Bieganie? Aktywność nr 1! Bankowcy biegają #20: Radosław Gadomski
Przed laty Radosław Gadomski z Departamentu Rachunkowości i Sprawozdawczości PKO Banku Polskiego grał w piłkę nożną. Z czasem aktywnością numer jeden stało się dla niego bieganie. Zaczął od luźnych treningów ze znajomymi, startował w biegach masowych, m.in. w ulubionym Biegu Powstania Warszawskiego, a doszedł aż do Ultramaratonu Gór Stołowych. Dziś marzy o starcie w Biegu Rzeźnika i pokonaniu 100 km w Krynicy-Zdrój. 2020-12-14Radosław Gadomski od dawna jest aktywny sportowo, choć początkowo jego ulubioną dyscypliną była piłka nożna. Częste kontuzje i wymuszone nimi przerwy sprawiły, że zdecydował się na zmianę dyscypliny.
Nie mogłem tak po prostu przestać się ruszać, bo sport wyzwala endorfiny i adrenalinę, które dają mi dużą satysfakcję. Dzięki nim czuję się zdrowy i pełen energii. Po kolejnym urazie stawu skokowego wziąłem udział w zawodach „Biegnij Warszawo” w 2011 r. Na mecie stwierdziłem, że może to być fajna przygoda na dłużej – wspomina Radosław Gadomski.
Wtedy właśnie zaczął biegać rekreacyjnie. To były treningi z Internetu albo ze znajomymi. Z miesiąca na miesiąc oraz z roku na rok poprawiał swoje biegowe wyniki. Zaczął się wkręcać coraz bardziej i nawet nie zauważył momentu, gdy z biegania rekreacyjnego stało się to jego aktywnością numer jeden.
Powrót do biegania po kontuzji
Tak było do roku 2015. Kontuzja śródstopia i operacja wymusiła na nim dwuletnią przerwę od treningów biegowych.
– Po powrocie do zdrowia w 2017 r. wróciłem do biegania. Na początku nie szło mi zbyt dobrze. Zaczynając praktycznie od zera, chciałem się jeszcze bardziej zmotywować, ale jednocześnie nie zamierzałem przesadzić. Miałem dość kolejnych urazów, o które łatwo jest po powrocie, kiedy „za bardzo się chce” – mówi Radosław Gadomski.
To wtedy w jego głowie zrodził się pomysł, żeby zacząć treningi pod okiem profesjonalisty.
Miałem to szczęście, że koleżanka z pracy poleciła mi trenera Jarka Żórawskiego, który sprawił, że szybko odrodziłem się na nowo jako biegacz. Bardzo sobie cenię współpracę z tym trenerem oraz zajęcia w jego zespole, z jego podopiecznymi – ocenia pracownik PKO Banku Polskiego.
– Jarek jest nie tylko świetnym trenerem i mentorem, ale przede wszystkim dobrym kolegą. Dzięki jego radom i planom każdy kolejny trening – w grupie czy samemu – sprawia mi przyjemność. Mam większą świadomość tego, co robię i jak należy biegać. Stopniowy progres i poszerzanie wiedzy dają mi satysfakcję – wyjaśnia Gadomski, który dzięki wspomnianym treningom nauczył się systematyczności, planowania i lepszego zarządzania czasem.
Postępy w bieganiu i rekordy życiowe
W ostatnich latach Radosław Gadomski zrobił duże postępy w bieganiu. Kiedyś był dumny z przebiegnięcia pierwszej „dychy”. To był czas około godziny, ale uczucie na mecie sprawiło, że chciał biegać więcej. W tym roku udało mu się poprawić rekord życiowy na dystansie 5 km, który wynosi teraz 19:26. Jest też zadowolony z życiówki w Maratonie Warszawskim sprzed dwóch lat – wynosi ona 3:36:38.
– Rekordy na 10 km (42:35) i w półmaratonie (1:37:26) pochodzą jeszcze z 2013 r., czyli czasów sprzed kontuzji i operacji. Nie powalają, ale nie to jest najważniejsze. Może gdyby nie odwoływano zawodów, udałoby się je poprawić, ale myślę, że w przyszłości jeszcze się uda. Forma jest – zaznacza.
Serce do długich dystansów
Gadomski lubi biegać na dłuższych dystansach. Najlepiej takich, które wynoszą powyżej 20 km. To dlatego, że woli biegać na niższej intensywności, ale z większą kontrolą, możliwością stopniowego podkręcania tempa i długiego finiszu.
Najbardziej lubię biegi górskie, dochodzi wtedy fantastyczna atmosfera, ciekawe trasy, wspaniałe widoki, a często też niespodziewane trudności, które dodają smaczku – wyjaśnia. – Z kolei w biegach na 5 i 10 km najczęściej tempo jest prawie maksymalne, to walka o oddech, duża koncentracja i niewiele z takich zawodów pamiętam. Sprawdzają się jako dobre treningi w okresie przygotowań do dłuższych dystansów – tłumaczy swoją biegową filozofię Radosław Gadomski.
Dziś w bieganiu czerpie przyjemność nie tylko z pokonywania tras, poprawiania wyników, poznawania nowych miejsc. Radość daje mu także zwykły, codzienny trening, kiedy oczyszcza głowę i odpoczywa psychicznie.
Zawody biegowe, które zapadły w pamięć
Spośród biegów sponsorowanych przez PKO Bank Polski, najbardziej lubi Bieg Powstania Warszawskiego. – Przede wszystkim za atmosferę jeszcze za czasów, gdy trasa przebiegała jeszcze przez centrum Warszawy i kończyła się przy Konwiktorskiej. Gdy biegło się po zachodzie słońca – wyjaśnia Radosław Gadomski.
W pamięci szczególnie zapadły mu też dwa biegi górskie. Pierwszy to bieg na Jaworzynę Krynicką z 2014 r., kiedy to tuż po starcie rozpętała się burza, a ulewa i pioruny towarzyszyły zawodnikom przez całą dwukilometrową wspinaczkę. Ściana wody sprawiała, że ciężko było nie tylko iść, ale też dostrzec cokolwiek poza butami biegacza przed sobą. Drugim jest Ultramaraton Gór Stołowych w 2019 r.
To była piękna trasa i wspaniałe widoki, ale też trudne warunki. Prawie 54 km w upale, wymagające zbiegi i podbiegi. Do tego szybko pojawiły się odciski. Już w połowie czułem się wykończony i każdy krok sprawiał mi ból. Chciałem odpuścić, ale wsparcie żony na punkcie odżywczym zmobilizowało mnie do kontynuacji. Było warto, ostatnia wspinaczka stała się przyjemnością, a dwa dni później postanowiłem, że jeszcze tam wrócę. Ultrasi to zrozumieją – zaznacza.
Rosnąca świadomość biegaczy w temacie akcji charytatywnych
Podczas zawodów biegowych sponsorowanych przez PKO Bank Polski zawsze odbywają się akcje charytatywne „biegnę dla…”. Radosław Gadomski chętnie bierze w niej udział.
– Bardzo podoba mi się ta akcja Fundacji PKO Banku Polskiego, bo jest to wymierna pomoc potrzebującym. Uważam, że na przestrzeni ostatnich lat, m.in. dzięki tej inicjatywie, wzrosła świadomość biegaczy w kontekście pomocy innym. To się nakręca. Bank wywarł spory wpływ na to zjawisko – nie ma wątpliwości pracownik Departamentu Rachunkowości i Sprawozdawczości.
Marzenie o Biegu Rzeźnika, a potem… setka w Krynicy?
Zapytany o największe biegowe marzenie Radosław Gadomski odpowiada, że najbardziej zależy mu na tym, żeby biegać bez kontuzji.
– To jest dla mnie najważniejsze, gdyż przez problemy ze zdrowiem i operacje straciłem kilka lat. A nic tak nie denerwuje jak bezradność i czekanie – podkreśla.
– Kiedyś marzeniem był maraton. Potem pojawiła się chęć sprawdzenia na dłuższym dystansie. Spróbowałem biegać w górach, zaliczyłem pierwsze ultra w Bieszczadach. Było super, bliskość przyrody, wspaniała atmosfera, kryzysy i moment ulgi na mecie. Wówczas czułem, że najlepsze chwile biegowe czekają mnie właśnie na takich ścieżkach. Teraz liczę, że pobiegnę w Biegu Rzeźnika, ale trzeba mieć też szczęście w losowaniu. A potem kto wie, może setka w Krynicy? Tylko tyle i aż tyle – kończy.
Marek Wiśniewski