Inwestuję w firmy, które czynią świat lepszym
Anioł impaktowy – to wyróżnienie przyznawane przez COBIN Angels, największą społeczność tzw. aniołów biznesu w Polsce. Otrzymuje je inwestor, który w danym roku miał szczególnie pozytywny wpływ na rozwój polskiej przedsiębiorczości i ekosystemu start-upowego. Jednym z nich jest Adam Radzki. 2024-06-04Adam Radzki nagrodzony został w tegorocznym konkursie tytułem „Debiutanta roku”. PKO Bank Polski był partnerem konkursu, a nagrodę wręczył Zbigniew Kluza, dyrektor Centrum Bankowości Prywatnej w PKO Banku Polskim. Rozmawiamy o szansach, pokorze i monetyzacji start-upów.
Wyjaśnijmy, kim jest anioł biznesu?
To określenie prywatnego inwestora, który wspiera rozwój innych przedsiębiorców. W założeniu musi to być osoba doświadczona w prowadzeniu firmy, która oprócz finansowania oferuje szeroką wiedzę merytoryczną, a przy okazji zapewnia rozległą sieć kontaktów biznesowych. Natomiast anioł impaktowy to osoba, która wspiera zarówno finansowo, jak i merytorycznie te start-upy, których produkt lub usługa mają szansę wywrzeć pozytywny wpływ na otoczenie.
Czy to jest zasadniczy warunek: pozytywny wpływ?
Start-upy pozytywnego wpływu, zwane też impaktowymi, poza tym, że ich działalność ma mieć dobry wpływ na otoczenie, to muszą jeszcze być dochodowe. To jednak jest biznes. Aniołowie zawsze inwestują własne pieniądze. Dlatego pod uwagę trzeba wziąć zarówno serce, które mówi: tak, róbmy to, świetny pomysł, jak i rozum, który każe zadać pytania, jakie są szanse na zysk, jaka będzie stopa zwrotu, czy pomysł ma szanse powodzenia. Ale tak, na tej najważniejszej płaszczyźnie uważam, że inwestować należy w pomysły pożyteczne dla ogółu społeczeństwa. Co nie znaczy, że niedochodowe. Pożytkiem pomysłodawców będzie zatem zysk oraz satysfakcja z tego, że robi się coś ważnego.
Pan zaangażował się we wsparcie takich start-upów jak m.in. HearMe, SERio i Gleevery. To jedyne firmy, czy też są jeszcze inne? A może już pojawiły się nowe projekty?
HearMe oferuje wsparcie psychologiczne, SERio wegańskie sery, Gleevery jest wypożyczalnią rzeczy różnych, czyli po kolei mamy wellbeing, troskę o planetę i ekonomię współdzielenia w praktyce. Z jednej strony to, jak widać, bardzo, bardzo różne projekty, z drugiej, mające wspólny mianownik w postaci próby uczynienia świata lepszym. Nie są jedynymi firmami, którym udzieliłem wsparcia. Spośród innych na pewno warto wspomnieć firmę Prosoma, która opracowała platformę pomagającą pacjentom onkologicznym we wzmacnianiu ich odporności psychicznej w czasie choroby nowotworowej. To polski start-up, ale z jego oferty korzysta m.in. Gesundheitsfond, czyli niemiecki odpowiednik naszego NFZ. Wspólnym mianownikiem jest jednak chęć założycieli takiego wybranego przeze mnie start-upu czynienia otoczenia lepszym. Wiadomo, że całego świata nikt nie zmieni, ale na jakiś jego fragment mamy wpływ. I ta myśl, między innymi, mi przyświeca, gdy szukam firm, w które zainwestuję.
Nagrodę otrzymał Pan w kategorii Debiutant Roku, ale przecież w tym biznesie nie jest Pan nowy. Od jak dawna zajmuje się Pan start-upami?
To prawda, działalnością biznesową zajmuję się od dłuższego czasu, ale doświadczenie związane z raczkującymi firmami zdobyłem wiele lat temu dołączając do Benefit System, które wtedy samo było start-upem. Natomiast o tym, aby być Aniołem Biznesu, pomyślałem nie tak dawno, raptem dwa lata temu. I od tego czasu uważnie przyglądam się nowym pomysłom i firmom, ale też ludziom, którzy chcą je realizować.
Zatrzymajmy się przy tym wątku. Skąd Pan wie, że jakaś firma szuka osoby takiej jak Pan, swojego anioła?
Po pierwsze, interesuję się rynkiem. Jestem aktywny w Cobin Angels, do którego początkujące biznesy zgłaszają się same, ale i klub prowadzi aktywne poszukiwania. Dzięki takim organizacjom jak Cobin Angels młode firmy mogą rozwinąć skrzydła.
I rozwijają?
Przeważnie tak, choć nie zawsze. Czasami zdarzają się porażki. Nie każdy biznes wypali, nie każdy przebije się na rynku lub pokona konkurencję. Trzeba bowiem pamiętać, że nie każdy pomysł jest oryginalny, czasami tylko chodzi o udoskonalenie czegoś. To też niesie wartość.
Taka porażka wspieranego start-upu musi boleć…
Owszem, choć nie wymiar finansowy jest najważniejszy, aczkolwiek nie da się go pominąć. Najgorsze jest chyba rozczarowanie. Utrata zaufania do ludzi, którym chciało się pomóc.
Dlaczego niektórym firmom nie udaje się odnieść sukcesu?
Jak wspomniałem wcześniej, czasami rynek nie jest gotowy, ale czasami przegrana jest skutkiem braku pokory.
Pokory?
Właśnie tak. Rolą anioła biznesu jest nie tylko pomoc finansowa. To jest ta najłatwiejsza część. Pieniądze można dostać zresztą z różnych źródeł. Najważniejszą rolą osoby takiej jak ja jest mentorning, podzielenie się własnym doświadczeniem, wskazanie różnych ścieżek i możliwości. Nie wszyscy ludzie potrafią to przyjąć. Niektórym osobom przeszkadza właśnie brak pokory. Przekonanie, że pozjadało się wszystkie rozumy nie popłaca.
Co poza pozytywnym wpływem ma dla Pana znaczenie, przy wyborze firmy?
To oczywiste, że nadzieja na zysk. Trzeba pamiętać, że coraz więcej osób zwraca uwagę na społeczny i środowiskowy aspekt działania firm, jest więc szansa na to, że produkty takich start-upów impaktowych jak te, które trafiają pod moje skrzydła, szybciej się „zmonetyzują”. Nie będę zatem twierdzić, że zysk nie ma znaczenia. Mówimy o biznesie, a nie działalności charytatywnej. Zależy mi jednak na tym, by ten zysk efektem etycznego sposobu działania.