2016.05.25

Mama biegaczka – jak dziecko zmieniło moje biegowe życie?

Nie śpią po dwanaście miesięcy, podrzucają śpiące dzieci znajomym. Krzyczą na porodówce, że za trzy miesiące półmaraton, i włamują się na stadiony. Tak wygląda życie biegowe mam – kobiet, które nigdy nie mają za dużo czasu.

bieganie, dzień matki, fot. shutterstock
Fot. shutterstock.com

Paula Radcliffe, rekordzistka świata w biegu maratońskim, pokazała, że można urodzić dziecko i wrócić do wielkiego biegania. Zrobiła to dwa razy. Za pierwszym w wyjątkowo spektakularny sposób. Wygrała maraton nowojorski dziewięć miesięcy po narodzinach córki Isli. Był rok 2007, Radcliffe miała 31 lat i wielu ekspertów chwytało się za głowę, słysząc, że znana biegaczka biega w ciąży po dwa razy dziennie i nie unika wymagających ćwiczeń siłowych. – Przestałam pić kawę, nie jadłam owoców morza, ale z biegania nie potrafiłam zrezygnować. Trenowałam nawet wtedy, kiedy przez brzuch nie widziałam już własnych stóp. Ale to nie był problem, bo nigdy na nie nie patrzę – żartuje ikona biegów maratońskich.

Narodziny dziecka zmieniają wiele. Jak dużo, wiedzą tylko biegające mamy. Niektórym odbierają szansę na sukces, innym stwarzają okazję do rozwoju.

Na przykład Katarzyna Włodarczyk, blogerka znana z bezkompromisowej szczerości i niezwykłego poczucia humoru. Kiedyś była zadbanym singlem... Potrafiła przyjść z pracy, umyć się, odpicować na bóstwo łącznie z malowaniem i pójść na fitness. A potem pojawiły się dzieci. Od 2013 roku w domu jest ich dwoje. Od tego czasu Biegająca Matka walczy o chwile, żeby wyrwać się na bieg. Uciec od tych kolek, zaparć, gorączek i małych dramatów. Czasem się udaje, a wtedy – wolność! Do czasu, kiedy człowiek nie zda sobie sprawy, że na piątym kilometrze ciągle jeszcze nuci któryś z przebojów Fasolek…

Tak to właśnie w moim życiu przeplata się teraz bieganie i wychowywanie. Jeszcze na porodówce, między dawkami gazu rozweselającego, krzyczałam na lekarza, żeby załatwił sprawę tak, abym mogła pobiec w kwietniu półmaraton. A to był koniec stycznia – wspomina Włodarczyk.

Szybki powrót do biegania na najwyższym poziomie planowała też Karolina Nadolska, rekordzistka Polski w półmaratonie. Kobieta, która królewski dystans pokonywała w 2:21. Rok temu urodziła córeczkę i wszystko miała zaplanowane. Długo w ciąży biegała i ćwiczyła. Do treningów wróciła bardzo szybko, ale zdecydowała, że będzie córkę karmić piersią i nie rozstanie się z nią ani na chwilę. By przygotować się do powrotu na trasy biegowe, pojechała z całą rodziną do USA. Na treningach biegało się jak marzenie, kontrolne starty potwierdzały formę, ale zmęczenie narastało. Dlaczego? Proza życia: Tosia nie przepada za spaniem.

Bywały noce, że nie spaliśmy z mężem w ogóle. Do dziś Tosia budzi się po osiem razy. Dla sportowca wyczynowego to jest dramat. Nie ma szans na regenerację, nie ma szans na wyniki – mówi 35-letnia dziś Karolina. No i nie udało jej się zdobyć kwalifikacji do Rio, a to było wielkie marzenie. Czy ta porażka podsuwa gorzkie myśli? Owszem. – Wychodzę na trening i nie wiem, po co biegam. Mam taki charakter, że potrzebuję celu. Teraz go nie widzę. Muszę się w końcu wyspać i zastanowić, co dalej – dodaje.

Trudne chwile osładza jednak sprawczyni całego zamieszania, czyli Tosia. Karolina nie żałuje, że nie rozstała się z dzieckiem na czas przygotowań. – Do końca życia bym żałowała, że ją zostawiłam na kilka miesięcy, kiedy była taka mała – wyznaje. Ze spokojem przyjmuje porażki i czeka na lepsze chwile. Bo kobieta, która doświadczyła macierzyństwa, się zmienia. Na lepsze. Dojrzewa, statecznieje.

Ta stateczność bardzo pomogła w bieganiu Dominice Stelmach, ultramaratonce, która po urodzeniu pierwszego dziecka rozkwitła sportowo. W tym roku zwyciężyła Wings for Life w Australii. Rok wcześniej w Poznaniu.

Przez długi czas próbowałam złamać trzy godziny w maratonie. Trenowałam w AZS, miałam mnóstwo czasu, ale jakoś nie szło – opowiada. – Po urodzeniu syna nie tylko zeszłam poniżej trzech godzin z zapasem 12 minut, ale też zdobyłam mistrzostwo Polski w biegach górskich. Dlaczego stało się to dopiero po narodzinach dziecka? Z prostej przyczyny: miałam mało czasu i musiałam nauczyć się dobrze nim gospodarować. No i przestałam też chodzić na imprezy – śmieje się Dominika Stelmach.

Dziś chłopców ma dwóch. Pierwszy z nich dał ćwiczyć i dał też pospać po treningach. Był tak grzecznym dzieckiem, że Dominika jeździła z nim sama na zawody. Zostawiała go śpiącego w wózku komuś znajomemu, a sama startowała na dziesięć kilometrów.

Ani chwili wytchnienia nie ma za to Karolina Michalczak z Zielonej Góry. Urodziła trójkę dzieci. I trudno powiedzieć, jak zmieniło się jej bieganie po urodzeniu dziecka, bo biegać zaczęła dopiero po pojawieniu się na świecie trzeciego z nich. Co ją wzięło na truchtanie? – Chciałam odzyskać tożsamość. Chciałam być Karoliną. Nie mamą, ale kobietą, która poza karmieniem, podcieraniem, przewijaniem, pilnowaniem, zabawianiem i karceniem robi też coś innego – opowiada.

I nie hamowała się w tym rozwoju. Poszła na całego. Nie tylko zaczęła biegać, ale założyła Stowarzyszenie Zielona Góro Zacznij Biegać, pisze dwa blogi, występowała w programach telewizyjnych, w których motywowała matki do sportu. Otrzymała też nominację na biegowego dziennikarza roku. Zatrudniła się również w sklepie sportowym jako doradca. Cały czas szuka chwili wytchnienia na trening.

Czasem, żeby potrenować na ulubionym stadionie, muszę się na niego włamywać, bo jest tak późno, kiedy położę całą trójkę spać. Bywa też, że rano sadzam całą brygadę przed bajkami na półtorej godziny, bo muszę dospać, zregenerować się. Zdarza się też, że po długim wybieganiu napiję się wody z dzbanka na tarasie i opłuczę ciało wodą z węża ogrodowego, żeby zaraz zabrać się za obowiązki. Tak to wygląda… Ale i tak ciągle warto – przekonuje Karolina Michalczak.

Warto, choćby przyszło odpuścić sobie ściganie na oficjalnych zawodach. Takie imprezy darowała sobie Katarzyna Penar, biegaczka amatorka z Warszawy. Sama przyznaje, że uwielbia rywalizację we wszystkim, co robi. W bieganiu też chciała się ścigać, ale gdy pojawiła się rodzina, dzieci – odpuściła. – Rzadko mi się to zdarza i z trudem przychodzi. Ale doszłam do wniosku, że bieganie, owszem, jest ważne, ale dzieci są najważniejsze. Muszę mieć czas dla nich, dlatego tylko truchtam dla frajdy. Nie startuję – mówi.

Redakcja Runner’s World

Czytaj także:

Warszawianin z Dolnym Śląskiem w sercu

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png