#NaszePasje: Aleksandra Silawko – flamenco to dynamika i energia!

Aleksandra Silawko jest ekspertem w Departamencie Produktów Klienta Indywidualnego w PKO Banku Polskim. Po pracy, kilka razy w tygodniu, chodzi na zajęcia flamenco, które określa jako połączenie siłowni i sztuki.
około min czytania

Ola tańczy od trzech lat, wyjeżdża na obozy taneczne w kraju i za granicą, a niedawno wystąpiła po raz pierwszy w choreografii z kastanietami.

Flamenco to dla Oli Silawko okazja do samodoskonalenia, pracy nad lepszą formą i samopoczuciem. Taniec nauczył ją większej kontroli nad ciałem oraz ruchu pełnego gracji. Dzięki aktywności minęły jej wieloletnie bóle ramion. Uwielbia tańczyć, ale też oglądać występy flamenco. Chodzi na zajęcia do dwóch warszawskich szkół, a w domu intensywnie ćwiczy na desce do stepu.

Pierwsze buty z Barcelony

Kilka lat temu Ola obejrzała koncert flamenco w telewizji i była pod wrażeniem dynamiki i energii tego tańca. Spodobały jej się również stroje.

Pomyślałam, że fajnie byłoby się tak „wytupać”, mieć ładną postawę i piękne sukienki, jak tancerki. Przymierzałam się przez wiele miesięcy, aż w końcu odważyłam się i poszukałam szkół flamenco niedaleko biura. Zaczęłam od wakacyjnego kursu w Studio Flamenco i od razu poczułam, że to coś dla mnie! Podczas wyjazdu do Barcelony kupiłam specjalne buty do flamenco i jesienią zaczęłam chodzić do Studio Flamenco na regularne zajęcia – wspomina Ola.

Już w drugim roku nauki Ola miała sześć zajęć w tygodniu, do tego doszły wyjazdy na tygodniowe obozy taneczne w kraju oraz za granicą.

Campy w Polsce nazwałabym bardzo satysfakcjonującą harówką. Są to zajęcia na sali tanecznej prowadzone przez nauczycielki z Hiszpanii i Polski. Trwają zazwyczaj ok. 6 godzin dziennie, ale jeśli starczy sił, to i dłużej. Fantastyczna okazja do szlifowania techniki i formy, można nawet schudnąć! Na obozach zagranicznych zajęcia są połączone ze zwiedzaniem i wypoczynkiem. Uczestniczki pochodzą z różnych regionów, jest zatem okazja do poszerzania znajomości – mówi Ola.

Taniec z kastanietami

Po kilku miesiącach nauki Ola zaczęła tańczyć z różnymi rekwizytami, takimi jak wachlarz i manton, czyli specjalna jedwabna chusta z plecionymi frędzlami do flamenco, bardzo efektowna scenicznie. Podczas jednego z campów koleżanki namówiły ją do gry na kastanietach. Nie wierzyła, że da radę, ponieważ jakiś czas temu miała złamany palec u ręki.

Przez pół roku uczyłam się techniki, w poprzednie wakacje miałam pierwsze podejście do gry podczas tańca, co jest dość trudne i wymaga dużej koordynacji. A potem poszłam na żywioł i zapisałam się do szkoły flamenco Triana, od razu do zaawansowanej grupy. Przed Wielkanocą wystąpiłam już z sukcesem w choreografii z kastanietami. Oczywiście przyłożyłam się też do ćwiczeń w domu. Okazało się, że jeśli się chce, to można wszystko! Dzisiaj kastaniety kocham najbardziej we flamenco. Dobrze, że mój kot zupełnie ignoruje to hałasowanie – stwierdza z uśmiechem.

W przeciwieństwie do tańca towarzyskiego, we flamenco nie ma zawodów czy turniejów. W Hiszpanii są prestiżowe konkursy, ale to liga dla profesjonalistów. Flamenkity takie jak Ola, występują na pokazach organizowanych w szkołach tańca, albo na tzw. tablao, czyli w miejscach dedykowanych do występów flamenco.

Nie interesuje mnie rywalizacja. Tańczę po prostu dla siebie, dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Uwielbiam zajęcia w obydwu szkołach – panuje tam rodzinna atmosfera, zawsze jest wesoło. Poznałam fantastycznych ludzi, chociażby Martę Dębską i Nadię Mazur, moje utalentowane nauczycielki, które podziwiam. Miałam przyjemność uczyć się również pod okiem zagranicznych artystów, takich jak tancerze Marta Bonilla i Ricardo Rubio oraz genialna śpiewaczka Samara Montañez Zawarłam wiele wartościowych znajomości, a relacje z koleżankami i kolegami poznanymi w szkole nie ograniczają się do sali tanecznej – mówi Ola.

W rytmie flamenco

Ola nie tylko tańczy, ale również regularnie ogląda występy artystów. Podczas podróży do Walencji podziwiała galę flamenco poświęconą jednemu z wybitnych lokalnych choreografów. Było to dla niej, jako początkującej flamenkity, niezwykłe przeżycie. W Warszawie chodzi na koncerty Peña Flamenca Triana organizowane w auli Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych. Są to cykliczne koncerty, na których publiczność ma szansę posłuchać i obejrzeć hiszpańskich artystów flamenco reprezentujących różne style artystyczne.

Podczas Peña Flamenca Triana na dużej scenie występują wysokiej klasy artyści z Hiszpanii, głównie z Andaluzji i Madrytu, naprawdę warto się skusić. Mniej więcej co dwa tygodnie w warszawskiej Sol y Sombra jest występ niezawodnego trio Los PAYOS. Polecam też Tablao Flamenco, głównie z polskimi artystami, w bardziej kameralnych warunkach w Centrum Zarządzania Światem w Warszawie. Koncerty Tablao Flamenco odbywają się również online. Jeśli ktoś jest zainteresowany udziałem w takich wydarzeniach, najlepiej śledzić na Facebooku grupę Flamenco w Polsce – zachęca Ola.

A jeśli ktoś chciałby zacząć tańczyć flamenco? Ola uważa, że właściwie każdy, kto ma poczucie rytmu, może to robić.

Flamenco to właśnie rytm. Zabrzmi to może dziwnie, ale nasze nogi są w tańcu instrumentem perkusyjnym. Początki nauki nie są różowe, trzeba opanować technikę stepu, do tego dołączyć ruch ramion, a wtedy zazwyczaj mamy wrażenie, że nic nie umiemy. Potem jest coraz łatwiej, choć jest wiele okazji do utrudniania sobie zadania. Na przykład można zacząć grę na kastanietach i nauczyć się robić to podczas tańca – podsumowuje Aleksandra Silawko.

Joanna Kornaga
Ekspert w PKO Banku Polskim