2015.01.22

Granice kompetencji rodziców w kwestii edukacji finansowej dzieci

Może nam się wydawać, że jako rodzice jesteśmy najmniej kompetentni do edukowania naszych dzieci w zakresie finansów. Zdecydowanie lepiej i łatwiej scedować to niewdzięczne zadanie na zewnętrznych specjalistów, ekspertów, doradców czy po prostu nauczycieli. Czyżby?

Granice kompetencji rodziców w kwestii edukacji finansowej dzieci

Nawet jeśli przyznajemy się do niewiedzy finansowej, to mamy na myśli wiedzę specjalistyczną, głównie dotyczącą inwestycji lub prognozowania rynków finansowych. Ale na co dzień jesteśmy ekspertami od drobnych spraw finansowych. Zarabiamy, wydajemy, czasami oszczędzamy, szukamy przecen, unikamy zbyt dużego ryzyka. Ale też popełniamy masę błędów, z których czasem wyciągamy wnioski na przyszłość, choć nie zawsze. Wreszcie skupiamy się na istotnych, koniecznych decyzjach, takich jak zakup artykułów spożywczych, wybór mieszkania czy samochodu albo na co oszczędzać. Czyż nie jest prawdą, że robiąc coś codziennie, lub po prostu wykonując konkretną czynność, nabieramy wprawy i zwiększamy poziom naszej wiedzy?

  • A jeśli tak, to zastanówmy się, jak dużo wiemy w kwestiach praktycznych, które jesteśmy w stanie przekazać naszym dzieciom? Przypuszczam, że znacznie więcej, niż mogłoby nam się wydawać.

Jest oczywiste, że zakres tego, czego nie wiemy, jest znacznie większy niż to, co wiemy. Problem w tym, że mamy skłonność do skupiania się na naszej niewiedzy, gdy przychodzi nam najlepiej wykorzystać naszą wiedzę. Wystarczy posłuchać w telewizji eksperta wypowiadającego się na tematy ekonomiczne, by szybko uznać, że nic z tego nie rozumiemy, a skoro jest to ekspert i występuje w telewizji, z założenia wie od nas więcej. Tym samym nasza wiedza wydaje się tak mało znacząca, że do głowy nam nie przyjdzie, by uznać siebie za ekspertów w dziedzinie finansów osobistych. Tym samym tracimy pewność, że nasza wiedza może w jakimś stopniu być przydatna dla naszych dzieci.

Najczęściej uznajemy, że coś wiemy na pewno, o ile przerobiliśmy to w praktyce, skutek był mierzalny i konkretny (pozytywny lub negatywny), i mamy na ten temat wyrobione, własne zdanie. To właśnie ten zakres wiedzy nadaje sens naszej pracy zawodowej i odpowiada za podejmowanie kolejnych decyzji. Jesteśmy przekonani, że w danym momencie podejmujemy decyzję najlepszą z możliwych, nawet jeśli czynniki obiektywne i zewnętrzne stoją w sprzeczności z naszym zdaniem. Niestety, naszą pewność łatwo obalić, zarówno w dobrej, jak i w złej wierze. Dobrze, jeśli posłuchamy kogoś, kto umie ostudzić nasze emocje i wskazać alternatywne rozwiązania. Źle, jeśli podążamy za radą doradcy czy przekazem reklamowym, który sugeruje podjęcie decyzji niezgodnej z naszymi pierwotnymi założeniami, przez co zaczynamy nadmiernie ryzykować lub zbyt dużo wydawać. Nasuwa się wniosek, że nie powinniśmy być stuprocentowo pewni nawet stanu naszej obecnej wiedzy. Z wielu powodów.

Po pierwsze założenie, że skoro w przeszłości coś działało, to i w przyszłości będzie podobnie, jest założeniem błędnym. Po drugie, nawet jeśli strategia byłaby bez zarzutu (np. oszczędzaj 10 proc. swoich dochodów), to sytuacja globalna mogła na tyle ulec zmianie, że stosowanie starej strategii w obecnych czasach jest albo zbyt ryzykowne, albo już nie tak zyskowne. Po trzecie, nie zapominajmy o roli przypadku. Tak naprawdę nigdy nie dowiemy się, czy np. dana inwestycja okazała się sukcesem z powodu wdrożenia konkretnej strategii, czy z powodu sprzyjających okoliczności rynkowych, czy może po prostu wtedy mieliśmy szczęście. Jeśli o sukcesie decydował przypadek lub choćby miał swój udział w jednym z wielu czynników wpływających na całą sytuację, wtedy nasze rozważania na temat strategii i warunków rynkowych będą jeśli nie całkowicie chybione, to w dużej mierze dalekiej od wiarygodności i rzetelności. Po czwarte, mówiąc o zdarzeniach z przeszłości, racjonalizujemy i usprawiedliwiamy nasze decyzje i wyboru, a także zniekształcamy obraz przeszłości, bo nasza pamięć jest wybiórcza i pełna luk.

  • Rozważania o stanie naszej wiedzy zawsze sytuujemy w jakimś kontekście. Porównujemy się z innymi, decyzje polegają na wyborze spośród co najmniej dwóch opcji, a w chwili podejmowania decyzji wpływa na nas tysiące czynników, z których większość znajduje się poza strefą naszego wpływu.

To wszystko razem wzięte sprawia, że z jednej strony jesteśmy jako rodzice fachowcami od praktycznej strony finansów, ale z drugiej pamiętajmy, że niezmiernie łatwo możemy popełnić różnego rodzaju błędy. Dopiero tego rodzaju pełna świadomość własnych zalet i minusów w kwestii umiejętności finansowych i psychologicznych może stać się podstawą do sensownego edukowania naszych pociech.

Wojciech Głąbiński

  • Wojciech Głąbiński, niezależny ekspert finansowyWojciech Głąbiński

    Niezależny autor specjalizujący się w edukacji finansowej. Ponadto pisze o najnowszych odkryciach naukowych z takich dziedzin jak ekonomia behawioralna, neuroekonomia czy psychologia pieniądza. Autor poradnika finansowego "Ekonomia Przetrwania" (Złote Myśli, 2010), obecnie prowadzi dwa blogi: www.edukacjafinansowadlarodzicow.pl oraz www.ekonomiaprzetrwania.pl.

Czytaj także:

Niedoceniana rola matematyki w edukacji finansowej

Dlaczego nie warto unikać rozmów o finansach?

Zaskakujące wyniki badań naukowych na temat metod wychowawczych

loaderek.gifoverlay.png