Polska - San Marino. Najłatwiejszy dla nas mecz eliminacji

W sobotni wieczór piłkarska reprezentacja Polski rozegra mecz, który z całą pewnością można określić mianem najłatwiejszego spotkania eliminacji mistrzostw świata. Biało-Czerwoni na PGE Narodowym w Warszawie zmierzą się z najsłabszą reprezentacją globu, czyli San Marino, którą przed miesiącem rozbili na wyjeździe 7:1. Pożegnalny występ w kadrze zaliczy bramkarz Łukasz Fabiański.
około min czytania

Po sześciu meczach eliminacji mistrzostw świata piłkarska reprezentacja Polski z 11 punktami na koncie zajmuje trzecie miejsce w grupie I. Liderem jest Anglia, która ma 16 „oczek” i zapewne utrzyma tę pozycję do końca eliminacji. Nad reprezentacją Polski, na drugim miejscu, znajduje się Albania z 12 punktami, a zaraz za Biało-Czerwonymi są Węgrzy, którzy zgromadzili 10 „oczek”.

Polacy walczą z Albańczykami i Węgrami o drugie miejsce w grupie I premiowane startem w meczach barażowych o udział w przyszłorocznym mundialu w Katarze. Na naszą korzyść przemawia fakt, że jako jedyna drużyna w grupie mamy już za sobą dwa mecze z najtrudniejszym rywalem – Anglikami, którzy minionego lata zdobyli mistrzostwo Europy. Co więcej, Polacy stanowią jedyny zespół, który w starciu z „Synami Albionu” ma na koncie spotkanie bez porażki.

„San Marino? Wieczystą byśmy ich ograli”

Nasz najbliższy rywal – San Marino – zajmuje ostatnie miejsce w grupie. Przegrał wszystkie sześć meczów, a jego bilans bramek wynosi 1:24. We wrześniowych starciach reprezentacja tego kraju przegrała u siebie 1:7 z Polską oraz 0:5 na wyjeździe z Albanią.

Trzy tygodnie temu Polska awansowała w rankingu FIFA o trzy pozycje i zajmuje obecnie 24. miejsce. San Marino ponownie spadło na dno, czyli 210. lokatę.

W tym miejscu przypomnijmy, że reprezentacja tego kraju nigdy nie wygrała choćby jednego meczu eliminacji mistrzostw Europy lub świata. Najlepsze wyniki w tych rozgrywkach to trzy remisy: 0:0 z Turcją (el. MŚ 1994), 1:1 z Łotwą (el. MŚ 2002) i 0:0 z Estonią (el. Euro 2016).

Piłkarze, którzy występują w tej reprezentacji przygodę z piłką nożną traktują hobbystycznie, a na co dzień pracują w zupełnie innych branżach. Za gwiazdę uchodzi 24-letni pomocnik Filippo Berardi, który na co dzień występuje w... trzeciej lidze włoskiej.

San Marino? Wieczystą byśmy ich ograli. Ja stawiam na 7:0 dla Polski – zakpił z naszego najbliższego rywala były reprezentant Polski Sławomir Peszko w programie „Studio Ekstraklasa” w Interii. Przypomnijmy, że jego obecny zespół – Wieczysta Kraków – występuje na poziomie czwartej ligi.

W jednej z najpopularniejszych firm z zakładami bukmacherskimi kurs na wygraną naszych rywali wynosi 111,00, kurs na remis 50,00, a zakłady na zwycięstwo Polski – podobnie jak w przypadku pierwszego meczu – zostały zablokowane i po prostu nie można ich obstawiać.

Kontuzjowani i nieobecni w polskiej kadrze

Trzeba przyznać, że selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa ma wyjątkowego pecha do kontuzji piłkarzy. Praktycznie za każdym razem, gdy roześle do klubów powołania, co najmniej kilku zawodników doznaje kontuzji, które wykluczają ich z udziału w zgrupowaniu.

Tym razem urazów doznali Maciej Rybus (Lokomotiw Moskwa), Arkadiusz Reca (Spezia) i Bartłomiej Drągowski (Fiorentina). Co ciekawe, w miejsce ostatniego z wymienionych Sousa chciał powołać Kamila Grabarę z FC Kopenhaga, który... również doznał kontuzji. W tej sytuacji dodatkowe powołanie otrzymał bramkarz AS Monaco Radosław Majecki.

Brak Rybusa i Recy sprawia, że na lewej obronie Paulo Sousa będzie musiał postawić na Tymoteusza Puchacza (Union Berlin), który jednak nie zdołał przebić się do podstawowego składu swojej drużyny. W grę wchodzi także ustawienie z Robertem Gumnym (FC Augsburg) lub Tomaszem Kędziorą (Dynamo Kijów).

A to nie koniec problemów zdrowotnych kadrowiczów. We wtorek na lekki ból kolana narzekał Kamil Glik (Benevento), który trenował indywidualnie.

W kadrze Sousy nieobecny jest ponadto niedawny debiutant z wrześniowego meczu z San Marino, czyli Nicolas Zalewski (AS Roma). Na zgrupowanie nie przyjechał ze względów osobistych (niedawno zmarł jego ojciec).

Musimy zrozumieć, że dla Nicoli to trudny okres. To czas, w którym powinien być blisko ze swoją matką i siostrą. Dajemy mu wsparcie i mamy nadzieję, że cała jego rodzina poradzi sobie w tych trudnych chwilach – mówi selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa.

Dwa wstydliwe epizody – straty gola w meczach z San Marino

Do tej pory Polska rozegrała z San Marino dziewięć meczów, wygrała wszystkie, a bilans bramek wynosi 40:2. No właśnie – czterdzieści do... dwóch. O ile nasza reprezentacja może pochwalić się wysokimi zwycięstwami z San Marino i to właśnie z tym rywalem odnieśliśmy najwyższą wygraną w historii (10:0 w Kielcach w ramach el. MŚ 2010, gdy selekcjonerem był Leo Beenhakker), o tyle dwa razy wstydu w meczach z San Marino najedli się nasi bramkarze.

We wrześniu 2013 r. w spotkaniu el. MŚ 2014 Polska straciła gola w wyjazdowym meczu z San Marino w Serravale. Bramkę na 1:1 zdobył w 22. minucie Alessandro Della Valle, który strzałem głową pokonał Artura Boruca. Polski bramkarz był wściekły na obrońców, a reprezentanci San Marino oszaleli z radości.

Żeby zdać sobie sprawę z tego, jakie znaczenie miała dla nich ta bramka, wystarczy przypomnieć, że przed meczem rywale z San Marino mieli w eliminacjach bilans goli 0:38, a finalnie udział w kwalifikacjach zakończyli z bilansem 1:54.

Niestety, sytuacja powtórzyła się przed miesiącem na tym samym stadionie. Po pierwszej połowie Wojciecha Szczęsnego (Juventus) w polskiej bramce zastąpił Łukasz Skorupski (Bologna). Trzy minuty później po fatalnym błędzie polskiej obrony gola strzelił Nicola Nanni – piłkarz występujący w Serie C, czyli trzeciej lidze włoskiej.

Była to pierwsza bramka San Marino w trwających eliminacjach, a zarazem dopiero 26. gol w całej historii występów tej drużyny na arenie międzynarodowej. Fatalny błąd popełnił wówczas Kamil Piątkowski, który bardzo niedokładnie podał do Michała Helika.

To było nieporozumienie, brak koncentracji. Ja starałem się otworzyć linię podania Kamilowi. Myślę, że tak coś nie powinno się zdarzyć – ocenił po meczu Michał Helik w rozmowie z Polsatem Sport.  

Pożegnanie Łukasza Fabiańskiego

Sobotni mecz z San Marino będzie pożegnalnym występem 56-krotnego reprezentanta Polski Łukasza Fabiańskiego, który po Euro 2020 ogłosił zakończenie występów w drużynie narodowej.

Spotkanie z San Marino dla 36-letniego bramkarza będzie 57. występem w koszulce z białym orłem na piersi.

Myślę, że będzie podobnie, jak to miało miejsce w przypadku Artura Boruca, czy „Piszcza”. Przyznam szczerze, że od momentu, gdy zadzwonił do mnie prezes PZPN Cezary Kulesza, co jakiś czas pojawia mi się w głowie element wizualizacji. Nie wiem, jak zareaguję, czy będę w stanie się powstrzymać przed uronieniem łzy – powiedział Łukasz Fabiański w programie „Liga+ Extra” na antenie Canal+ Sport.

Na pewno będzie to fajny moment w moim życiu. Cieszę się, że mogę doznać takiego zaszczytu i będę mógł pożegnać się z kibicami. To dla mnie coś wyjątkowego. Mam nadzieję, że się nie rozkleję się i nie narobię obciachu – dodał bramkarz West Ham United.

Gdzie obejrzeć mecz Polska - San Marino?

Mecz 7. kolejki eliminacji mistrzostw świata Polska - San Marino rozpocznie się w sobotę 9 października na PGE Narodowym w Warszawie o godzinie 20:45. Dzień później wspominany obiekt oficjalnie otrzyma imię legendarnego trenera Kazimierza Górskiego.

Transmisja meczu będzie dostępna w TVP 1, TVP Sport i Polsacie Sport Premium 1. Mecz skomentują Jacek Laskowski oraz Robert Podoliński.

Marek Wiśniewski