Robert Maciejuk – tworzy, gdy coś nie pasuje lub pasuje aż za bardzo
Bohaterem kolejnego spotkania z artystą, którego prace prezentowane są na wystawie „Sztuka to wartość. Z kolekcji PKO Banku Polskiego” w Muzeum Narodowym, był Robert Maciejuk. Malarz opowiadał o swoich inspiracjach oraz zwracał uwagę na to, skąd w jego twórczości znalazło się miejsce dla Colargola i Misia Uszatka. 2019-07-02Robert Maciejuk ukończył Wydział Malarstwa ASP w Warszawie, pod kierunkiem prof. Stefana Gierowskiego i prof. Ryszarda Winiarskiego. Jego pierwsza wystawa indywidualna odbyła się w Galerii Dziekanka w 1988 r. W połowie lat 90. fascynowały go znaki i symbole, zwłaszcza na emblematy i logotypy wielkich korporacji i organizacji, ale także na znaki drogowe, informacyjne, kolejowe, flagowe, towarowe i inne abstrakcyjne symbole. Artysta zaczął je kolekcjonować, a następnie poddał malarskiej obróbce na płótnie.
Dla Maciejuka znaki, podobnie jak wcześniej architektura i formy geometryczne, są pretekstem do przedstawienia własnej wizji artystycznej i czysto malarskich wartości. Artysta nigdy nie kopiuje znaku, raczej maluje jego portret, subtelnie różnicuje kolor, rozmiar i zmienia drobne szczegóły.
Wiosną 2002 r. po raz pierwszy pokazał w Galerii Foksal w Warszawie obrazy, których bohaterami są postacie z bajek: Miś Uszatek, Colargol, Nordynka, Kubuś Puchatek. Misie zostały wyjęte z ich naturalnego, baśniowego kontekstu i sportretowane na płótnie. Niektóre, jak np. Uszatek, w monumentalnych formatach. Mali przyjaciele z dzieciństwa są na pozór tacy sami, jak zapewne większość z nas ich zapamiętała, ale coś zmieniło się w ich wyglądzie. Podczas spotkania w Kinie Muz w warszawskim Muzeum Narodowym artysta przedstawiał swoje dzieła i opowiadał o kulisach ich powstawania. Odniósł się również do swojej twórczości w okresie, w którym inspiracją stały się dla niego pocztówki muzyczne, które skupował na bazarach. Starał się wtedy, w artystyczny sposób. przedstawiać motywy kwiatowe zlokalizowane na pocztówkach.
– Pocztówki z czasem traciły swój delikatny wymiar, ja próbowałem go przywrócić na obrazach. Przemawiają do nas różną mową. Zabawne było cytowanie i zbieranie tych pocztówek, które fizycznie posiadały dźwięk, a ja pozbawiałem je go, przenosząc ich wizerunek na płótno – podkreślał Maciejuk. – Francis Bacon pół życia malował krzyk, próbując na płótnie uchwycić dźwięk. W praktyce tworzył coś, czego nie da się namalować – uchwycić odgłos na niemym obrazie. To fizyczna niemożliwość. Efekty dźwiękowe pojawiają się w głowie każdego odbiorcy obrazu, który widzi na moich dziełach np. elementy scenerii z Uszatka. Jednak tworząc nigdy nie myślałem o łączeniu dźwięku z obrazem – opowiadał artysta.
Podczas spotkania artysta przytaczał wiele anegdot dotyczących jego prac i ich odbioru. O obrazie „Paszport rodzinny, Klub Polsatu” opowiadał: „kolega malarz podszedł do mnie i mówi: widziałem twój obraz, bardzo fajny. Gdy zapytałem, który ma na myśli odpowiedział, że ten z mandalą (motyw artystyczny występujący głównie w sztuce buddyzmu tantrycznego – przyp. red.). To mnie rozbawiło i osłabiło. W głowie każdego są inne pokłady wrażliwości artystycznej i każdy inaczej interpretuje dzieła. Uświadomiło mi to, że obszary, w których pracuję, nie są takie proste, klarowne i tak łatwe w interpretacji jakbym chciał.
Artysta zdradził także więcej na temat tego, w jaki sposób sam siebie określa. – Nie czuję się i nie jestem malarzem jednego wyraźnego stylu. Nie wymyśliłem zgrabnego zestawu myków malarskich. Czuję się obserwatorem wizualnych napięć czy zdziwień, fenomenów, które są czasami w ukryciu, a mi się wydaje, że pokazuje je. Jestem oglądaczem, który analizuje i przegląda świat – wyjaśniał Robert Maciejuk.
Pytany o wystawę „Sztuka to wartość. Z kolekcji PKO Banku Polskiego” i sam zbiór dzieł należący do banku stwierdził: – Wystawy tego typu to budowa czegoś naprawdę sensownego, czegoś, co po latach zyskuje rangę i wartość. Pamiętam moment, kiedy moje dzieło trafiło do kolekcji PKO Banku Polskiego. Był to pierwszy z poważnych zakupów mojego dzieła, do poważnej kolekcji. To były moje artystyczne początki. Bardzo mi to pomogło i finansowo i prestiżowo.
Bartłomiej Pobocha