„Dość szybko zaczęło przeszkadzać mi bajkopisarstwo”. Rozmowa z Joanną Opiat-Bojarską, gościem 4. Festiwalu Książki w Opolu

Targi książki, spotkania autorskie, warsztaty pisarskie, koncerty – w piątek i sobotę odbędzie się w Opolu 4. edycja Festiwalu Książki. Wśród gości wydarzenia znaleźli się autorzy kryminałów, fantastyki, reportażu, literatury dziecięcej i kobiecej. Nie zabraknie również publicystów i znanych osobistości ze świata mediów. PKO Bank Polski jest sponsorem wydarzenia.
około min czytania

Jednym z gości festiwalu będzie Joanna Opiat-Bojarska — uznana autorka powieści kryminalnych, z wykształcenia ekonomistka. Dociekliwa i bezkompromisowa. Nie boi się niewygodnych tematów. W pisaniu stawia na realizm, emocje i matematyczną precyzję. Znudziły ją opowieści o dobrych policjantach i złych zabójcach, dlatego znalazła sposób na wniknięcie w struktury policji. Poznała i opisała historie, które nigdy wcześniej nie ujrzały światła dziennego.

Jej powieść „Kryształowi. Łatwy hajs” to kolejny tom z serii o „kryształowych”, czyli funkcjonariuszach Biura Spraw Wewnętrznych Policji zajmujących się rozpracowywaniem swoich kolegów, którzy weszli na przestępczy szlak. Joanna Opiat-Bojarska nie ukrywa, że w konwencji kryminału opisuje zazwyczaj wydarzenia, które miały miejsce w rzeczywistości. Wiedzę czerpie od swoich informatorów, aktualnych i byłych funkcjonariuszy najbardziej elitarnych jednostek polskiej policji.

Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać? To dzieło przypadku czy jednak spełnione marzenie?

Nie. Nigdy. Nawet mi to nie przemknęło przez myśl. Co więcej, kilka lat temu moja przyjaciółka, po tym jak wygrałam z chorobą i zaczęłam pisać bloga, podsunęła mi pomysł stworzenia książki, ale popukałam się w głowę. Mijały miesiące od mojego wyjścia z paraliżu. Przeprowadzałam wspierające rozmowy z kolejnymi chorymi na zespół Guillain-Barre i poczułam, że słowa tracą znaczenie. Mówiłam chorym: „nie przejmuj się, ja też jeździłam na wózku inwalidzkim, a teraz stoję, u ciebie będzie tak samo”, ale za tym nie szły emocje. Wyznanie stawało się coraz płytsze. Wtedy uznałam, że muszę zarchiwizować te emocje w książce. Nie ukrywam też, że do mojego debiutu przyczyniła się duża liczba rozmów prowadzonych z chorymi. Pytali o przebieg choroby, opowiadałam im o swoim przypadku, aż samą mnie to zaczęło nudzić. Pomyślałam: napiszę o tym książkę i każdemu kto zapyta odpowiem: przeczytaj, a jeśli nadal czegoś nie będziesz wiedział – zapytaj.

Dlaczego akurat powieści kryminalne?

Zawsze lubiłam czytać kryminały. Po debiucie, który był pełną sarkazmu powieścią autobiograficzną, zaczęłam pisać powieści obyczajowe, aż w końcu koleżanka pisarka powiedziała: bo wiesz, powieści obyczajowe może napisać każdy, ale kryminał... do tego trzeba mieć talent. No więc porwałam się z piórem na świat policyjny i okazało się, że pisanie kryminałów jest dla mnie o wiele bardziej pasjonujące niż ich czytanie. Przede wszystkim dlatego, że powieści swoje opieram na solidnych filarach realizmu. Rozmawiam z policjantami i innymi ekspertami związanymi z popełnianiem przestępstw. Dość szybko zaczęło przeszkadzać mi bajkopisarstwo. Większość kryminałów czy seriali kryminalnych niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Powiela nieprawdziwe stereotypy, a ludzie, którzy je tworzą, nie mają czasu zapytać u źródła. A ja pytałam, słuchałam, aż w końcu uznałam, że mam dość tych wszystkich książkowych miłych policjantów, złych morderców i w odróżnieniu od innych pisarzy chcę pokazać co tak naprawdę dzieje się w policji.

Jak udało się Pani dotrzeć do ludzi, którzy uchylają przed Panią drzwi i pokazują swój świat? BSWP to przecież specyficzna komórka organizacyjna, raczej nielubiana przez innych funkcjonariuszy?

Fusze (czyli funkcjonariusze) z BSWP nazywani są przez innych policjantów „kryształowymi”. Jeśli dopatrujecie się Państwo w tym haśle sarkazmu, to bardzo dobrze. Kryształowi wywodzą się przecież z tej samej formacji, co ci, którym teraz zakładają kajdanki. Razem uczyli się zawodu, razem funkcjonowali na ulicy. Pytanie, czy są na tyle czyści, że mogą stawać ponad grupą? To dlatego nikt ich nie lubi. Otrzymują dodatek finansowy, który ironicznie nazywają „dodatkiem za brak kolegów”. Jak się wynajduje informatorów? Niełatwo. Gdyby nie książki, które wcześniej napisałam, tematy, których nie bałam się poruszyć, rozmowy z fuszami, które przeprowadziłam i zaufanie, którego nigdy nie zawiodłam – pewnie nie dotarłabym do fuszy, którzy ze mną teraz rozmawiają.

Jak z perspektywy autora wgląda praca nad książką? Sama narzuca Pani sobie reżim czy może pisze wtedy, gdy przyjdzie wena?

Z pisaniem jest jak z bieganiem. Owszem, można biegać, kiedy przyjdzie na to ochota, czyli może jutro, może w piątek, a może lepiej w przyszłym tygodniu. Jeśli jednak podejdziemy do biegania poważnie i będziemy konsekwentni, wtedy organizm sam będzie domagał się regularnie właśnie takiego sposobu ruchu. Kilka lat temu zrezygnowałam z prowadzenia firmy i zajęłam się pisaniem. Siadam do komputera codziennie i mam dzienne limity znaków do wyklikania. To gorzej niż praca w korporacji. Mam nad sobą najbardziej wymagającego szefa na świecie – siebie.

Czy pisarze dużo czytają? Śledzą konkurencję? A może unikają, żeby przypadkiem za mocno się nie zainspirować?

Pisarze są bardzo różni. Większość z nich jest humanistami. Mój ścisły umysł zorientowany jest na osiąganie wyznaczonego celu. Czytam kryminały tylko podczas urlopu. Nie dlatego, żeby się nie inspirować obcym stylem. Zwyczajnie mam bardzo mało wolnego czasu. Wolę w tym czasie prowadzić rozmowy z ludźmi. Zwłaszcza z tymi ciekawymi. Do „Kryształowi. Łatwy hajs” oprócz policjantów przepytywałam też dziewczyny tańczące w go-go. To dopiero były ciekawe historie.

Co powie Pani komuś, kto myśli, że drzemie w nim pisarski talent i marzy o wydaniu własnej książki?

Masz dwa wyjścia. Albo możesz o niej marzyć przez całe życie, albo zrobisz wszystko, żeby ją wydać. Najpierw usiądziesz na tyłku i zaczniesz pisać. Nie wymiękniesz, gdy w Twojej głowie po raz pierwszy pojawi się „nie wiem”. Napiszesz ją do końca. Przeczytasz. Poprawisz błędy. Wyślesz do wydawnictw. To co? Wybierasz marzenie czy działanie? Pierwsze jest dużo łatwiejsze, ale dopiero drugie przynosi satysfakcję, która rekompensuje wszelkie niedogodności.

Oktawia Staciewińska