„Ten konkurs jest dla mnie nadzieją, że znajdziemy – jeśli nie nowego Mrożka czy Gombrowicza – to po prostu świetny tekst.” Rozmowa z Andrzejem Sewerynem na temat Konkursu na Nową Polską Sztukę Teatralną
Już niebawem poznamy zwycięzcę Konkursu na Nową Polską Sztukę Teatralną „Niepodlegli”. To wspólna inicjatywa Teatru Polskiego w Warszawie oraz PKO Banku Polskiego. Jury zapoznaje się w tej chwili ze zgłoszonymi pracami. Nadeszło ich w sumie 120. Rozstrzygnięcie nastąpi 15 października. 2018-10-10O tym, kiedy na scenie zobaczymy realizację przedstawienia nagrodzonego Grand Prix, mówi Andrzej Seweryn, dyrektor Teatru Polskiego.
Jak zrodził się pomysł ogłoszenia tego Konkursu?
Konkurs mieści się w naszej wizji obchodów Stulecia Niepodległości Polski. W tym roku gramy tylko sztuki polskie i sztuki, które wydają nam się ważne – poczynając od „Min polskich”, „Wyzwolenia”, „Dziadów”, które będą trochę później, czy „Króla” Twardocha i wiele innych, jak „Kilka obcych słów po polsku”, „Deprawator” Wojtyszki i „Król-Duch” Słowackiego. Na początku listopada zaprezentujemy też spektakl będący właściwie debatą o Polsce, w czasie którego będziemy prezentowali teksty wielkich osobowości piszących i rozmyślających o Polsce w tym stuleciu, takich jak ks. Tischner, Dąbrowska czy Piłsudski. Wydało nam się naturalnym, że w ramach tych obchodów warto zorganizować konkurs na sztukę teatralną. Jury zostało przez nas powołane, rozmawialiśmy z naszym sponsorem, PKO Bankiem Polskim, który pozytywnie odniósł się do tego pomysłu i postanowił go wspierać.
Ile sztuk nadesłali autorzy?
Sztuk wpłynęło 120, co jest czymś zupełnie niebywałym, i nawet mnie – człowieka teatru – zaskakuje. Jestem przekonany, że są tam dobre teksty i jury będzie miało kłopot z wyborem. Z pewnością nie będzie to rzecz prosta.
Jakie są oczekiwanie wobec zgłoszonych prac?
Każdy z nas – i mówię to w imieniu dyrektorów teatrów w Polsce – marzy o współczesnej, dobrej sztuce dlatego, że wszyscy marzymy o tym, by teatr rodził się na nowo. Naturalnie, gramy sztuki naszych mistrzów jak Wyspiański czy Mickiewicz, ale chcemy, żeby teatr się odnawiał, był żywy. Ważne, żeby polska myśl teatralna tworzyła się stale. Mamy Mrożka, Różewicza, Gombrowicza, Grochowiaka, którzy dowodzą, że jest to możliwe – a nie tylko Słowacki, Krasiński i Norwid. Z taką nadzieją przystąpiliśmy do tego konkursu i wierzymy, że wśród nadesłanych prac jest tekst, który z przyjemnością i dumą zrealizujemy na naszej scenie.
Kiedy można spodziewać się premiery?
Ponieważ samo przygotowanie nowej sztuki jest dużym przedsięwzięciem, a mamy też zaplanowanych wiele innych wydarzeń na kilkanaście najbliższych miesięcy, szacuję, że premiery możemy się spodziewać w 2020 r.
Jak duży wpływ na przygotowanie sztuki będzie miał autor pracy, która wygra?
To zależy od reżysera. Myślę, że w przypadku zwycięzcy takiego konkursu, udział w przygotowaniach jako autora będzie zapewniony. Jednak podkreślam, że wszystko jest w rękach reżysera, a nie dyrekcji. Oczywiście to ja – jako dyrektor teatru – akceptuję sztuki, które mają zostać wystawione, jednak na późniejszym etapie prac wszystko zależy od reżysera. Niejednokrotnie zdarzało się, że podczas przygotowań zgłaszałem pewne uwagi, sugerowałem, że dane rozwiązanie może nie być najlepsze, jednak reżyserzy nie zawsze brali to pod uwagę. I zdarzało się, że oglądałem później sztukę i dochodziłem do wniosku, że się myliłem.
Czy jury szuka pracy, która trafi do młodych ludzi?
Po pierwsze, nie wzywaliśmy do pisania sztuk, które byłyby skierowane do młodzieży. Po drugie, jury jest organem niezależnym i niczego nie uzgadniamy. Co więcej, nie są dla nas znane ich kryteria wyboru. Są to poważni ludzie, obdarzeni naszym absolutnym zaufaniem. Myślę, że to pytanie jest piekielnie ważne, ponieważ świadomość obywatelska, zresztą polsko-europejska, jest wśród młodzieży niewystarczająca. Chciałbym, żeby ta sztuka była dostrzeżona przez młodych, choć z drugiej strony trudno przecież odmówić wielkości sztuce pt. „Tango” Sławomira Mrożka, ale czy oni się nią interesują? Tego nie wiem.
A czego Pan oczekuje od tego konkursu?
Ten konkurs jest dla mnie nadzieją. Nadzieją, że znajdziemy – jeśli nie nowego Mrożka czy Gombrowicza – to po prostu świetny tekst. Wiem, że teatr jest sztuką niszową, ale wiem również, że jest sztuką wyjątkowo trudną. Trudniejszą niż kino czy muzyka, którą się zachwyca młodzież. Jest bardziej wymagający niż to wszystko, co się dzieje w sferze gier i Internetu. Teatr jest sztuką elitarną, ale nie dlatego, że jest adresowany do osób z tzw. „wyższych sfer”, ale dlatego, że siłą rzeczy nie może docierać do większej liczby osób niż tych kilkuset, którzy przychodzą wieczorem, by być świadkami naszej pracy. Mówię o tym z pełną pokorą. Wiem, że teatr już nigdy nie zastąpi wydarzeń na stadionach czy w wielkich halach, arenach. Nie ma sensu konkurować z techniką telewizyjno-internetową. Takie ściganie się nie ma większego sensu. Teatr może wygrywać historią, którą opowiada, myślą, emocją i aktorstwem.
Sztuki o tematyce niepodległościowej są zapewne dość trudne w realizacji ze względu na to, że nawiązują do sytuacji politycznej...
To zależy, co rozumiemy poprzez tematykę niepodległościową. Zawsze chciałem, żeby Teatr Polski był miejscem debaty i to udaje nam się realizować. Tutaj często ścierają się różne poglądy estetyczne, społeczne, polityczne i naukowe. Myślę, że stajemy na wysokości zadania już od 8 lat. Debatą o niepodległości jest każdy tekst Wyspiańskiego, jak „Wyzwolenie”, które będziemy realizowali. Bo czym tak naprawdę jest „wyzwolenie”? Może być przecież wyzwoleniem militarnym, politycznych, emocjonalnym, duchowym… I w „Weselu” również, choć inaczej, mówimy o wyzwoleniu. Przy okazji rocznicy odzyskania niepodległości warto mówić po prostu o Polakach i ich dramatach. Stąd moja decyzja, by teksty realizowane w tym roku były tekstami polskimi. Myślę, że poza gratulacjami wynikającymi z wywalczenia niepodległości, z okazji rocznicy stulecia powinniśmy mówić nie tylko o tym, co nas wzmacnia, ale też o tym, co nas – jako społeczeństwo czy państwo – osłabia.
Dziękuję za rozmowę.
Oktawia Staciewińska