 km, półmaratonu i w biegach przełajowych, a także zwyciężczyni cyklu PKO Grand Prix Gdyni 2018.

W zeszłym roku zostałaś zwyciężczynią klasyfikacji generalnej kobiet cyklu PKO Grand Prix Gdyni. Jaki wymiar ma dla Ciebie ten sukces jako utytułowanej lekkoatletki, która na koncie ma wiele liczne sukcesy w mistrzostwach Polski na rożnych dystansach?

Dominika Nowakowska: Bardzo lubię biegi w Gdyni, bo sama mieszkam w tym rejonie – na Kaszubach. Do Gdyni mam tylko około 30 km, więc startowałam tam z wielką chęcią. Kiedyś startowałam w biegach średnich, następnie urodziłam dziecko, a po powrocie zaczęłam przygodę w biegami długimi. Jej początek miał miejsce w Gdyni, więc zawsze wracam tam z sentymentem. Mam w tym mieście wielu kibiców i znajomych, a podczas zawodów panuje wspaniała atmosfera.  

PKO Grand Prix Gdyni to cykl łączący cztery zawody – Bieg Urodzinowy z PKO Bankiem Polskim, Bieg Europejski z PKO Bankiem Polskim, Nocny Bieg Świętojański z PKO Bankiem Polski i Bieg Niepodległości. W której z części cyklu najbardziej lubisz startować?

Kiedyś każdy bieg odbywał się na tej samej trasie, którą wspominam bardzo dobrze. Ustanowiłam na niej najlepsze wyniki, bo znajdowałam się w najwyższej formie. Teraz biegi odbywają się na różnych trasach. To jakieś urozmaicenie. Najciekawszą trasę ma właśnie Bieg Urodzinowy, choć ta z Biegu Niepodległości też nie jest zła.  

Podczas cyklu PKO Grand Prix Gdyni zawsze odbywają się akcje charytatywne PKO Banku Polskiego „Biegnę dla”. Jak postrzegasz łączenie działalności charytatywnej ze sportem?

To świetne i bardzo potrzebne rozwiązanie. Można startować w zawodach, a jednocześnie komuś pomóc. Zawsze jestem za i sama podejmuję podobne inicjatywy. Wraz z mężem Karolem Nowakowskim organizuję w Kiełpinie Bieg Arasmusa – bieg uliczny na 5 km. W każdej edycji wybieramy potrzebującą osobę z naszego regionu, dla której zbieramy środki. Tego typu inicjatywy zawsze do mnie przemawiają i cieszę się, że są one coraz bardziej popularne.

Kiedy poczułaś, że bieganie na długim dystansie może być dla ciebie wielką, życiową pasją?

Kiedy po narodzinach dziecka wróciłam do biegania, w Polsce miał miejsce wielki boom na biegi uliczne. W 2012 r. wyruszyłam na swój pierwszy bieg masowy w Gdyni na dystansie 10 km. Jeszcze kilka lat wcześniej w takich zawodach brało udział po kilkaset osób. Tym razem zobaczyłam, że nagle pojawiło się kilka tysięcy biegaczy. Byłam pod wielkim wrażeniem, że w tak krótkim czasie wszystko tak się zmieniło. Podobne zjawisko zaobserwowałam w 2007 r. w Hiszpanii, gdzie byłam na ME w biegach przełajowych. Ludzie w różnym wieku biegali tam dosłownie wszędzie. Marzyłam, żeby w Polsce było podobnie. I to się udało!

Zanim wyjechałaś do Hiszpanii, zajęłaś 6. miejsce w biegu na 1500 metrów podczas młodzieżowych mistrzostw Europy w Debreczynie. Jak wspominasz te zawody i swój pierwszy międzynarodowy sukces, który odniosłaś w wieku 22 lat?

Wspominam je jako piękne chwile. Pierwszy raz pojechałam na taką imprezę, nie miałam doświadczenia, a świetnie się tam odnalazłam. Gdybym pobiegła lepiej taktycznie, to może byłaby nawet szansa na medal. Pamiętam, że trener Marcina Lewandowskiego, Tomek Lewandowski, mówił mi wtedy: „Dominika, cały czas biegnij na końcu, a dopiero na ostatnie 500 metrów rusz mocniej do przodu”. Ja jednak bałam się, że dziewczyny z czuba mi uciekną. Bieg był bardzo szarpany. Dochodziłam do czuba, a rywalki mnie obiegały. Wiele razy biegłam po trzecim torze. Skończyło się na szóstym miejscu. Przed wyjazdem brałabym je w ciemno, ale po powrocie do Polski odczuwałam pewien niedosyt.

W tym samym roku odniosłaś wielki sukces na ME w biegach przełajowych w kategorii do lat 23 w hiszpańskim Toro. Wasza drużyna wywalczyła tam brązowy medal. Jak dziś postrzegasz tamten występ?

To był duży sukces, bo w tamtych latach uprawiałam biegi średnie, trenując u Krzysztofa Szałacha. Byłam jedyną „średniaczką”, która załapała się na tę imprezę po bardzo trudnych eliminacjach. Tymczasem w Hiszpanii czekał na nas bieg na prawie 7 km. Dla mnie kolosalny dystans, ale poradziłam sobie świetnie. Byłam dobrze przygotowana i bardzo skupiona. Odważnie podeszłam do startu i… opłaciło się. Po zawodach dostałam SMS-a od trenera „Jestem w szoku. Pozdrawiam. Trener”. Są wspomnienia, które pamięta się przez całe życie. Przywołując to wspomnienie, staram się pokazać młodym ludziom, że trzeba próbować, a czasem warto też ryzykować.

W dorobku masz trzy złote medale mistrzostw Polski – dwa na dystansie 5 km z Warszawy (2012, 2013) i jeden na dystansie 10 km z Płocka (2013). Który z nich ma dziś dla Ciebie największą wartość?

Wydaje mi się, że dużym sukcesem było dla mnie pierwsze zwycięstwo na 5 km w Biegu Ursynowa w Warszawie, który faktycznie miał rangę otwartych mistrzostw Polski. Moja córka Kalina miała wtedy niespełna roczek, a ja zdobyłam medal, wygrywając m.in. z Karoliną Jarzyńską. Pamiętam, że była to duża niespodzianka. W tym samym roku zdobyłam też srebrny medal w biegu przełajowym w Bydgoszczy, choć byłam po dość lekkich treningach. Wtedy zrozumiałam, że jeśli zacznę trenować mocniej, to będę w stanie osiągnąć duże sukcesy w biegach długich. To był dla mnie zapalnik, że warto poświęcić się bieganiu i podporządkować mu swoje życie.

Czujesz się spełnioną biegaczką?

Tak. W 2013 r. w Watford zapisałam się w historii polskiej lekkoatletyki, uzyskując trzeci najlepszy czas na dystansie 5000 metrów (15:16,11) – za Lidką Chojecką (15:04,88) i Wiolettą Janowską (15:08,38). Ten wynik sprawia, że jestem zadowolona i spełniona. Wiem, że była szansa pobiec jeszcze szybciej, nawet około 15:00,00, bo miałam wtedy super formę. Dwa dni później poleciałam do Cork, gdzie na dystansie 3000 metrów pobiegłam 9:01,56. Ten wynik do dzisiaj jest moim rekordem życiowym. Miałam wtedy mocny gaz w nogach.

Jesienią 2015 r. razem z mężem Karolem Nowakowskim uruchomiliście Akademię Biegową Amator Kiełpino. Jakim zainteresowaniem cieszy się ta inicjatywa?

Coraz większym, bo ciągle się rozrastamy. Mamy też Akademię Biegową w Gdyni i Akademię Biegową w Kościerzynie oraz w Kartuzch. Od trzech miesięcy mamy też Akademię Młodego Sportowca, zarażając sportową pasją dzieci od 4. do 13. roku życia. Działamy wszechstronnie. Uczymy je sprawności fizycznej, motywujemy mentalnie i mówimy sporo o odżywianiu.

Jakie są twoje plany biegowe na najbliższy sezon?

Na razie nie są jeszcze do końca sprecyzowane, więc wolałabym o nich nie mówić. Od blisko dwóch lat jestem amatorką i nie wyjeżdżam zimą na obozy klimatyczne. Na co dzień mam dużo obowiązków zawodowych, poza treningami z dziećmi jestem instruktorem fitness i prowadzę zajęcia korekcyjne w przedszkolu. Ostatniej zimy nie dało się dobrze przetrenować, bo nie było do tego warunków. Zima na Kaszubach jest pioruńska. Wszędzie jest łagodniej, a tu wali śniegiem albo nawierzchnia jest oblodzona. W tym roku podeszłam do tego z dystansem i nie napinałam się. Najtrudniejszy czas – grudzień i styczeń – jest już za nami, więc teraz będzie tylko lepiej.  Myślę, że niebawem zacznę trenować ze zdwojoną energią.

Rozmawiał Marek Wiśniewski

Czytaj także:

Weź udział w konkursie i wygraj konto premium na Spotify!

Adam Nowicki: Mój cel i marzenie to igrzyska olimpijskie w Tokio

Biegajmy mądrze #8: Dziesięć błędów początkujących biegaczy, których warto uniknąć

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png