Kto ma pieniądze, ten ma wszytko w ręku – wiedział to już Jan Kochanowski, który to zdanie umieścił w swoim wierszu „Muza” z 1567 r. Teraz z powodu pandemii koronawirusa sentencja staje się bardzo aktualna. Przede wszystkim dla przedsiębiorców, którzy przeżywają ciężkie dni z powodu załamania się rynku w wielu obszarach gospodarki.
Ich problemy potwierdzają liczby. Jak wynika z analizy BNF.pl (na podstawie danych CEIDG), w 2020 r. działalność gospodarczą zawiesiło lub zamknęło ponad 100 tys. jednoosobowych działalności. Tylko jednego dnia – 1 kwietnia 2020 r. – na taki krok zdecydowało się prawie 20 tys. takich firm. Żeby sobie uświadomić skalę, wystarczy to porównać z danymi GUS. Wynika z nich, że w całym 2018 r. zlikwidowano w Polsce 332 tys. firm.
A to nie koniec kłopotów. Badanie przeprowadzone przez SpotData, CBM Indicator i PwC wykazało, że 36 proc. mikro, małych i średnich firm ma problemy z zachowaniem płynności finansowej i regulowaniem zobowiązań z powodu pandemii. Największy spadek przychodów odnotowały mikrofirmy (zatrudniające 2-9 osób) – w przypadku prawie połowy z nich było to ponad 50 proc. Tymczasem w 2019 r. widmo utraty płynności finansowej zaglądała w oczy 32 proc. przedsiębiorstw – wynika z „Raportu o stanie sektora małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce” opracowanego przez PARP.
Właśnie w takim momencie widać uniwersalność uwagi, którą Jan Kochanowski napisał ponad 400 lat temu. Ale też na wierzch wychodzą największe różnice. Gdy w XVI stuleciu („złoty wiek” w historii Polski) pojawiały się perturbacje gospodarcze, jakich doświadczamy teraz, ówcześni przedsiębiorcy byli pozostawiani sami sobie, każdy musiał sobie radzić, jak umiał.
Teraz jest inaczej, bo kolejne państwa tworzą własne wersje programów osłonowych służących ochronie przedsiębiorców. W Polsce wartość tarczy antykryzysowej dla właścicieli firm i pracowników oszacowano na 100 mld zł.
Ale nie tylko tego typu antykryzysowe programy pozwalają chronić przedsiębiorstwa. W tak trudnych czasach jak obecne, gdy coraz trudniej o pieniądze, nieocenione okazują się drobne, ale praktyczne rozwiązania jak na przykład „mały ZUS”. Bo choć chodzi w nich o sumy nieporównywalnie niższe, to dla mikrofirm często to właśnie one okazują się być prawdziwą tarczą chroniącą ich przed problemami.
Czym jest mały ZUS? To rozwiązanie kierowane do najmniejszych przedsiębiorców. Mogą z niego skorzystać właściciele firm, których obroty w 2019 r. nie przekroczyły 120 tys. zł. W takiej sytuacji przedsiębiorca nie musi płacić pełnej składki ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych, która w 2020 r. wynosi 1431,48 zł. Szacunki pokazują, że prawo do skorzystania z tej ulgi może mieć ok. 320 tys. polskich przedsiębiorców.
Składkę małego ZUS-u oblicza się na podstawie minimalnego wynagrodzenia, które wynosi 2600 zł. Składka ubezpieczeniowa wynosi 30 proc. tego wynagrodzenia. W 2020 r. to (wraz ze składką na ubezpieczenie zdrowotne) 609,14 zł. Z tej ulgi można korzystać przez dwa lata. Składając wniosek o objęcie małym ZUS-em trzeba oświadczyć, że wcześniej przez 60 miesięcy nie prowadziło się działalności gospodarczej.
Współpracę z ZUS ułatwia PKO Bank Polski. Za pośrednictwem Banku można założyć profil na Platformie Usług Elektronicznych ZUS (PUE ZUS), która pozwala na szybki i wygodny kontakt z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. W ten sposób wszystkie sprawy związane z ZUS można załatwiać przez internet, bez konieczności składania wizyty w jednym z oddziałów zakładu.
Janusz Iwańczak