2018.04.13

„Ten duch to upiór tej opery”, czyli o fenomenie musicalu

W najbliższą sobotę, 14 kwietnia, z okazji dziesięciolecia wystawiania musicalu „Upiór w Operze” w Polsce i trzydziestolecia na Broadwayu, w Operze i Filharmonii Podlaskiej odbędzie się drugi zlot fanów musicalu. Zdecydowanie warto w tym czasie wybrać się do Białegostoku!

Fragment musicalu „Upiór w Operze" Fot.:Kajus W. Pyrz/SHAKE

Trudno sobie wyobrazić, że są wśród nas tacy, którzy nie widzieli, albo przynajmniej nie słyszeli o musicalu „Upiór w Operze” autorstwa Andrew Lloyd Webbera. Swoją światową premierę miał na deskach londyńskiego Her Majesty’s Theatre. To najdłużej, bo nieprzerwanie od 30 lat, grany spektakl na Broadwayu. To także drugi, po Les Misérables, najdłużej wystawiany w historii jego londyńskiego odpowiednika, czyli West Endu. Jego fabuła oparta jest na powieści Gastona Leroux z 1911 r., jednak polska interpretacja musicalu wykracza poza miłosny trójkąt głównych bohaterów. Muzycznym językiem opowiada o problemie tolerancji, naszych podświadomych lękach i konfrontacji z nimi. Polska premiera „Upiora w operze”, w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego, odbyła się w Teatrze Muzycznym Roma wiosną 2008 r.

„Upiór w operze” jest najpiękniejszym musicalem, jaki kiedykolwiek powstał. Tworzą go porywająca fabuła, wspaniałe kreacje aktorskie, ale przede wszystkim niezwykłe kompozycje Andrew Lloyda Webbera, absolutnego mistrza pracy motywicznej. Musical ma swoją specyfikę, wymaga kilku genialnych motywów, które powracają w kolejnych wariacjach. Brytyjski kompozytor posiadł tę sztukę jak nikt inny – to dlatego wychodząc ze spektaklu nucimy jeszcze długo te wyjątkowe kompozycje – mówi Wojciech Kępczyński, dyrektor Teatru Roma i reżyser „Upiora w operze” w Operze i Filharmonii Podlaskiej.

Podczas jednego ze spektakli wystawianego na deskach warszawskiej Romy na widowni zasiadł sam Andrew Lloyd Webber. 5 lat później spektakl mogli zobaczyć widzowie Opery i Filharmonii Podlaskiej. Teraz, po 10 latach od polskiej premiery, powrócił on na afisz w Białymstoku.

Opera i Filharmonia Podlaska jest miejscem niezwykłym, posiadającym doskonałe i wprost wymarzone warunki techniczne. Założenie jest takie, że oto przenosimy przedstawienie z Teatru Muzycznego ROMA do Białegostoku. Myślę, że jest w tym miejscu skupienie potrzebne do tego, aby obejrzeć nie tylko nasz musical, ale każdy spektakl. Nie chciałbym natomiast mówić o samym budynku. Najważniejsze jest przecież to, co dzieje się na scenie. A dalej – to, co dzieje się między aktorami a publicznością. Wszyscy wiemy, że w pewnym momencie gaśnie światło i nie widzimy już budynku. Liczy się tylko aktor i scena dodaje Wojciech Kępczyński.

W najbliższą sobotę, 14 kwietnia z okazji dziesięciolecia „Upiora” w Polsce i trzydziestolecia na Broadwayu w Operze i Filharmonii Podlaskiej odbędzie się drugi zlot fanów musicalu. Zdecydowanie warto w tym czasie wybrać się do Białegostoku!

Fragment musicalu „Upiór w Operze" Fot.:Kajus W. Pyrz/SHAKE

„To upiór tej opery ma we władzy sny”

Pierwszą Christine była ówczesna żona Webbera – Sarah Brightman. Partia wokalna została napisana specjalnie pod jej możliwości głosowe. Najwyższym dźwiękiem było e3 kończące utwór tytułowy. I choć to zaledwie jeden tak wysoki dźwięk, cała partia jest niezwykle wymagająca. Aktorka wcielająca się w śpiewaczkę paryskiej opery prezentuje w różnych ariach swoje możliwości. Co więcej, jest na scenie niemal nieprzerwanie w trakcie drugiego aktu. To bardzo męczące fizycznie, stąd twórcy teatralnych wersji zastosowali kilka rozwiązań. Przede wszystkim część partii wokalnej jest nagrana wcześniej i odtwarzana w trakcie spektaklu. Pomaga to wokalistce zaoszczędzić głos, jak również widzom cieszyć się czystym dźwiękiem. Podczas sceny, w której Upiór i Christine płyną łodzią, nie są bowiem słyszalne odgłosy maszyn odpowiedzialnych za zmiany scenografii. Bardzo często również wspomniana nuta e3 odtwarzana jest z taśmy, by nadmiernie nie obciążać strun głosowych Christine.

„W harmonii splata się i głos, i myśl”

„Upiór” został wystawiony w ponad 100 miastach w około 20 krajach na świecie. Jedynie adaptacja węgierska i polska są produkcjami typu non-replica, co oznacza, że zostały wyróżnione rzadkim przywilejem i nie musiały być przeniesione z West Endu jeden do jednego. Polska inscenizacja została unowocześniona i zrealizowana z filmową wręcz płynnością. Przy produkcji spektaklu pracowało w sumie ponad 500 osób, z czego 100 przy samych dekoracjach. W teatrze uszyto 300 kostiumów, na które wykorzystano 1,3 tys. metrów kwadratowych tkanin, 100 par butów oraz 50 peruk. Do tego jeszcze 150 kg pasmanterii i 8 km frędzli!

Równie imponujące są liczby związane z muzyką. Musical wymaga 27-osobowej orkiestry. Najważniejsze partie wykonywane są przez skrzypce. W składzie są także syntezatory. Przedstawienie wymaga bowiem odtworzenia nagranych wcześniej śladów dźwiękowych, w tym perkusji elektronicznej czy gitary basowej.

Pomysł na przeniesienie musicalu na srebrny ekran padł na początku lat 90tych minionego stulecia. W rolach głównych mieli wystąpić odtwórcy ról w wersji teatralnej - Michael Crawford i Sarah Brightman. Rozwód piosenkarki z kompozytorem „Upiora” uniemożliwił realizację planu. Udało się go zrealizować w 2004 r., kiedy to na ekrany kin trafiła adaptacja filmowa dzieła Webbera, który zresztą został producentem filmu. W rolach głównych wystąpili Gerard Butler jako Upiór, Emmy Rossum w roli Christine, oraz Patrick Wilson, czyli Raoul. Jest to najdroższa niezależna produkcja w dziejach kina. Muzyka w filmie grana jest przez orkiestrę składającą się aż z 110 muzyków.

„Upiór” zachwyca, czaruje, przenosi w inny świat. Ten filmowy, ale zwłaszcza ten żywy, na deskach teatru. Trudno mnie wzruszyć, ale autorom libretta Upiora to się udało. Cieszy mnie niezwykle, że libretto napisane przez Richarda Stilgoe’a Webber uznał za zbyt lekkie i dowcipne i postanowił zlecić przerobienie go Charlesowi Hartowi. Tchnął on w tekst świeże romantyczne i czułe elementy. Rola Christine nie jest dla mnie, ale może kiedyś dane mi będzie wcielić się w rolę Carlotty Giudicelli lub którejś z Pan Giry? –  mówi Anna, studentka klasy śpiewu łódzkiej Akademii Muzycznej

 „Upiora w operze” obejrzało dotychczas około 80 milionów ludzi na całym świecie.

PKO Bank Polski jest sponsorem strategicznym Opery i Filharmonii Podlaskiej Europejskiego Centrum Sztuki w Białymstoku.

Oktawia Staciewińska

Czytaj także:

Jazz dawnego Berlina w Warszawie

Kalisz rozbrzmiał muzyką dawną

Poznaj nasze „miny polskie”. Nowy spektakl premierowy w Teatrze Polskim w Warszawie

loaderek.gifoverlay.png