80. rocznica Powstania Warszawskiego – ile legend w Legendzie?

Historia Powstania Warszawskiego i PKO Banku Polskiego przeplatają się. Dla Polaków Powstanie Warszawskie to symbol narodowej niezłomności i wyraz zaciekłej woli walki o niepodległość kraju. To także powód do dumy, zarówno tej podszytej patriotycznym duchem, jak i napędzanej rodzinnymi tradycjami.
około min czytania

Chociaż Powstanie jest jednym z najlepiej udokumentowanych i zbadanych wydarzeń XX-wiecznej Polski, jego Legenda doczekała się także własnych legend i uproszczeń. W tym roku obchodzimy 80. rocznicę jego wybuchu. Co tak naprawdę o nim wiemy?

Znamy powstańcze ikony: kotwicę Polski Walczącej, radiostację „Błyskawica”, pomnik Małego Powstańca, tekst „Pamiętnika z Powstania Warszawskiego” Mirona Białoszewskiego, dowódców – Tadeusza „Bora” Komorowskiego, Antoniego „Montera” Chruściela, kurierów, sanitariuszki oraz nazwiska wielu bohaterów Powstania. 

Czy wiesz, że...

PKO Bank Polski zapisał się w historii Powstania Warszawskiego w wyjątkowy sposób. Ówczesna Centrala banku służyła za siedzibę dowódcy Powstania, Komendy Głównej AK, siedzibę Delegata Rządu na Kraj, miejsce nadawania radiostacji powstańczej, jak również jako szpital polowy i jeniecki. W budynku schronienie znaleźli również mieszkańcy ostrzeliwanej stolicy. Był to jeden z najważniejszych obiektów tamtego czasu.

Historycy oceniają Powstanie różnie, często przez pryzmat ogromnie dotkliwych konsekwencji, które miasto i jego mieszkańcy ponieśli w odwecie ze strony wojsk niemieckich. Bez względu na to Powstanie pozostaje największą bitwą miejską w polskiej historii. Chociaż rozegrała się ona w Warszawie, i to w stolicy kolejne rocznice są obchodzone szczególnie uroczyście, pamięć o tej trwającej aż 63 dni walce jest obecna i kultywowana w całej Polsce.

Godzina „W”, a może jednak wcześniej? 

Wybuch powstania 1 sierpnia 1944 roku przeszedł do historii razem z legendarną godziną „W”, czyli 17:00. Była to godzina wyznaczona przez gen. Antoniego Chruściela, ps. „Monter” w jego rozkazie rozpoczęcia działań w całym mieście. W rzeczywistości do pierwszych starć powstańczych doszło nieco wcześniej. Już o godzinie 13:50 na Żoliborzu doszło do starcia polskich żołnierzy, pod dowództwem Zdzisława Sierpińskiego, którzy transportowali broń dla oddziału zgrupowania „Żniwiarz”, z niemieckim patrolem.

Do Śródmieścia Północnego i na pobliską Wolę walki dotarły ok. godz. 16:00, zaś godzinę później ogarnięte było nimi całe miasto. Skąd to przyspieszenie? Powód był dość błahy – w wojennej zawierusze wiele jednostek wojskowych nie zostało na czas poinformowanych o godzinie rozpoczęcia Powstania, dlatego kiedy informacja dotarła do nich z opóźnieniem, mobilizowali się w pośpiechu, a w takich warunkach trudno utrzymać konspirację. 

Nie były to jedyne zawirowania związane z godziną rozpoczęcia Powstania. Z powodów politycznych wiadomość o rozpoczęciu powstania nie dotarła z kolei do innych organizacji, takich jak Armia Ludowa, Korpus Bezpieczeństwa ani odłamów Narodowych Sił Zbrojnych, które nie były scalone z Armią Krajową. Mimo zaskoczenia, żołnierze tych formacji ostatecznie podporządkowali się rozkazom dowódcy Powstania. W efekcie przez kilka kolejnych tygodni tysiące bardzo młodych ludzi, w tym harcerze z Szarych Szeregów, walczyło w Powstaniu przeciwko znacznie lepiej przygotowanemu wrogowi. Większość z nich miała od 18 do 22 lat. Wojciech Zalewski – łącznik plutonu sierżanta Jana Kretera „Grzesia” – miał zaledwie 11 lat. 

Natomiast radiostacja „Błyskawica”, słynny powstańczy symbol, zaczęła nadawanie dopiero 8 sierpnia o godz. 9:45. To opóźnienie z kolei wynikało z rozmaitych kłopotów logistycznych ze zgromadzeniem odpowiedniego sprzętu, a także dlatego, że niektóre części urządzenia dotarły do Warszawy… zawilgocone i trzeba je było osuszyć. Pierwszym miejscem, skąd emitowano audycje był gmach PKO. Dopiero 25 sierpnia radiostację przeniesiono do kawiarni Adria. Siedziba Pocztowej Kasy Oszczędności na rogu ul. Świętokrzyskiej i Jasnej służyła Powstańcom przez 34 dni – chronili się w jej dwupoziomowych podziemiach. 4 września budynek stał się celem ostrzału wojsk nazistowskich, a do szybu windowego wpadła bomba, która zniszczyła wszystko oprócz skarbca na parterze i skarbców w podziemiach. Straty PKO – zarówno w ludziach, jak i w mieniu – były tak ogromne, że nic nie wskazywało na to, że uda się ją szybko odbudować.  

Czy wiesz, że…

jedno z najsłynniejszych zdjęć z Powstania zostało zrobione pod centralą PKO? Fotoreporter Stanisław Bala ps. „Giza”, zrywa nazistowską flagę z gmachu Pocztowej Kasy Oszczędności.


Fotoreporter Stanisław Bala ps. „Giza”, zrywa nazistowską flagę z gmachu Pocztowej Kasy Oszczędności.jpg

 

Zryw czy zaplanowana akcja? 

Powstańcom nie można odmówić woli walki ani bohaterstwa, a szeregi powstańczego podziemia zasilało wielu pracowników i pracownic PKO. Dziś wiemy, że siły były tak nierówne, że Polacy od początku byli właściwie bez szans. Nie chodzi tu jedynie o liczbę uczestników – po polskiej stronie tylko 1 sierpnia stanęło do walki ok. 20 tys. ludzi, z czego pierwszego dnia zginęło aż 10 proc., a ok. 5 tys. żołnierzy z Ochoty, Mokotowa i Żoliborza w nocy z 1 na 2 sierpnia wyszło z miasta, by ukryć się w podwarszawskich lasach. 

Sytuację polskiej strony pogarszał fakt, że zaledwie ok. 10 proc. żołnierzy dysponowało bronią nadającą się do walki, a zapasy amunicji wystarczyły na 2-3 dni. Potem musiały wystarczyć broń nieraz chałupniczo wyprodukowana, bądź przejęta od wroga, a także niesamowity zapał podsycany radością z możliwości otwartej walki z Niemcami.  

Mimo tak niewielkich zasobów i podjęciu decyzji o rozpoczęciu Powstania w ostatniej chwili, akcja była planowana wcześniej. Armia Krajowa gromadziła w piwnicach warszawskich kamienic zapasy pożywienia – ściągane z okolicznych wsi ziemniaki, kapustę, przetwory, kawę i cukier, a miejskie trawniki zamieniano na poletka uprawne. Szybko okazało się, że to nie wystarczy. Po pierwszym okresie względnego dostatku, żywności zaczęło brakować i aprowizacja opierała się na przypadku. Do historii przeszła zupa-pluj, gotowana z nieoczyszczonego jęczmienia, którego twarde łuski trzeba było wypluwać podczas jedzenia.  

Kapitulacja czy bohaterski opór do końca?

Mimo skrajnie trudnych warunków, braku żywności i amunicji, Powstańcy nie poddawali się. Stawiali czynny opór i zadawali Niemcom straty. Przez kolejne dwa miesiące trwały walki, a pomiędzy nimi toczyło się życie, z całą jego banalnością i wyjątkowością. PKO funkcjonowało wówczas pod własną marką (pomimo zakusów Niemców z początku wojny, aby Kasę zlikwidować), choć w ograniczonym zakresie. Co ciekawe, licznie zawierano wówczas śluby – do najsłynniejszych z pewnością należy ten pomiędzy Janem Nowakiem–Jeziorańskim i Jadwigą Wolską. 

Po dwóch miesiącach wyczerpujących walk Powstanie dobiegało końca. Wbrew obiegowej opinii to nie Polacy podjęli decyzję o kapitulacji. Z propozycją negocjacji zakończenia działań zbrojnych 27 września zwrócili się do nich Niemcy. Powód był prozaiczny – chcieli przerzucić wszystkie swoje siły na front walki z Armią Radziecką. Zakończenie Powstania stało się faktem. Broń składały kolejno oddziały w dzielnicach – 27 września Mokotów, 30 września Żoliborz, opór najdłużej tlił się w Śródmieściu. Tam też przebywało najwięcej ludzi, bo oprócz stacjonujących oddziałów powstańczych schronienie znalazło tu 250 tys. cywili.  

Rankiem 2 października strona polska i niemiecka w Dworze Reicherów w Ożarowie Mazowieckim przystąpiły do negocjacji warunków zakończenia walk. Największe spory toczono wokół kwestii oszczędzenia przez Niemców Warszawy, zgody na wyniesienie świeckich i sakralnych dóbr kultury przez Polaków i ewakuację ludności cywilnej. Przewodniczący „parlamentu powstańczego”, płk. Kazimierz Iranek-Osmecki, ps. „Jarecki” wspominał później, że była to niebywale wyczerpująca próba nerwów. Według podpisanego układu, Powstanie zakończyło się 2 października o godz. 20:00. 4 października radiostacja „Błyskawica” nadała ostatnią audycję.