2018.04.25

Od pomysłu do srebrnego ekranu, czyli jak powstaje film

Lubisz kino? Często siadasz w wygodnym fotelu tylko po to, by na chwilę znaleźć się w innym świecie? A zastanawiałeś się kiedyś nad tym, jak powstaje film, jaką drogę przeszedł od pomysłu do realizacji, która gości na twoim ekranie? Zapytaliśmy o to Stanisława Mąderka – reżysera, scenarzystę i producenta filmowego.

Stanisław Mąderek – absolwent PWSFTiT w Łodzi. Reżyser, scenarzysta, producent filmowy. Z pasji także aktor i kompozytor muzyki filmowej. Twórca filmów fabularnych, seriali telewizyjnych, reklam, teledysków i niezależnych animacji, filmów krótkometrażowych. Eksperymentuje z fotogrametrią oraz filmami 360/180 na potrzeby wirtualnej rzeczywistości.

Co dla Ciebie jest ważne, gdy oglądasz jakąś produkcję? Na co zwracasz uwagę w pierwszej kolejności?

To zmieniało się w zależności od tego, którą dziedzinę twórczości filmowej w danym czasie zgłębiałem. Zaczynałem od pracy z kamerą, więc na początku zwracałem uwagę przede wszystkim na zdjęcia i światło, potem przyszedł czas na montaż, warsztat aktorski, reżyserię, scenariusz, muzykę, a wreszcie zaawansowane, generowane komputerowo efekty specjalne. Po latach zdałem sobie sprawę, że w tamtym okresie umykał mi najważniejszy element – film jako film: kompletne dzieło sztuki, którego zadaniem jest wywołać określone emocje, doznania estetyczne, zostawić po sobie jakieś wartościowe przemyślenia. Jestem bardzo szczęśliwy, że już od dawna właśnie na nic szczególnie nie zwracam uwagi siedząc w kinie – po prostu oglądam film, śmieję się, wzruszam, przeżywam, a wszystkie informacje warsztatowo-techniczne po prostu wchłaniam automatycznie i mogę je z łatwością przeanalizować krok po kroku, ale już po wyjściu z kina.

Jaki jest twój ulubiony film?

Może zabrzmi to dziwnie, ale nie mam i nigdy nie miałem ani jakiegoś jednego ulubionego filmu, ani reżysera, ani aktora. Mój pokój nie jest obwieszony plakatami, nie zbieram figurek, gadżetów czy wycinków prasowych. Istnieje wiele produkcji, które od wczesnego dzieciństwa kształtowały mnie, wpływały na mój sposób patrzenia na film. Każdy twórca ma przecież do zaoferowania coś innego i właśnie ta różnorodność dała mi najwięcej. Dzięki niej z łatwością dopasowuję się teraz do każdego stylu filmowego, z którym przychodzi mi pracować – czy to komedia czy dramat, film sensacyjny, science fiction, fantasy, horror, czy nawet miłosny erotyk.

Recepty na sukces nie ma, jednak proces powstawania dzieła dla wszystkich jest taki sam. Spróbujmy proszę przeanalizować ten schemat. Krok pierwszy to pomysł…

Oczywiście, zaczynamy od pomysłu. A skąd pomysł? Najlepsze biorą się po prostu z życia, z obserwacji, z „tego, co nas boli” albo „co nam w duszy gra”. Wiele pomysłów na filmy lub konkretne sceny po prostu mi się przyśniło. Drugi krok powinien być rozbity na dwa: rozpoczęcie prac nad scenariuszem i określenie choćby przybliżonego budżetu, by jak najszybciej zacząć zdobywanie pieniędzy na produkcję. Konkretne ustalenie, na co tak naprawdę możemy sobie pozwolić, z czym damy radę w naszych warunkach, jest bardzo ważne.

Jak powstaje scenariusz?

Najpierw tworzymy ogólny zarys treści, myśl przewodnią, najważniejszy, ostateczny cel, do którego wszyscy dążą, głównych bohaterów oraz ich przeciwników. Potem powstają wątki poboczne, dodatkowe postaci, kolejne sceny z opisami klimatu dialogów, a wreszcie też same dialogi. Każdy scenarzysta ma swoje sposoby tworzenia, więc ta kolejność miesza się i ewoluuje, czasami do ostatniej chwili nie mamy finalnej wersji tekstu, a bywa, że nawet już po pierwszej wersji montażowej filmu część scenariusza zostaje zmieniona.

Zanim padnie słynne „kamera – akcja” warto powiedzieć jeszcze czym jest scenopis.

Scenopis to taki plan techniczny tworzonego filmu, uwzględniający ustawienia i ewentualne ruchy kamery, dokładne omówienie akcji i zachowań aktorów, dialogi, kostiumy, rekwizyty, scenografię, itp. Bardziej medialną odmianą jest storyboard, czyli scenariusz rozrysowany i rozpisany w wersji obrazkowo-tekstowej, bardzo zbliżonej do komiksu i często dorównujący mu jakością i artystyczną klasą. Obecnie stosujemy też animatiki, czyli storyboardy animowane różnymi metodami, które poza kompozycją i kolejnością poszczególnych ujęć uwzględniają też ich dynamikę i czas trwania, co jest ogromnie przydatne podczas tworzenia skomplikowanych animacji komputerowych czy efektów specjalnych.

Czy następny krok to już plan filmowy? Jak się go organizuje?

W zależności od rozmachu produkcji, tych kroków przed wejściem na plan może być jeszcze wiele. Projektowanie i wykonanie scenografii oraz kostiumów, przygotowanie aktorów nie tylko do scen dialogowych, ale też np. do pracy z bronią, scen walki – to czasami całe miesiące treningów. Do tego mogą dojść nauka choreografii do scen tanecznych, studyjne nagrania piosenek (jeśli tworzymy np. musical), planowanie i wybieranie najlepszych technik dla uzyskania wymaganych w danej scenie efektów specjalnych lub sekwencji kaskaderskich. Przed wejściem na plan trzeba przebrnąć przez cały, bardzo złożony etap przedprodukcyjny (preprodukcyjny – przyp. aut.), trwający często kilka, a nawet kilkanaście miesięcy. A sam plan zdjęciowy, no cóż... Z doświadczenia wiem, że najbardziej kłopotliwe jest zebranie wszystkich członków ekipy w jednym miejscu, w tym samym czasie. Oczywiście przede wszystkim mam na myśli aktorów, epizodystów i statystów, bo są to ludzie, którzy pracują w teatrach, operach, czy przy serialach telewizyjnych. Znalezienie takiego terminu, by wszystkim osobom w danej scenie pasował, często graniczy z cudem. Później wszystko zależy od wizji reżysera, złożoności i charakteru sceny, a przede wszystkim od budżetu.

I wreszcie pojawiasz się ty – reżyser. Jaka jest Twoja rola?

Reżyser powinien pojawiać się już na samym początku i trwać do samego końca, na prawie każdym etapie produkcji. Wiadomo, że nie będę szył kostiumów czy zbijał zastawek scenograficznych, ale już akceptacja wszelkich projektów jest jednym z moich obowiązków. Podobnie: przygotowanie aktorów do każdej ze scen, długie rozmowy z operatorem obrazu na wiele miesięcy przed zdjęciami, dyskusje z kompozytorem muzyki. Na planie: prowadzenie, nadzorowanie i rozdawanie pozytywnej energii wszystkim członkom ekipy, z obu stron kamery. I na koniec: przesiadywanie tygodniami na montażu. Przeraża mnie taka dziwna moda, że reżyser wchodzi na 5 minut na plan, po paru uwagach rzuca: „No i tak róbcie, nara!”, po czym zostawia wszystko asystentowi, operatorowi obrazu i kierownikowi planu, znikając na jakąś chałturę. Jeszcze bardziej przeraża mnie modna absencja reżysera na montażu: „Heniu, sklej mi z tego 3 minuty, nara!” – no to już moim zdaniem powinno całkowicie dyskwalifikować reżysera. Montaż ma ogromny wpływ na cały, ostateczny wygląd filmu, więc reżyser powinien być, moim zdaniem, obecny przy każdej sklejce.

Czy macie na planie jakiś tajne szyfry, komendy i polecenia zrozumiałe tylko w waszym, filmowym środowisku?

Oczywiście, jak w prawie każdym zawodzie, w naszym światku też istnieją charakterystyczne zwroty. Jeszcze za czasów mojej pracy na taśmie filmowej, przechodnie robili wielkie oczy na hasła: „bobinka”, „gacie”, „setka”, „jodówka”, „wołanie”, „blenda”, „na niemo” i wiele, wiele innych. Teraz dominuje terminologia angielska, która już prawie całkiem wyparła stare, polskie zwroty i nazewnictwo filmowe. Mnie zawsze bawi anglojęzyczna wersja nazwy członka ekipy, odpowiedzialnego za utrzymanie ostrości obrazu, czyli „ostrzyciela”. „Focus Puller” brzmi dla mnie jakoś tak dwuznacznie...

Gdybyś miał wskazać jedną rzecz, którą najbardziej lubisz w swojej pracy to byłoby to…

Wspólne, kreatywne działania z fantastycznymi, niezwykle utalentowanymi ludźmi, których mam zawsze ogromną przyjemność poznawać na planach zdjęciowych.

Ostatni krok – postprodukcja, czyli?

Znów: temat–rzeka. Selekcjonowanie materiału, montaż, udźwiękowienie, postsynchrony, efekty specjalne, korekcja kolorów – masa elementów, które wpływają na ostateczny efekt ekranowy. Postprodukcja bywa najbardziej czasochłonnym etapem tworzenia filmów.

Nad czym teraz pracujesz?

Kończę prace nad teledyskiem realizowanym w całości na greenscreenie, z fenomenalną grupą taneczną, przerabiam reklamę pewnej niezwykłej, warszawskiej restauracji, animuję efekty specjalne do reklamy jednej z największych, światowych sieci handlowych, zaczynam tworzenie spotu promocyjnego najbardziej chyba w Polsce obleganego konwentu fanów fantastyki oraz tradycyjnie: w każdej wolnej chwili wracam do czasochłonnej postprodukcji mojego autorskiego, pełnometrażowego filmu fabularnego „Gwiazdy w Czerni”.

Dziękuję za rozmowę! 

Rozmawiała Oktawia Staciewińska

PKO Bank Polski wraz z Muzeum Kinematografii w Łodzi zapraszają na wystawę „Od negatywu do kopii”. To multimedialna ekspozycja stała, która jest jedną z najważniejszych wystaw poświęconych technice filmowej. Przedstawiona została na niej historia montażu filmowego i rewolucyjne w tej dziedzinie wynalazki. Warto pamiętać, że w nieodległej przeszłości filmy montowano przy dużych stołach montażowych przy użyciu nożyczek, sklejarek i przezroczystej taśmy klejącej. Na wystawie można zapoznać się z urządzeniami z tych właśnie czasów: z lat 50., 60. i 70. XX wieku, a wśród nich Acmiola, w której montuje się taśmę w pionie. Zaprezentowane zostały również sylwetki ludzi, którzy wpadli na to, że kolejność ujęć można zamieniać oraz wspaniała „Podróż na księżyc” Georgesa Mélièsa z 1901 r. Goście Muzeum mają szansę sami opanować podstawy sztuki montażu. Cykl zajęć oraz elementy multimedialne ekspozycji pozwalają każdemu, bez względu na wiek i doświadczenie, poczuć się prawdziwym montażystą. Zajrzyj do Muzeum Kinematografii w Łodzi! 

Czytaj także:

Sztuka bez tajemnic. Dzieci pytają, eksperci odpowiadają. Rusza 25. Bydgoski Festiwal Operowy

To ciekawe historie angażują widza

„Ten duch to upiór tej opery”, czyli o fenomenie musicalu

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png