#NaszePasje: Michał Rybarczyk – żeglując czuje się jak ryba w wodzie!

Woda to jego żywioł! Piękno natury, emocje, adrenalina, przygody i chęć poznawania nowych miejsc – to wszystko Michał Rybarczyk łączy w jednej pasji: żeglarstwie. W PKO Banku Polskim pracuje jako starszy programista w Departamencie Aplikacji Bankowości Elektronicznej, a w czasie wolnym jest jachtowym sternikiem morskim.
około min czytania

Michał Rybarczyk każdy swój urlop wykorzystuje na żeglowanie. W Polsce pływa zazwyczaj po Zalewie Zegrzyńskim i na Mazurach, a za granicą – po Morzu Śródziemnym. We wrześniu planuje wyprawę na greckie wyspy Cyklady na Morzu Egejskim. W rejs popłynie z 21-letniem synem, który też interesuje się żeglarstwem. Drugi syn, 19-latek już może pochwalić się stopniem żeglarza jachtowego. Dla Michała na pierwszym miejscu jest żeglarstwo, ale interesują go również inne sporty, między innymi pływanie, jazda na rowerze oraz kajakarstwo.

Od deski do jachtów

Swoją przygodę z żeglarstwem zaczął od windsurfingu. Podobało mu się, że na desce zawsze coś się dzieje. – Windurfing jest bardzo dynamiczny. Fascynowała mnie ciągła walka z wiatrem, często kończąca się kąpielą. Jednak po paru latach zacząłem pływać na małych jachtach sportowych, potem na dużych morskich na około 50 stóp i to naprawdę mnie urzekło – wyjaśnia Michał.

W swój pierwszy w życiu duży rejs popłynął na Bornholm. Było lato, piękna, stabilna pogoda. – Nagle nastąpiło jej załamanie. Zrobiło się wietrznie i pochmurnie. Płynąłem ubrany w polar i sztormiak, jednak było mi coraz zimniej. Codziennie wiał bardzo silny wiatr, a radiowe komunikaty ostrzegały przed sztormem. Jachtem bujało w każdą stronę. Jak po tygodniu zszedłem na ląd, to przez dwa dni miałem wrażenie, że wszystko dookoła się buja – wspomina z uśmiechem. – Wtedy zrozumiałem, że woda to wielki żywioł – dodaje.

W międzyczasie jeździł na Mazury, gdzie wypożyczał 30-33 stopowe jachty. W 2008 roku na mazurskich jeziorach brał udział w regatach o Puchar Prezesa PKO Banku Polskiego i w jednym z dwóch wyścigów jego jacht zajął pierwsze miejsce.

5 lat temu zdał egzamin w Polskim Związku Żeglarskim uzyskując patent jachtowego sternika morskiego. To drugi stopień po żeglarzu jachtowym. Warunkiem dopuszczenia do egzaminu było wypływanie minimum 200 godzin jachtami żaglowymi po morzu. Teraz myśli o trzecim stopniu – kapitana jachtowego. Już teraz czuje się trochę kapitanem, bo tak mówią do niego żartobliwie koledzy żeglarze.

Wiatr we włosach, wiatr w żagle

Dla Michała żeglowanie to sposób na spędzanie wolnego czasu, aktywny wypoczynek, a przede wszystkim możliwość zobaczenia ciekawych miejsc. Na Morzu Śródziemnym najczęściej pływa na Maltę, do Grecji i do Włoch. Na Oceanie Atlantycki jego ulubione kierunki to Gibraltar, Lizbona i Porto, na Morzu Bałtyckim – Kłajpeda, Bornholm i Gotland.

Żeglarstwo pozwala mi łączyć zamiłowanie do pływania ze zwiedzaniem interesujących miejsc, zabytków historycznych, np. w Grecji czy uczestniczeniem w niezwykłych wydarzeniach, takich jak chociażby zlot Harleyowców w Portugalii. To także odpoczynek na pięknych i dzikich plażach, wiatr we włosach, morskie przysmaki, słuchanie odgłosów delfinów płynących przy jachcie, fosforyzujący plankton nocą, żeglowanie pod pełnymi żaglami w mocnym przechyle tak, że aż wchodzi na burtę czy niesamowita przyroda jak z filmów znanego podróżnika i badacza oceanów Jacques-Yves Cousteau – wyjaśnia Michał. 

Ostatnio Michał pływał bardzo mało ze względu na pandemię, ale już pod koniec sierpnia wybiera się na tygodniową wyprawę na szwedzką wyspę Gotland. We wrześniu planuje ze starszym synem rejs do Grecji na archipelag wysp Cyklady – ich celem jest przede wszystkim wyspa Milos.

Największą atrakcją Milos są plaże, jedne z najpiękniejszych na wyspach greckich. Jest ich 75, a każda z nich jest inna. Różnią się wielkością i kolorem skał. Niektóre ciągną się przez kilkaset metrów, inne to urokliwe małe zatoczki, do których można dopłynąć lub zejść po stromym klifie po pionowej drabinie. Do niektórych dotrzeć można jedynie od strony wody – opowiada z zapałem Michał. 

W grudniu chciałby popłynąć na Maltę i do Włoch. Marzy mu się też wtedy ponownie odwiedzić Syrakuzy na Sycylii. – Nie zawsze mam sprecyzowane plany, po prostu płynie się dokąd wiatr poniesie i pogoda pozwoli albo stoi w porcie i czeka na poprawę pogody. Nie startuję też obecnie w żadnych zawodach. Żeglarstwo to dla mnie wyzwanie samo w sobie, daje możliwość weryfikacji umiejętności w kontakcie z nie do końca przewidywalną pogodą i zmiennością warunków na morzu. Moimi osiągnięciami są rejsy zakończone szczęśliwym powrotem do portu, nowe znajomości, zdobyte doświadczenie, a także ciekawe, choć czasem niebezpieczne przygody czy awarie sprzętu – mówi Michał.

Aktywność każdego dnia

Michał jest żeglarzem, ale również pływakiem. Jego ulubione style to delfin, dowolny, a w dalsze kolejności grzbiet i klasyczny. Pływa około 8-10 godzin tygodniowo. W 2016 roku w Gliwicach zdobył z kolegami mistrzostwo Polski w sztafetach 4x25 stylem dowolnym i 4x25 stylem zmiennym. Poza tym trzy razy w tygodniu uprawia CrossFit i jeździ na rowerze.

Lubię aktywność fizyczną i zachęcam do niej innych, szczególnie moich synów. Codziennie jeżdżę do pracy rowerem, przed pracą odwiedzam klub fitness, każdy weekend czy urlop przeznaczam na żeglowanie. Organizuję spływy kajakowe dla znajomych po rzekach Brda, Wda, Wieprz i Czarna Hańcza. Potrzebuję aktywności i adrenaliny. To po prostu sprawia mi ogromną przyjemność i pozwala odpocząć, nawet kiedy płynę na jachcie w deszczu 48 godzin non stop – podsumowuje Michał Rybarczyk.

Joanna Kornaga
Ekspert w PKO Banku Polskim