Sylwetki polskich biegaczy #10: Aleksandra Lisowska
Aleksandra Lisowska to jedna z najbardziej wszechstronnych biegaczek w Polsce. Występowała na krótkich, średnich i długich dystansach. Były biegi przełajowe oraz biegi z przeszkodami. W zeszłym roku w spektakularny sposób pobiła życiówkę w maratonie w Warszawie, a następnie zrobiła rekordy życiowe w biegach na 10 000 m oraz 10 km. W tym sezonie chce dalej śrubować „życiówki”, a na horyzoncie jej marzeń pojawiają się igrzyska olimpijskie. 2019-04-17Od krótkich do długich dystansów
Przygodę z bieganiem Aleksandra Lisowska rozpoczęła jeszcze w szkole podstawowej, gdzie na lekcjach wychowania fizycznego uzyskiwała świetne wyniki, a czasem pokonywała nawet chłopców. W czasach gimnazjum trafiła do klubu Zatoka Braniewo, gdzie rozpoczęła profesjonalne treningi u Waldemara Gajowniczka. Szybko zdała sobie sprawę, że bieganie może być dla niej sposobem na życie.
– W Braniewie nie miałam konkurencji i wychodząc na każdy trening czułam się jak ryba w wodzie. Nie sprawiało mi to żadnych trudności. Pierwsze dystanse były lekkie, a mimo to szybko zaczęłam zdobywać medale mistrzostw Polski juniorów – wspomina Aleksandra Lisowska. – Moje pierwsze starty na stadionie odbywały się na dystansach 600 m, 800 m, 1000 m, ale po pierwsze medale sięgałam już w biegach na 3000 m – zarówno na otwartym stadionie, jak i w hali. Już wtedy czułam, że na dłuższych dystansach jest mi łatwiej. Kiedy zaczęłam startować na 5000 m, zrozumiałam, że są dla mnie.
Awans na młodzieżowe Mistrzostwa Europy i… upadek do wody
W 2011 r., mając 21 lat, Ola odniosła wielki sukces, kwalifikując się na młodzieżowe mistrzostwa Europy w czeskiej Ostrawie, gdzie wystartowała w biegu z przeszkodami na dystansie 3000 m. Nie zanotowała sukcesu, ale całą sytuację wspomina dziś z uśmiechem.
– Dzień awansu na MME był dla mnie najpiękniejszym dniem w życiu. Niestety, podczas startu na 3000 m z przeszkodami wpadłam do wody i odpadłam przez to w eliminacjach. Filmik z nagraniem mojego upadku do dziś krąży w internecie. Pamiętam, że kiedy to się stało, powiedziałam sobie „Ale siara!”, ale dziś, kiedy go oglądam, reaguję śmiechem. Zgrałam materiał na dysk, żeby zachować go na pamiątkę. W przyszłości będę pokazywać filmik moim dzieciom – opowiada Lisowska.
Jej kolejnym dużym sukcesem był zakwalifikowanie się na Akademickie Mistrzostwa Świata w Biegach Przełajowych w 2012 r., które odbyły się w Łodzi. Indywidualnie zajęła tam 20. miejsce, ale wraz z koleżankami z reprezentacji sięgnęła po brązowy medal w rywalizacji drużynowej. Sama bardziej ceni sobie jednak indywidualne sukcesy.
Multimedalistka wojskowych mistrzostw świata
Ze względu na sprawy prywatne, Aleksandra Lisowska miała kilka dłuższych przerw w bieganiu. Niedawno zrozumiała jednak, że jest ono jej największą życiową pasją, a lata 2017 i 2018 przyniosły olbrzymie sukcesy.
W 2017 r. zdobyła złoty medal w drużynie oraz brązowy medal indywidualnie podczas 49. Wojskowych Mistrzostw Świata CISM w Ottawie, gdzie pobiła rekord życiowy – 2:40:12. Rok później, podczas tej samej imprezy, która tym razem odbywała się w Bejrucie, wywalczyła srebrny krążek, osiągając jeszcze lepszy czas – 2:38:55.
Dla Lisowskiej, która jest marynarzem Marynarki Wojennej RP, wspomniane sukcesy mają duże znaczenie.
– Od trzech lat wojsko daje mi stały przychód i pozwala się utrzymywać. Cieszę się, że dostałam się do wojskowego zespołu sportowego. Do każdego maratonu przygotowuję się tak jak do zawodów cywilnych. Pamiętajmy jednak, że są tam gorsze warunki – trasy są dużo bardziej zróżnicowane i trudno jest powalczyć o dobry czas. Imprezy wojskowe zawsze dają mi jednak dużo radości, bo panuje na nich niesamowita atmosfera. Jest bardzo pozytywnie – ocenia 28-letnia biegaczka.
Fala rekordów życiowych i marzenie o igrzyskach
22 kwietnia 2018 r. podczas maratonu w Warszawie Lisowska uzyskała fenomenalny czas 2:33:13, poprawiając swój rekord życiowy z Ottawy o siedem minut. To olbrzymi wyczyn, którym zaskoczyła nawet samą siebie.
– To był mój drugi najszczęśliwszy dzień w życiu. Gdybym od początku wiedziała, że jestem w tak dobrej formie, to może pobiegłabym jeszcze szybciej i wywalczyła minimum na mistrzostwa Europy w Berlinie. Zabrakło mi 43 sekund. Szkoda, że wcześniej bałam się spojrzeć na czas. Tak czy inaczej – uzyskany wynik i tak bardzo mnie uszczęśliwił – mówi Lisowska.
Na fali radości i entuzjazmu z wyniku w maratonie, Lisowska pobiła kolejne rekordy życiowe. Najpierw na dystansie na 10 000 m podczas MP w Łomży (34:28.28), a potem na dystansie 10 km w zawodach Great Run w Birmingham (34:14). Ten drugi poprawiła zresztą jeszcze dwukrotnie. W pierwszej kolejności w Lubinie podczas 33. Biegu Barbórkowego o Lampkę Górniczą (34:04), aż w końcu ostatecznie w 38. Międzynarodowym Biegu Warciańskim w Kole (33:19).
– Dzięki świetnemu wynikowi w maratonie bardziej uwierzyłam w siebie. Stwierdziłam, że skoro w maratonie umiałam przebiec 42 km na totalnej bombie, to na dystansie 10 km tym bardziej powinnam ryzykować. W Kole pobiegłam z elitą dziewczyn i pokonałam kolejne granice. Mam nadzieję, że w tym sezonie uda mi się wywalczyć kolejne życiówki – przyznaje Lisowska, której największym marzeniem sportowym jest start na igrzyskach olimpijskich. – Mam nadzieję, że to marzenie się spełni. Jak nie za rok, to za pięć lat. Jestem bojowo nastawiona i będę walczyła. Dam z siebie wszystko.
Wsparcie dla działalności charytatywnej
Aleksandra Lisowska jest zwolenniczką inicjatyw, które łączą bieganie z działaniami charytatywnymi, takich jak akcja „biegnę dla…” Fundacji PKO Banku Polskiego.
– Organizowanie akcji charytatywnych podczas biegów masowych to świetny pomysł. Mam nadzieję, że w przyszłości, kiedy mój terminarz startów stanie się luźniejszy, będę miała więcej możliwości, żeby brać udział w takich działaniach. Myślałam nawet o tym, żeby założyć swoją organizację, która zacznie działać w tym kierunku i pomagać potrzebującym. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Zawsze warto pomagać innym – nie ma wątpliwości.
Marek Wiśniewski