W 19. PKO Poznań Maratonie pacemakerzy poprowadzą biegaczy na trzy sposoby
To będzie nie lada gratka dla biegaczy! Podczas 19. PKO Poznań Maratonu, po raz pierwszy w historii imprezy, wystartuje trzech dodatkowych pacemakerów. Nie będą trzymali równego tempa, ale pobiegną specjalnymi metodami: Galloway’a, Negative Split oraz Positive Split. Każdy z maratończyków z pewnością znajdzie coś dla siebie. 2018-10-05
Fot. Przemysław Szyszka
Pacemakerzy to osoby, które podczas zawodów prowadzą biegaczy na określony czas. Standardem na większości imprez biegowych w Polsce jest stosowanie przy tym równego tempu od startu do mety. Zawodnikom pomaga to w uzyskaniu zamierzonego czasu.
Najczęściej pacemakerzy prowadzą na następujące czasy: 3:00, 3:15, 3:30, 3:45, 4:00, 4:15, 4:30, 4:45 i 5:00. Podobnie będzie podczas 19. PKO Poznań Maratonu, który odbędzie się w niedzielę, 14 października. Ale to nie wszystko. Po raz pierwszy w historii imprezy będzie trzech dodatkowych pacemakerów. W przeciwieństwie do standardowych „zajęcy”, nie będą oni biec jednostajnym tempem, lecz zrobią to trzema specjalnymi taktykami – są to metody Gallowaya, Negative Split oraz Positive Split.
Pacemakerzy będą posiadali wysokie, wzorowane na husarii flagi z nazwą metody oraz czasem, na który pobiegną. W przypadku metody Gallowaya będzie to niebieska flaga i czas 4:00, metodzie Negative Split towarzyszyć będzie czerwona flaga i czas 3:30, a jeśli chodzi o Positive Split, „zając” będzie miał przy sobie żółtą flagę i pobiegnie na czas 3:45.
Na czym polegają te metody? Wyjaśniamy poniżej.Z pewnością każdy z biegaczy może tu znaleźć coś dla siebie.
Bieganie metodą Gallowaya
Metoda Gallowaya zakłada, że bieg należy przeplatać energicznym marszem w równych odstępach czasowych, np. 3 minuty biegu – 1 minuta marszu. Regularne przechodzenie do marszobiegów pozwala zregenerować się, złapać oddech, na spokojnie uzupełnić płyny w organizmie i inaczej popracować naszym mięśniom. Odciążamy kręgosłup i stawy, a w późniejszych odcinkach biegowych jesteśmy w stanie rozwinąć większe prędkości. Żeby tak się stało, każdy marsz musi być jednak energiczny.
Jeff Galloway to amerykański biegacz i trener, autor metody pokonywania długich dystansów pod postacią planowanego marszobiegu. Jest rekordzistą Stanów Zjednoczonych w biegu na 10 mil (16,09 km) z 1973 r. z czasem 47:49. Od lat zajmuje się prowadzeniem treningów dla amatorskich biegaczy. Wielu z nich zachęcił do swojej metody, którą – jako wyczynowy sportowiec – sam stosował podczas długich wybiegań.
Negative Split, czyli tempo narastające
Negative Split to taktyka, w której zawodnik rozpoczyna bieg z minimalnie niższym tempem niż jego przewidywane średnie tempo na całej trasie. W drugiej części trasy stopniowo zwiększa prędkość, a na koniec stosuje długi finisz.
Czemu ma to służyć? Organizm człowieka dopiero po przebiegnięciu kilku kilometrów „rozgrzewa się” i wchodzi w stan równowagi. Osiągnięcie tego stanu nie byłoby możliwe w sytuacji, w której od początku biegu narzucamy wysokie tempo. To dlatego profesjonalni biegacze i trenerzy zawsze przestrzegają amatorów przed zbyt szybkim startem w maratonie.
Jeżeli w pierwszej połowie maratonu nie pobiegniemy na 100 procent i zaoszczędzimy sporo sił, w drugiej możemy nabrać pewności siebie i zacząć wyprzedzać innych zawodników, wytracających prędkość. Daje to dobry efekt psychologiczny i jeszcze bardziej nakręca nas do walki o dobry wynik. A walkę ułatwia to, że ciągle mamy siły.
Positive Split, czyli mistrzowska taktyka
Metoda Positive Split zakłada zmniejszenie prędkości biegu w drugim etapie zawodów. Stosowana jest zazwyczaj podczas biegów na krótkich dystansach. Założenie tej taktyki to „pełen ogień” na początku i pełny spokój na finiszu.
Trzeba jednak zaznaczyć, że metoda positive split nie jest przeznaczona dla każdego biegacza. Z powodzeniem stosują ją sportowcy, którzy mają wystarczająco silne mięśnie i kondycję, żeby przetrzymać ból i potężne zmęczenie przychodzące w kryzysowych momentach biegu.
W przypadku początkujących biegaczy zbyt szybkie rozpoczęcie biegu grozi zderzeniem z tzw. „ścianą”. Zdarza się, że już w połowie dystansu tacy zawodnicy czują się totalnie zmęczeni, mają ociężałe nogi, brakuje im sił i – w niektórych przypadkach – schodzą z trasy. Wynika to głównie ze złego oszacowania swoich możliwości. To dlatego początkującym zawodnikom zdecydowanie odradzamy wybranie tej metody.
Marek Wiśniewski