Legendy PKO Bank Polski Ekstraklasy #3: Kazimierz Deyna

Kazimierz Deyna bez wątpienia jest jedną z największych postaci w historii polskiej piłki nożnej, a zdaniem wielu ekspertów – najlepszym polskim piłkarzem XX w. Jego życiowa historia jest niezwykle barwna, ale i tragiczna, bo zakończona śmiercią w wypadku samochodowym w wieku niespełna 42 lat.
około min czytania

Deyna Kazimierz! Nie rusz Kazika, bo zginiesz! – śpiewają od kilku dekad kibice Legii Warszawa, dla których Kazimierz Deyna pozostaje największą klubową legendą, choć nie był warszawiakiem. Urodził się 23 października 1947 r. w Starogardzie Gdańskim, a piłkarskie szlify zbierał w miejscowym klubie Włókniarz. Jeszcze jako nastolatek rozegrał kilka meczów w reprezentacji Polski juniorów. 

W 1966 r. Deyna wyjechał do brata Henryka do Łodzi, gdzie rozpoczął treningi w Łódzkim Klubie Sportowym. W październiku 1966 r. – niedługo przed 19. urodzinami zadebiutował w Ekstraklasie w spotkaniu ŁKS Łódź – Górnik Zabrze, zakończonym remisem 0:0.

Już na tym etapie widać było, że jest wielkim talentem. Cechowała go umiejętność oddawania zaskakujących strzałów na bramkę rywala. Świetnie wychodziły mu uderzenia z dystansu, ale i bardzo precyzyjne podania, które często przeradzały się w asysty.

Był dość wycofanym i cichym, a zarazem trochę flegmatycznym człowiekiem, bez parcia na szkło i sławę. Przez długie lata jako kapitan reprezentacji wielokrotnie musiał jednak przełamywać swoją wrodzoną nieśmiałość.

Przymusowy transfer do Legii Warszawa

Debiut ligowy w barwach ŁKS okazał się… jedynym występem w tym klubie na poziomie Ekstraklasy. Niebawem Deyna skończył 19 lat i – jako utalentowany piłkarz – praktycznie od razu został ściągnięty do Legii Warszawa w związku z obowiązkową służbą wojskową. Były to czasy, w których stołeczny klub sprowadzał utalentowanych zawodników pod pretekstem służby w wojsku, choć w rzeczywistości były to przymusowe transfery piłkarskie.

Deynie wyszło to na dobre, bo w Legii Warszawa niesamowicie się rozwinął, osiągnął sukcesy i stał się największą legendą klubu. W stołecznej drużynie zadebiutował w listopadzie 1966 r. W krótkim czasie stał się najważniejszym zawodnikiem zespołu, który w 1969 i 1970 r. wywalczył mistrzostwo Polski.

22 czerwca 1969 r. Deyna strzelił dwa gole dla Legii w meczu z Ruchem Chorzów, wygranym przez „Wojskowych” 6:2. Było to spotkanie, w którym legioniści przypieczętowali tytuł mistrzów kraju – trzeci w historii, a pierwszy od 13 lat. W tym sezonie Legia długo szła ramię w ramię z Górnikiem Zabrze, ale ostatecznie okazała się lepsza. Rok później, 14 czerwca 1970 r., zdobył bramkę dla stołecznej drużyny na 1:0 w wyjazdowym meczu z Cracovią, zakończonym wygraną 2:0. Dzięki tej bramce warszawianie obronili mistrzowski tytuł.

Deyna na koncie ma też dwa wicemistrzostwa Polski z Legią (1968, 1971) oraz zajęcie trzeciego miejsca w rozgrywkach (1972). W 1973 r. wraz z Legią został zdobywcą Pucharu Polski, a w latach 1969 i 1972 finalistą tych rozgrywek. W drużynie „Wojskowych” grał od 1966 do 1978 r. Tylko w rozgrywkach Ekstraklasy rozegrał 305 spotkań i zdobył 94 bramki.

Może też pochwalić się sukcesami międzynarodowymi, bo w 1970 r. wraz z Legią doszedł do półfinału Pucharu Europy (0:0, 0:2 z Feyenoordem Rotterdam), a w 1971 r. do ćwierćfinału tych rozgrywek (0:1, 2:1 z Atletico Madryt). Największe sukcesy na arenie międzynarodowej odnosił jednak z reprezentacją Polski, w której regularnie występował przez ponad dekadę.

Znakomite statystyki Deyny w reprezentacji Polski

Kazimierz Deyna w reprezentacji Polski zadebiutował 24 kwietnia 1968 r. na Stadionie Śląskim w Chorzowie. W meczu towarzyskim „Biało-Czerwoni” rozbili wtedy Turcję 8:0. Od tego momentu, przez ponad 10 lat, popularny „Kaka” (przydomek wziął się od specyficznego zdrobnienia imienia”, albo od sposobu chodzenia Deyny, który stawiał nogi do środka, co sprawiało, że kołysał się jak kaczka) miał pewne miejsce w drużynie narodowej. Zagrał w niej 97 razy i strzelił 41 goli.

Deyna do dziś zajmuje miejsca w czołówce rankingów od względem liczby występów i goli w reprezentacji Polski. Mając 97 spotkań rozegranych w reprezentacji jest pod tym względem piątym z kolei piłkarzem. W XX w. wyprzedził go jedynie Grzegorz Lato (100 meczów), a w ostatnich latach Michał Żewłakow (102 spotkania), Jakub Błaszczykowski (108 meczów) i Robert Lewandowski (118 spotkań – stan na kwiecień 2021 r.).

Jeżeli chodzi o liczbę strzelonych goli, to z 41 bramkami na koncie Deyna pozostaje czwartym najskuteczniejszym reprezentantem kraju. W tej klasyfikacji w XX w. wyprzedzili go tylko Grzegorz Lato (45 goli) i Włodzimierz Lubański (48 bramek), a w ostatnich latach Robert Lewandowski (66 bramek – stan na kwiecień 2021 r.).

Mistrz olimpijski i król strzelców z Monachium 1972

Gdy w 1972 r. Deyna jechał z reprezentacją Polski na igrzyska do Monachium, miał dopiero 24 lata i rozegrał tam turniej życia. Z dziewięcioma bramkami na koncie został królem strzelców turnieju olimpijskiego i w olbrzymim stopniu przyczynił się do zdobycia przez Polskę złotego medalu. Strzelał gole w każdym meczu, oprócz spotkania z NRD. W finale z Węgrami „Biało-Czerwoni” przegrywali do przerwy 0:1, ale w drugiej połowie „Kaka” dwukrotnie pokonał bramkarza i bezpośrednio przyczynił się do pierwszego w historii triumfu Polski w sportach zespołowych. 

Zobacz wideo.

Do Monachium reprezentacja Polski poleciała po naukę, a uzyskała najlepszy wynik w historii. Selekcjonerem drużyny był Kazimierz Górski, a w sztabie szkoleniowym wspierali go Andrzej Strejlau i Jacek Gmoch. Zapoczątkowało to złoty okres w historii polskiej piłki nożnej.

Trzecie miejsce na mundialu w RFN 1974 i… pęknięty but Deyny

Na mundialu w RFN w 1974 r. Polska wywalczyła trzecie miejsce. Największym bohaterem drużyny został Grzegorz Lato, który wywalczył tytuł króla strzelców (7 bramek), ale i Deyna na liście najskuteczniejszych strzelców zajął wysokie miejsce, notując trzy trafienia w meczach z Argentyną, Jugosławią (z rzutu karnego) oraz Włochami. Ostatnia z wymienionych bramek uchodzi za jedną z najpiękniejszych bramek w historii reprezentacji Polski. Siła strzału na bramkę Dino Zoffa była tam duża, że kapitanowi naszej drużyny… pękł but. W przerwie musiał go zmienić. 

Zobacz wideo.

W meczu o trzecie miejsce Polska pokonała Brazylię 1:0. Deyna został wybrany najlepszym rozgrywającym turnieju, a zarazem jednym z trzech najlepszych piłkarzy – obok takich legend jak Franz Beckenbauer i Johann Cruyff. „Kaka” znalazł się też w jedenastce turnieju AFP oraz „News of the World”. Zajął również trzecie miejsce w plebiscycie na Złotą Piłkę w 1974 r.

Dla nas, występujących z nim w jednej drużynie, był geniuszem. Nienaganna technika, fantastyczne przewidywanie sytuacji na boisku, niebywała umiejętność czytania gry, przewidywanie ustawienia rywali na 2-3 sytuacje wcześniej. Miał wyjątkowe zalety boiskowe – wychwalał go kolega z reprezentacji Polski Włodzimierz Lubański.

Kiedy miał piłkę, wiedziałem, że powinienem biec do przodu, a po chwili piłkę miałem przy nodze. Podawał z dokładnością co do centymetra. Nie musiałem zwalniać ani przyspieszać. To samo z prawej strony robił zresztą Grzegorz Lato – wspominał po latach Robert Gadocha.

Srebro olimpijskie w Montrealu 1976

Na igrzyska olimpijskie do Montrealu Polska jechała jako zdecydowany faworyt i faktycznie doszła do finału. W półfinale „Biało-Czerwoni” po dwóch golach Andrzeja Szarmacha pokonali 2:0 Brazylię, lecz w finale z NRD przegraliśmy 1:3. Srebrny medal był wielkim sukcesem, choć niektórzy w kraju uznawali go za porażkę.

W rzeczywistości, zdobycie złotego i srebrnego medalu w piłce nożnej na dwóch igrzyskach z rzędu było niewyobrażalnym sukcesem. Było tylko siedmiu piłkarzy, którzy wystąpili w obu turniejach. Do dziś pozostają oni jedynymi polskimi sportowcami, którzy posiadają złote i srebrne medale w sportach zespołowych.

W trakcie turnieju olimpijskiego w Montrealu Deyna strzelił tylko jednego gola – w spotkaniu z Iranem, zakończonym zwycięstwem 3:2. Podsumowując jednak swoje olimpijskie występy w 1972 i 1976 r., mógł być szczególnie dumny, bo wystąpił we wszystkich 12 meczach „Biało-Czerwonych” i w prawie każdym w pełnym wymiarze czasowym. Tylko w meczu finałowym z Węgrami w 1972 r., opuścił boisko w 77. minucie.

Mundial w Argentynie 1978 i koniec kariery reprezentacyjnej

Deyna był też uczestnikiem mistrzostw świata w Argentynie w 1978 r., jednak po tym turnieju nie mógł być zadowolony. „Kaka” strzelił gola w meczu pierwszej fazy grupowej z Meksykiem, wygranym 3:1, ale nie wykorzystał rzutu karnego w spotkaniu z gospodarzami – Argentyną w drugiej fazie grupowej. „Biało-Czerwoni” przegrali 0:2 po golach Mario Alberto Kempesa.

Polska odpadła z turnieju po drugiej fazie grupowej, a w kraju pojawiły się oskarżenia, że nasi piłkarze… rzekomo mieli sprzedać mecz Argentyńczykom. Deyna – jako piłkarz, który nie wykorzystał rzutu karnego – został uznany za głównego winowajcę.

Po mistrzostwach świata zakończył karierę reprezentacyjną, choć miał dopiero 31 lat. Uznał, że należy to zrobić, gdy gra się na wysokim poziomie.

Skandaliczne gwizdy na Deynę na Stadionie Śląskim

Wśród kibiców Legii Deyna był uwielbiany, choć w wśród sympatyków innych polskich drużyn – niekoniecznie. W 1977 r. Polska zremisowała z Portugalią 1:1 na Stadionie Śląskim w Chorzowie i przypieczętowała awans na mistrzostwa świata w Argentynie. W 38. minucie Deyna zdobył fenomenalną bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego.

Deyna strzela bramkę prosto z rzutu rożnego. Kazimierz Deyna! Coś niesamowitego, proszę Państwa! Rzadko się zdarza w meczach międzypaństwowych taka sytuacja. Osłupieli zupełnie Portugalczycy, nie bardzo wiedzieli, co się stało – komentował w telewizji Jan Ciszewski.

Gdy spiker na stadionie ogłosił jednak nazwisko strzelca bramki, na obiekcie rozległy się… przeraźliwe gwizdy. Gwizdy powtórzyły się w 84. minucie, gdy Deynę zmieniał Kazimierz Erlich.

Przykro mi, że publiczność potraktowała mnie tak nieprzychylnie. Walka przeciwko jedenastce rywali i części widzów była wyjątkowo ciężką próbą. Szczerze mówiąc, po kwadransie straciłem zupełnie ochotę do batalii przeciw wszystkim. Już chyba nigdy nie wystąpię przed widownią Stadionu Śląskiego – skomentował po meczu Kazimierz Deyna.

I rzeczywiście, był to jego ostatni występ na Stadionie Śląskim, choć w reprezentacji grał jeszcze do mundialu w Argentynie. Dlaczego ludzie gwizdali na Deynę? Zdaniem niektórych, jego nieśmiałość i wycofanie były przez niektórych odbierane jako arogancja. Zdaniem innych, decydowały antagonizmy między Śląskiem a Warszawą. W rzeczywistości mogło to być świadectwo nieprzychylności Ślązaków do Legii Warszawa, która – jako wojskowy klub – stała się w PRL symbolem znienawidzonego komunistycznego reżimu.

Nieudany pobyt w Manchesterze City i chwile chwały w San Diego Sockers

W wieku 31 lat Deyna dostał zgodę na transfer zagraniczny. Gdyby otrzymał ją kilka lat wcześniej, mógłby przejść do jednego z największych europejskich klubów i zrobić wielką karierę. Tak się jednak nie stało. W 1978 r. postawił na Manchester City, a wybór ten z perspektywy czasu… okazał się błędem. Deyna grał tam do 1981 r., jednak futbol siłowy i schematyczne rozwiązania taktyczne wyraźnie mu nie służyły. W drużynie Manchesteru City zagrał w zaledwie 38 meczach ligowych i strzelił 12 goli.

W lutym 1981 r. przeniósł się do USA, gdzie w ostatnich latach kariery znów mógł przeżywać chwile chwały, zdobywając kilka tytułów mistrzowskich. Do 1984 r. grał tam w lidze piłkarskiej NASL, a od 1984 do 1987 r. w rozgrywkach MISL. Piłkarską karierę zakończył tuż przed czterdziestymi urodzinami.

Tragiczna śmierć w wypadku samochodowym

W ostatnich latach życia Deyna miał kłopoty finansowe i dorabiał jako trener młodzieży w San Diego Sockers. Problemów było więcej. Coraz częściej sięgał po alkohol. Odwiedzał kasyna, wkręcając się w hazard.

Zginął w wypadku samochodowym na międzystanowej drodze nr 15 w San Diego, w drodze powrotnej do domu. Obrażenia były zbyt poważne, by mógł przeżyć. Zidentyfikowano go na podstawie sygnetu. Policja nie stwierdziła śladów hamowania. Uznano, że zasnął za kierownicą.

Deyna na zawsze w pamięci kibiców

Legendarny piłkarz został pochowany na cmentarzu El Camimo Memorial Park w San Diego. W maju 2012 r. jego prochy zostały przywiezione do Polski. 6 czerwca 2012 r. został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie, a przy stadionie Legii uroczyście odsłonięto jego pomnik.

W Polsce upamiętniają go m.in. ulica Deyny w Warszawie i Oleśnicy, a także ronda Deyny w Siedlcach i Starogardzie Gdańskim.

To nie koniec gestów, które miały na celu upamiętnienie legendarnego zawodnika. W 2016 r. PKP Intercity uruchomiło specjalny pociąg TLK Deyna na trasie Łódź Kaliska-Warszawa Wschodnia. W 2019 r. Poczta Polska wydała znaczek obiegowy o nominale z podobizną piłkarza.

Z kolei 1 września 2020 r. – w 31. rocznicę śmierci piłkarza – na bocznej ścianie bloku mieszkalnego przy ul. Kazury 46 na warszawskim Ursynowie odsłonięto potężny mural z jego podobizną.

W naszych działaniach chodzi o to, żeby go przenieść do następnego pokolenia. Różnych okazji jest wiele, ale gdy udało mi się pozyskać tak wielką ścianę, do tego bez okien, uznałem, że należy mu się mural, jako królowi piłki – mówił tego dnia w rozmowie z Polsatem Sport Janusz Dorosiewicz, prezes Fundacji im. Kazimierza Deyny. – Tu nie chodzi o to, że był reprezentantem Polski, czy piłkarzem Legii. Po prostu był królem piłki, graczem światowej klasy. Ten mural jest dowodem na to, że ludzie chcą go pamiętać i oglądać.

Marek Wiśniewski