Twój telefon wie, co kupisz

Telefon i aplikacja to obecnie towarzysze prawie każdych zakupów. Korzystamy z nich płacąc lub ruszając na shopping. Wiedzą doskonale, co i kogo lubimy, czego szukamy, albo czego będziemy wkrótce potrzebować. Smartfony szybko się uczą i wiedzą o nas naprawdę dużo.
około min czytania

Każdy z nas ma zakupowe przyzwyczajenia. Jedni zaczynają od internetu. Tam szukają produktu – sprawdzają jego parametry, opinie o nim i cenę. Inni robią odwrotnie. Najpierw ruszają do sklepu stacjonarnego, a potem w domu, po chwili namysłu, kupują produkt przez internet.

Tak czy inaczej zwykle robimy to z telefonem w ręku. Nie rozstajemy się z nim. Nasz smartfon wie, że szykujemy się do zakupów, że coś nas kręci albo o czymś marzymy. Przed nim przecież nic nie ukryjemy.  

Powstał nawet Wskaźnik Wpływu Cyfrowego (ang. Digital Influence Factor), który pokazuje nie tylko, w jaki sposób klienci kupują i podejmują decyzje będąc na zakupach, ale pozwala także na poznanie ich gustów jeszcze przed wyjściem do sklepu. W Polsce kształtuje się na poziomie 61 proc. Dwa lata temu było to 60 proc.  

Aplikacje w telefonie – pomagają w zakupach

Osiemdziesiąt procent klientów przed zakupami korzysta z urządzeń cyfrowych, co znacząco wpływa na wybór określonych produktów. Najczęściej korzystamy z nich przed zakupami – robi tak 4 na 5 klientów, rzadziej w trakcie zakupów, a najrzadziej po zakupach.

Decyzję podejmujemy przeważnie z pomocą Facebooka i YouTube’a – wynika z raportu firmy doradczej Deloitte „Koniec ery dwóch światów. Wpływ narzędzi cyfrowych na zakupy Polaków 2021”. Ale nie tylko. Źródłem wiedzy pozostają także wyszukiwarki. Na fali wznoszącej znajdują się Instagram i Tik Tok, które pozwalają na szybkie dotarcie do poszukiwanych informacji.

Oznacza to, że najczęściej podejmujemy decyzje zakupowe, zanim jeszcze dotrzemy do sklepu stacjonarnego. Pandemia spowodowała, że przygotowywaliśmy się do zakupów staranniej niż wcześniej. Stąd wzrost liczby osób, które już przed zakupami poszukują w internecie informacji mogących ten proces ułatwić.

Ściągnij IKO

  • Podczas zakupów w sieci i w sklepie stacjonarnym na pewno przyda się sprawdzona i bezpieczna aplikacja bankowa. Takie właśnie jest IKO PKO Banku Polskiego. Użytkownicy sklepów z aplikacjami wystawiają jej najwyższe oceny – ceniąc m.in.: za intuicyjność i wygodę użytkowania oraz wysoki poziom zabezpieczeń.

Aplikacja na telefon – ma na ciebie oko

W 2021 r. z platform Google Play i App Store ściągnięto 144,2 mld aplikacji mobilnych – wynika z danych Sensor Tower. Najbardziej popularny był globalnie TikTok, który wyprzedził Facebooka i Instagrama, w dobie pandemii mocno zyskały aplikacje obsługujące biznes i zdrowie.

Chociaż chętnie korzystamy z aplikacji i telefonu podczas procesu zakupowego zaczynamy zdawać sobie sprawę, że firmy wykorzystują te narzędzia do swoich celów.

Jeśli chodzi o urządzenia, które najprawdopodobniej będą śledzić naszą aktywność online i zbierać dane, polscy respondenci uważają, że smartfony są najlepszym sposobem na śledzenie ich online. Kolejne są laptopy, komputery stacjonarne i tablety.

Ponad połowa Polaków wierzy, że aplikacje proszą o więcej informacji niż to konieczne, podają badania przeprowadzone przez firmę NordVPN. Wśród aplikacji, które zbierają największą ilość danych użytkowników, są Facebook, Instagram i WhatsApp.

Aplikacja Facebooka – co o nas wie? 

Nawet sam Google dostrzega takie zagrożenie. Nie tak dawno usunął ze sklepu Google Play aż 25 aplikacji, w których wykryto szkodliwy kod kradnący dane. Przed usunięciem ich użytkownicy pobrali łącznie aż 2,4 mln kopii tych aplikacji.

Podobna historia wydarzyła się również w App Store, gdzie pojawiały się aplikacje, rzekomo nie zbierające danych. Apple, co prawda, wymaga dodawania przy aplikacjach informacji o tym, jakie dane są zbierane i do czego są wykorzystywane, ale tego nie weryfikuje. Dlatego niektóre z nich mogą bezkarnie oszukiwać użytkowników.

Firma Surfshark przeprowadziła badanie wśród aplikacji przeznaczonych na urządzenia z systemem iOS, ujawniając, które z nich zbierają najwięcej danych. Na szczycie jest oczywiście Facebook – kolekcjonuje aż 32 typy informacji, dotyczących kontaktów, zdrowia i finansów, lokalizacji czy historii wyszukiwania. Podobnie jest w przypadku innych aplikacji, które należą do Facebooka – Messengera, Instagrama czy WhatsAppa, które zajmują czołowe pozycje w swoich kategoriach.

W kategoriach e-mail, streamingu oraz przeglądarek internetowych w kwestii zbierania największej ilości danych królują aplikacje Google – odpowiednio Gmail, YouTube oraz Chrome. W kategorii aplikacji związanych z finansami PayPal.

Aplikacja zakupowa – jakie są dobre strony?

Budowanie bazy danych o użytkowniku ma również swoje dobre strony. Pozwala to m.in. na świadczenie dobrych usług, ulepszanie działania oprogramowania pod względem interfejsu jak i wydajności, a także pozyskiwania danych personalnych, które następnie wykorzystywane są do budowania osobnego kanału komunikacji z klientem.

Zbierając informacje o współczynniku kliknięć, długość i częstotliwość pobytu na stronie, firmy mogą rozwijać aplikację, by spełniała oczekiwania klientów np. wzbogacając aplikację o dodatkowe funkcje.

Baza unikalnych identyfikatorów z ciasteczek, adresów e-mail czy informacji dotyczących ścieżek zakupowych konkretnych użytkowników bardzo pomogą w biznesie. Dane posłużą do budowania profili użytkownika. Dzięki nim firmy poprawiają skuteczność działań remarketingowych i personalizację strony, co przekłada się na wyniki biznesowe.

Dlatego jeśli zbieranie danych służy dobrym celom i nie przekracza pewnej granicy wszystko jest ok.  

Aplikacje na komórkę – nie klikaj bezmyślnie

W dzisiejszym digitalowym świecie trudno funkcjonować bez konta w mediach społecznościowych, e-maila i komórki. Anonimowość już prawie wcale nie istnieje.  

Wirtualny świat zmienia się codziennie. Od kilku lat uruchamiając nowe cyfrowe produkty jesteśmy pytani o każde nadane im uprawnienie osobno. Aby kontrolować sytuację trzeba tylko na chwilę się skupić i nie klikać mechanicznie. Wtedy będziemy wiedzieć, jakie uprawnienia chce uzyskać dany koncern.

Jeśli instalując sportowy zegarek z GPS oczekuje on dostępu do lokalizacji, wszystko jest ok. Jednak, jeśli chce dostępu do aparatu fotograficznego – zastanów się, czy jest ci ta funkcja potrzebna.

W ten sposób aplikacje wiedzą, gdzie chodzimy, co kupujemy, czy regularnie śpimy, czy prowadzimy zdrowy tryb życia, w jaki sposób i gdzie się przemieszczamy, a nawet na co chorujemy. Kliknięcie tylko jednej zgody sprawia, że o naszym guście wiedzą też inne, współpracujące firmy.

Aplikacje na smartfon, możemy również sparować z zegarkami, opaskami fitness lub innym podobnym sprzętem zbierają także np. zdrowotne dane. Mowa o saturacji, oddechu, pracy serca, pulsie, a nawet poziomie cukru w organizmie. Takie informacje mogą posłużyć do dowolnych celów – czysto marketingowych i nie tylko.

Jak można je wykorzystać? Trudno to czasem odgadnąć, być może te dane będą pożyteczne dopiero za kilka lat. Albo już dziś. Jeśli algorytm wie, że trenujemy sporty ekstremalne może zaproponować nam ubezpieczenie, które będzie droższe, gdyż ubezpieczyciel wiedząc o naszych niestandardowych zachowaniach podwyższy nam opłatę. Wszystko jest po to, by „spieniężyć” wiedzę o nas. Trudno zakazać firmom takiego działania, bo nikt poza nimi nie ma dostępu do ich algorytmów.

Brytyjski rząd szykuje kampanię społeczną, która ma zwrócić uwagę na komunikatory szyfrujące swoje dane end-to-end. W tym systemie wyłącznie osoby komunikujące się ze sobą mogą odczytać wiadomości.

Chodzi jednak o to, aby pozostawała „furtka”, możliwość odczytywania wiadomości, gdy istnieje podejrzenie popełniania przestępstwa lub działalności terrorystycznej. Technologia end-to-end utrudnia walkę z przestępczością zorganizowaną i ogranicza zdolność do powstrzymywania ataków terrorystycznych.

Szyfrowanie end-to-end jest już wdrożone w niektórych komunikatorach, takich jak WhatsApp (domyślnie), iMessage firmy Apple, a także niezależne aplikacje, takie jak Signal i Telegram.

Tomasz Waligóra