Polski Top Gun
Powożenie cieszy się w Polsce rosnącą popularnością. Jednak wciąż za małą jak na sport, w którym nasz kraj dochował się mistrza świata i wieloletniego lidera światowych rankingów. Takich sukcesów Polska nie odnosi w żadnej innej dyscyplinie jeździeckiej. 2019-03-07Bartłomiej Kwiatek, mistrz świata w zaprzęgach jednokonnych 2018 z Kronenberg w Holandii, wywodzi się z rodziny, dla której powożenie stało się wspólną pasją. Zawodnikiem i trenerem był jego ojciec, a siostra Weronika również uprawia tę dyscyplinę na poziomie mistrzowskim. Gdy w 1998 r. Kwiatkowie zaczynali swoją przygodę z końmi, wymarzyli sobie, że zostaną mistrzami świata… i zostali. Sam Bartek Kwiatek ma za sobą pełną sukcesów karierę w zawodach dla zaprzęgów od jednokonnych do czterokonnych, niezliczone medale zdobyte na mistrzostwach świata i Polski oraz zwycięstwa w rankingu FEI.
– Mam nadzieję, że przyczyniam się do popularyzacji powożenia, choć nie czuje się celebrytą. To unikatowy sport, bo odnosimy sukcesy z końmi polskiej hodowli, które mogą wygrywać z końmi zagranicznymi i na polskich bryczkach. Tworzymy czysto polską markę. Potrzebni są tylko sponsorzy i pieniądze na starty, żebyśmy mogli pokazywać się za granicą i zwyciężać. No i potrzebni są wyjątkowi ludzie, zwariowani na punkcie swojej pracy pasjonaci koni – wylicza Bartłomiej Kwiatek.
Jednak nie trzeba dążyć do takiego poziomu mistrzostwa, żeby powożenie stało się sportem dla całej rodziny. Z tego samego zaprzęgu, nawet jeśli jest to zaprzęg kuców, korzystać mogą i dorośli, i dzieci. Nawet osoby, dla których jazda w siodle jest niemożliwa. Zawody często okazują się świetną zabawą, a na całkowicie amatorskich, towarzyskich imprezach w Polsce startuje czasem po kilkadziesiąt lub nawet sto zaprzęgów.
W wersji profesjonalnej sport ten wymaga utrzymania w świetnej kondycji kilku koni, ich treningu, obsługi, sprzętu, transportu na odległe zawody itp. Trzeba też spełnić wymogi formalne. Dlatego ciągle słabe jest zaplecze kadrowe najlepszych polskich powożących.
Do popularyzacji zaprzęgów przyczynił się w dużym stopniu cykl imprez Cavaliada Tour, którego głównym sponsorem jest PKO Bank Polski. Bryczki pojawiły się w hali pierwszy raz w 2000 r. w formie pokazów. Potem zaczęto rozgrywać Halowy Puchar Polski, a trzy lata temu pod dachem pojawiły się czwórki. Od tej pory przemykają w zawrotnym tempie przy ogłuszającym dopingu konkursową trasę kolejnych edycji Cavaliady. Robią niesamowite wrażenie pokazując, że to właśnie zawody czwórek są uważane na świecie za najbardziej prestiżowe i widowiskowe. To taka zaprzęgowa Formuła 1.
Ireneusz Kozłowski, zawodnik i trener, który także startuje na Cavaliadzie, był ze swoją czwórką nawet na Mistrzostwach Europy w Akwizgranie i igrzyskach jeździeckich w Normandii. Działa też na rzecz rozwoju powożenia w Polsce. Na organizowane przez niego kursy trafiają początkujący zawodnicy, właściciele pensjonatów, biznesmeni. Zdarza się, że lejce biorą też w swoje ręce znani dziennikarze i aktorzy, którzy spotykają się Mistrzostwach Dziennikarzy w Powożeniu w Jagodnym koło Siedlec.
Elegancję i wdzięk powozów w innym otoczeniu można oglądać w lipcu w Książu. Po raz siódmy będzie tam w tym roku organizowany Międzynarodowy Konkurs Tradycyjnego Powożenia. Polacy do tej pory bywali na takich zawodach we Francji lub w Niemczech. Teraz mamy podobne u siebie.
– Początki były trudne, ale już pierwsza edycja pokazała, że warto kontynuować ten projekt – mówi pomysłodawca imprezy, Ireneusz Kozłowski, który organizuje ją wspólnie z artystą malarzem, Andrzejem Novak-Zemplińskim – Książ to wymarzone miejsce, bo poza odpowiednią infrastrukturą ma wyjątkową scenerię i atmosferę zamku oraz stada ogierów. Trasa próby terenowej przebiega przez teren parku traktem, gdzie kiedyś jeździły powozy ze stacji kolejowej w Świebodzicach na zamek.
Co roku przyjeżdża do Książa około 20 zaprzęgów, a ogląda je 10 tys. widzów. Startować mogą zaprzęgi od jednokonnych do czterokonnych, zaprzęgi złożone z kuców, a nawet… osłów (choć taki się jeszcze w Książu nie pojawił). Nie ma wstępnych kwalifikacji, konkurencja przebiega właściwie na poziomie rekreacyjnym, wymaga podstawowych umiejętności, ale oprawa jest profesjonalna. Wśród trzech konkursów pierwszy, w którym oceniane jest ogólne wrażenie, cofa wszystkich w czasie. W pokazowych bryczkach zasiadają wytwornie ubrane panie i panowie. Prezentację uprzęży, pojazdu i strojów oceniają zagraniczni sędziowie, a trasa kończy się na dziedzińcu zamku. Na konkurs przyjeżdżają arystokraci, patronuje jej książę Bolko von Hochberg, wnuk księżnej Daisy von Pless, pani na zamku Książ, której pamięci impreza jest dedykowana.
Katarzyna Błesznowska-Korniłowicz