2016.10.13

W Poznaniu maratończycy dali radę

Tłumy na starcie, kapitalna Agnieszka Gortel-Maciuk, łaskawa pogoda, mnóstwo pozytywnej wielkopolskiej energii i ponad 2 tysiące zawodników, którzy pobiegli razem dla Kasi.  Za nami 17. PKO Poznań Maraton.

W Poznaniu maratończycy dali radę

Relacje zaczniemy od bohaterki niedzielnego biegania. To, że Agnieszka Gortel-Maciuk będzie najszybsza wśród kobiet nie jest specjalną niespodzianką. Wiadomo, że jest świetną biegaczką i że uchodziła przed startem za faworytkę. Niespotykane było to, że wyprzedziło ją tylko 5 mężczyzn.

– Przyznam, że nie przypominam sobie takiego startu, gdzie byłam wolniejsza tylko od garstki biegaczy. Może kiedyś byłam 10 albo 11 w klasyfikacji generalnej, ale nigdy 6. A mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie mięsień pośladkowy, który dał się we znaki w drugiej części dystansu. Byłam przygotowana na rekord trasy. Organizatorzy zadbali, żebym mogła go pobić i proszę koniecznie to podkreślić, bo trasa była skrojona na moje potrzeby. Przeszkodziła mała kontuzja. Na podbiegach wszystko było w porządku, ale niestety nie mogłam się rozpędzić na zbiegach. I tu uciekały cenne sekundy. Cała sytuacja miała jednak plusy. Kontemplowałam ten maraton. Wreszcie słyszałam co do mnie mówią kibice i nawet się specjalnie nie zmęczyłam. Wiedziałam po prostu, że nie mogę pobiec na sto procent – stwierdziła najlepsza w rywalizacji kobiet

Idąc kobiecym tropem przedstawmy dwie pozytywne biegaczki z Murowanej Gośliny. Agnieszka i Basia, czterdziestoletnie przyjaciółki. Agnieszka spokojna, a Basia to wulkan energii. Lepiej pobiegła ta wyciszona.

Pierwszy raz biegłam w maratonie. 3.56 to chyba niezły czas. Jestem zadowolona. Tym bardziej, że mam dom na głowie, dwójkę dzieciaków i pracuję na półtora etatu w szpitalu jako pielęgniarka. Pyta pan jak znalazłam czas na przygotowania do maratonu? Kwestia organizacji. Nie będę bić piany i udawać bohaterki. Powiem po prostu, że się da i już. Dom, praca, dzieci to żadne wytłumaczenie. Dla mnie żadne. Inni mogą się tak tłumaczyć - zakończyła.

Aga się nie docenia. Mówi, że pracuje na półtora etatu w szpitalu. Moim zdaniem pracuje na cztery i pół. Prowadzenie domu, wychowanie dzieci i wyręczanie męża to trzy dodatkowe. Ja mam to samo – stwierdziła Basia i dalej opowiadała już o samym biegu. – Wspaniali kibice na trasie, potwierdziło się to, co mówili moi znajomi, którzy biegli już w Poznaniu. Nie wiem, czy dzięki nim, czy dzięki pozytywnemu nastawieniu, ale nie miałam na trasie żadnych kryzysów. Nic mnie nie bolało, nie cierpiałam ani chwili. Ile to się nasłuchałam o „ścianach”, o walce ze sobą, żeby nie zejść z trasy. Nie ze mną takie numery Bruner. Dodam jednak, że pokonałam trasę w nieco ponad 5 godzin, więc może dlatego było ze mną tak dobrze – podsumowała.

Niewiele krócej biegł Krzysztof. Kazał sobie mówić po imieniu, mimo że siwe włosy i broda nakazywałyby więcej szacunku. To była szybka rozmowa. Pełna konkretów.

- Tekturowa korona na głowie to oczywiście symbol odhaczonej korony maratonów polskich?
- Tak i to w jednym roku.
- Gdzie było najciężej?
- Trzy ostatnie starty dały mi w kość. Najbardziej jednak Wrocław. Chłodno to tam nie było, oj nie było.
- Wrażenia z Poznania?
- Byłem zdeterminowany tą koroną. Zmęczony już, ale musiałem dać radę. Pogoda była dobra do biegania. Rześko. Ze dwie mżawki w trakcie. Przydałyby się we Wrocławiu.
- Teraz chyba zasłużony odpoczynek?
- Nie za długi. Za tydzień biegnę „połówkę”, za dwa maraton w Toruniu.
- Co na to ortopedzi?
- Unikam, nie chodzę do nich. Jeszcze by mi zabronili maratonów.

Można i tak. Jeszcze krótko o pogodzie. Prognozy były złe. Miało lać i być chłodno. Skończyło się na dwóch mżawkach, o czym wspomniał Krzysztof. My zagadnęliśmy o pogodę księdza. Uwijał się w sutannie między kibicami.

Sam biegam. Na razie mam za sobą debiut w półmaratonie. Wiem jak bardzo pomógł mi doping wiosną i dlatego jestem tu dzisiaj. O pogodę się wystaraliśmy. Wiadomo gdzie i wiadomo z kim – podsumował puszczając oko.

Zakończymy tradycyjną „czapką z głów” dla biegowych filantropów. Tym razem 2279 osób przypięło do koszulek kartki  z napisem „biegnę dla Kasi”. Teraz swoje zrobi Fundacja PKO Banku Polskiego, przekazując darowiznę na leczenie 2-latki, która od urodzenia cierpi na rzadką chorobę genetyczną – dysplazję diastroficzną, powodującą m.in. zniekształcenie kości i stawów.

Krzysztof Łoniewski
Dziennikarz programu III Polskiego Radia

  • Podczas tegorocznej edycji imprezy na ulice Poznania wybiegła rekordowa liczba zawodników. Do mety dotarło 5888 osób. Pierwsze miejsce zajął Kenijczyk Terer Dickson (2:16:58), drugie Amerykanin mieszkający w Lublinie Christopher Zablocki (2:21:16). Trzecie miejsce zdobył Mindaugas Virsilas z Litwy (2:26:03). Najszybszą kobietą PKO Poznań Maratonu okazała się Agnieszka Gortel-Maciuk z czasem 02:35:39. Drugie miejsce przypadło Arlecie Meloch (02:42:51), a trzecie Izabeli Parszczyńskiej (02:45:11).

Czytaj także:

Setki maratończyków w stolicy Podkarpacia

Sukces 2. PKO Biegu Charytatywnego

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png