Dobra luksusowe
W latach 70. XX wieku, na miarę swoich odgórnie określonych możliwości, Powszechna Kasa Oszczędności nie tylko udzielała konsumentom kredytów, ale także umożliwiała im zdobycie trudnodostępnych towarów. W epoce racjonowania luksusu Bank uchylał furtkę, za którą klienci mogli spełniać marzenia. 2019-06-12W czasie odwilży 1956 r. wyszło na jaw, że rzeczywiste potrzeby społeczeństwa polskiego nieco różnią się od tych, które lansowane były w oficjalnej propagandzie. Owszem, obywatel mógł trzymać kciuki za wykonaniem pięcioletniego planu gospodarczego, ale w sercu marzył raczej o tym, żeby w tym czasie zdobyć pralkę, meble, a może nawet motorower. Okazało się też, że i z takimi potrzebami państwo musi się liczyć. Jednak w gospodarce, w której jednocześnie brakowało towarów i pieniędzy, trudno było je zaspokajać przez zwykły handel. Dlatego zarządzeniem ministra handlu wewnętrznego z 12 czerwca 1958 r. utworzone zostało przedsiębiorstwo państwowe Obsługa Ratalnej Sprzedaży ORS.
Luksus z rozdzielnika
ORS był sposobem na wsparcie konsumentów kredytem, a jednocześnie na taką dystrybucję bardzo pożądanych wówczas dóbr, która umożliwi choć trochę sprawiedliwy dostęp do nich. W całym kraju powstało ponad 600 biur ORS, do których ustawiały się kolejki. Minister handlu co pewien czas ogłaszał listę towarów dostępnych na raty i zasady ich sprzedaży, a wydawane przez niego zarządzenia określały jak wysokie zaliczki ma wpłacać nabywca, w ilu ratach kredyt ma być spłacony oraz jakie są warunki jego żyrowania.
Przedsiębiorstwo trafiło z oferta w dziesiątkę. Potrzeby i aspiracje obywateli w epoce gomułkowskiej małej stabilizacji wyraźnie rosły. Małe mieszkania w blokach z wielkiej płyty wymagały mebli, dywanów, artykułów gospodarstwa domowego. Bardzo kuszące dla nabywców były też nowinki techniczne takie jak telewizory, radia tranzystorowe, magnetofony. Drogą do ich zdobycia była wizyta w ORS-ie. Niestety nie była to instytucja z założenia przyjazna klientom. Skarżyli się oni na nierzetelną i przewlekłą obsługę. Jednak monopolista w dziedzinie kredytów konsumenckich nie musiał się wówczas przejmować opinią. Głód ekskluzywnych na owe czasy towarów był ogromny, a więc klienci zagryzali wargi i ustawiali się w kolejce.
W PKO na raty
Rząd chciał ucywilizować sprzedaż ratalną i w październiku 1969 r. przyjął uchwałę o przejęciu przez Powszechną Kasę Oszczędności zadań i czynności przedsiębiorstwa Obsługa Ratalnej Sprzedaży. PKO miała dobrą markę i wieloletnią tradycję obsługi klientów. Bank wchłonął ORS wraz z jego pracownikami oraz mieniem i od 1 stycznia 1970 roku PKO zaczął obsługę sprzedaży ratalnej oraz obsługę całego obszaru kredytowania potrzeb ludności nierolniczej. Kredyty te ułatwiały co prawda nabywanie droższych wyrobów, jednak przy ogromnym popycie napływ pieniądza groził dezorganizacją rynku, na którym wciąż panował deficyt dóbr luksusowych. Dlatego w 1973 r. akcja kredytowa została celowo ograniczona: ze sprzedaży ratalnej wyłączono najbardziej atrakcyjne towary, podniesiono udział wpłaty gotówkowej i skrócono okresy spłaty rat.
PKO nie zaprzestało jednak wprowadzać nowych, atrakcyjnych kredytów dla ludności pozwalających jej podnosić standard życia. W 1972 r. Bank rozpoczął udzielanie pożyczek nauczycielom na zagospodarowanie się, a w 1973 r. kredytów dla młodych małżeństw i osób samotnie wychowującym dzieci. Kredyt ten dawał prawo pierwszeństwa w nabywaniu artykułów deficytowych, takich jak pralki, lodówki, meble czy telewizory. Wiele osób do dzisiaj ma w pamięci chwile szczęścia, które przeżywały po ich nabyciu.
Bogdan Kowalski