2017.03.29

Biznes jest jak maraton

O tym co łączy biznes i bieganie rozmawiamy z klientem PKO Banku Polskiego - Markiem Koprasem. Pan Marek zarządza rodzinną firmą Kopras we Wronkach koło Poznania. To jeden z największych europejskich producentów szalunków do wykopów.

Marek Kopras

Jak sami Państwo podkreślacie, Kopras to firma rodzinna. Czy także wspólnie biegacie?

Tak, to nie tylko wspólna praca. Biega moja córka i zięć. Często razem trenujemy i startujemy w zawodach. Wyjazdy na maratony i półmaratony to wyprawa rodzinna. Żona z wnuczką kibicują na trasie i na mecie. Wtedy mamy też okazję spędzić razem weekend, iść do zoo, teatru lub muzeum w innym mieście niż Poznań.

Czy prowadzenie firmy można porównać do biegu? Jak wyglądał Pana start?

Jeśli chodzi o biznes, to zaczęło się dosyć dawno, bo 30 lat temu. Niebawem - 1 kwietnia - będziemy obchodzili rocznicę. Były to inne czasy, a ja świeżo po studiach i wojsku zaczynałem od pożyczonej od teścia taczki i betoniarki. Można powiedzieć, że biznes jest jak maraton. Bardzo się bałem pierwszego biegu, czy go ukończę czy dam radę. Są przecież łatwiejsze i trudniejsze kilometry, czyli w języku biegaczy tzw. ściana. Wtedy należy uwierzyć w siebie, bo najpierw odmawia głowa, a potem nogi. Tak samo w biznesie, każdy mur jest do przejścia, można ją ominąć, przeskoczyć lub poszukać jakichś drzwi drzwi. Jestem teraz na 30. kilometrze maratonu. Popracuję jeszcze 12 lat i wtedy pójdę na emeryturę. Albo zapiszę się na następny bieg.

Powiedział Pan w jednym z wywiadów, że dostarczanie szalunków to nie tylko biznes, ale też misja. Na czym ona polega?

Żeby odnieść pełen sukces w biznesie, musi on przynosić korzyści nie tylko mnie, ale przede wszystkim tym, którym dostarczam szalunki. Jest to produkt, który chroni życie ludzi pracujących w wykopach. Temat jest bardzo niedoceniany i pomijany przez lata. Po wypadku na mojej budowie i przysypaniu ludzi w wykopie (na szczęście nikt wtedy nie zginął), postanowiłem popracować nad tym, aby inni mogli posiadać takie urządzenia. Wtedy było ich w Polsce mało, a technologie okazywały się bardzo drogie. Musiałem wprowadzać normy, szkolić ludzi i tak dzieje się do dzisiaj. Praca w wykopie podczas układania rur przy głębokości ok. 2 metrów jest bardziej niebezpieczna niż praca górnika 700 metrów pod ziemią. Jestem przekonany, że dzięki mojej pracy zapobiegłem wielu tragicznym wypadkom. Jeśli przez te 30 lat pracy przyczyniłem się do uratowania chociaż jednego człowieka, to było warto.

Pana firma działa na rynku europejskim, prowadzi Pan liczne wykłady, szkolenia i warsztaty. Kiedy więc znajduje Pan czas na bieganie?

Bieganie na pewno nie jest stratą czasu. To chwile na naukę, przemyślenia. Można to robić gdziekolwiek. Dlatego biegam we Wronkach, Poznaniu, Warszawie, na Śląsku, w Niemczech, w Bukareszcie, Sofii, czyli wszędzie, gdzie jestem w podróży służbowej. Bieganie nie wymaga specjalistycznego sprzętu. Wychodzę z hotelu przed lub po spotkaniach lub targach i biegam. W tym czasie słucham książek, uczę się języków. Często wychodzę na trening wieczorem, ok. godz. 22-23. Potrafię też zrobić sobie przerwę w południe i iść pobiegać. Odświeża to umysł. Wtedy też wpadają do głowy najlepsze pomysły.

Czy bieganie pomaga Panu w prowadzeniu firmy?

Myślę, że poprawia kondycję fizyczną i psychiczną. A zdrowy biznesmen to skuteczny biznesmen! Za tym idzie zdrowy styl życia i dieta. Bieganie wymaga dyscypliny. Poza tym sprawia, że uwalniają się hormony szczęścia, a to poprawia bardzo potrzebną w biznesie pewność siebie.

Czy Pana klienci też biegają? Może razem z Panem?

Tak, biegają. Najczęściej jednak biegam sam, wtedy kiedy mam czas. Ale jestem przekonany, że podczas maratonu biegnie ze mną setka moich klientów, np. w Warszawie czy Poznaniu.

Jak często Pan trenuje? I w jakich miejscach najchętniej?

Trenuję 3-5 razy w tygodniu. Lubię naszą puszczę Nadnotecką, parki, jeziora Poznania, Łazienki Warszawskie, mosty Torunia, promenadę Sopot czy Kołobrzeg. Dobrze się też biega Brzegiem Dunajca.

Czy startuje Pan w biegach masowych?

Startuję w maratonach i półmaratonach, np. PKO Półmaratonie Szczecin, PKO Poznań Półmaratonie czy PKO Poznań Maratonie, ale także w krótszych biegach na 5 i 10 kilometrów. Często biorę też udział w imprezach charytatywnych. Rywalizacja motywuje mnie do treningu i staram się z roku na rok poprawiać wyniki.

Co jest dla Pana biznesowym medalem, czyli największym sukcesem?

Największym biznesowym sukcesem jest dla mnie to, że mogę nieprzerwanie od 30 lat dostarczać urządzenia chroniące ludzkie życie. Jeśli chodzi o sport, oprócz biegania, moją wielką pasją są konie i za największy sukces w tej dziedzinie uważam zwycięstwo w Halowym Pucharze Polski w skokach przez przeszkody w kategorii biznes, sponsorowanym zresztą w 2012 r. przez PKO Bank Polski. Dzięki temu wygrałem plebiscyt na sportowca amatora roku „Głosu Wielkopolskiego” . Cały czas jeżdżę na koniach i je hoduję. Często jestem także na Cavaliadzie.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych sukcesów!

Joanna Kornaga
Ekspert PKO Banku Polskiego

Czytaj także:

Trzymam rytm

Bieganie sprawia mi radość

Pliki do pobrania

loaderek.gifoverlay.png