Przedpłaty na Fiaty
W latach 70. ubiegłego wieku społeczeństwo polskie weszło na drogę masowej motoryzacji. Stało się to dzięki uruchomieniu produkcji Polskiego Fiata 126p. Fabryki nie nadążały jednak za popytem. Konieczne stało się stworzenie systemu sprzedaży, który wyrównywałby szanse na zakup auta. Aby stać się właścicielem Malucha, wystarczyło założyć książeczkę oszczędnościową, zebrać wkład i mieć odrobinę szczęścia przy losowaniu. 2019-06-06PKO była bankiem przyjaznym obywatelom i miała ogromne doświadczenie z programami oszczędnościowymi oraz dystrybucją pożądanych w owych czasach dóbr rzadkich. Jednak przygoda z Maluchem była dla wszystkich wielkim wyzwaniem. Polski Fiat 126p miał trafiać do milionów rodzin i zrewolucjonizować komunikację samochodową.
Książeczki „F” jak Fiat 126p
W 1973 r. PKO uruchomiło specjalny program sprzedaży Maluchów. Ten, kto chciał stać się właścicielem auta, musiał wpłacać na książeczkę oszczędnościową w Banku miesięczne raty. Nie zrażało to nabywców. Gdy tylko ogłoszono przedpłaty na samochód, który jeszcze nawet nie był Polakom znany i ogłoszono hasło „Przez książeczkę PKO do Polskiego Fiata 126p”, do Banku zgłosiło się aż 1 mln 125 tys. osób.
Po podpisaniu umowy na książeczkę oszczędnościową „F” należało wpłacić co najmniej 5 tys. zł i zadeklarować rok odbioru auta. Od tego zależały wysokość rat i cena końcowa samochodu, bowiem wkład był oprocentowany. Prawo do odbioru Malucha właściciel książeczki nabywał po uzbieraniu całej kwoty. Jednak nie zawsze mogło być ono zrealizowane od razu. Z powodu ogromnego zainteresowania o kolejność wydawania Fiatów 126p decydowały losowania.
W owym czasie niemal każdy chciał mieć Malucha, chociaż jego cena była zawrotna. Na początku lat 70. kosztował 69 tys. zł, co stanowiło równowartość 20 średnich pensji. A mimo to chętnych nie brakowało. Tylko w latach 1977-80 wystawiono 272 tys. książeczek przedpłatowych na Fiaty. Pod koniec lat 80., gdy zmieniły się reguły rynku, niektórzy odkładający na Malucha przestali się w ogóle interesować swoimi rachunkami. Do dzisiaj PKO Bank Polski razem z Ministerstwem Finansów poszukują ostatnich uprawnionych do aut. Czeka na nich rekompensata.
Miliony na drogi
Polski Fiat 126p produkowany był przez 27 lat. 6 czerwca 1973 r. jego pierwsze egzemplarze, składane jeszcze z włoskich części, zjechały z taśm Fabryki Samochodów Małolitrażowych „Polmo” Bielsko-Biała w Bielsku-Białej. Nienasycony rynek spowodował, że po trzech latach FSM uruchomiła zakład produkcyjny w Tychach. W obu zakładach powstało łącznie przeszło 3,3 mln Maluchów. Ponad 2,4 mln z nich wyjechało na polskie drogi, dzięki czemu auto było przełomem w rozwoju rodzimej motoryzacji. Było też atrakcyjnym towarem eksportowym, który zdobywał drogi przede wszystkim tzw. Krajów Demokracji Ludowej – od Bułgarii po Kubę. Maluch trafiał też do strefy dewizowej, jak choćby do Niemiec, Irlandii, a nawet Włoch. Ostatni 126p opuścił bielską fabrykę 22 września 2000 r.
Minimalizm funkcjonalny
Nasze „auto dla Kowalskiego” jak na tamte czasy było znacznie bardziej zaawansowane technologicznie niż produkowane wcześniej Syreny. Mimo stosunkowo wysokiej ceny uderzający był jego minimalizm. Rozmiary 3054 mm x 1377 mm x 1335 mm trudno było bardziej zredukować, szczególnie że było to u nas auto rodzinne – ciasne, ale własne. W zależności od wersji, masa własna wynosiła od około 600 kg, a do napędu służyły silniki o pojemności od niecałych 600 cm3 do niewiele ponad 700 cm3.
Przez ponad ćwierć wieku produkcji Maluch przeszedł stosunkowo niewiele zmian technologicznych. Na drogach można było spotkać jego wersje standard, special, komfort i w wersję dla inwalidów. Cabrio było wyjątkową rzadkością. Za to małe Fiaty przechodziły ogromną ilość autorskich przeróbek dokonywanych przez właścicieli. Czasem polegały one na finezyjnym pomalowaniu, a czasem na… dostosowaniu do prac polowych czy odśnieżania dróg.
Bogdan Kowalski