Bankowi kolarze #7: Krzysztof Sobolewski

Krzysztof Sobolewski jest dyrektorem Biura Bankowości Przedsiębiorstw PKO Banku Polskiego w Warszawie. Na koncie ma liczne starty w zawodach kolarskich – zarówno w górach, jak i na szosie. Jego ulubione dystanse wynoszą od 100 do 200 km, a największym marzeniem jest start w wyścigu Tour de France dla amatorów.
około min czytania

Krzysztof Sobolewski przygodę z jazdą na rowerze zaczął, żeby... schudnąć.

Moja jazda na rowerze zaczęła się banalnie, od stwierdzenia, że trzeba coś ze sobą zrobić, bo za chwilę przekroczę wagę trzycyfrową, a to może być niebezpieczne dla zdrowia. W pierwszej kolejności padło na bieganie, ale szybko mi przeszło. Potem stwierdziłem, że rower jest mniej męczący. Jak bardzo się myliłem, co do zmęczenia, okazało się dopiero później – wyjaśnia na wstępie.

Debiut w zawodach kolarskich

Swój debiut w zawodach sportowych zaliczył w pierwszym roku interesowania się kolarstwem.

Najpierw pojechałem na zawody Mazovia MTB jako kibic, ale już na następnej imprezie tego cyklu stanąłem dumnie na starcie w ostatnim sektorze. Dla naturszczyka zawsze jest to duży szok. W swoim mniemaniu jesteś przygotowany, zmotywowany i żądny walki, a zaraz po starcie większość odjeżdża w siną dal – opowiada Krzysztof Sobolewski.

Przyciskasz mocniej, jest trochę lepiej, ale nadal za słabo. Dopiero po około 20 km czujesz, że zaczynasz nadganiać stracony dystans i niektórych wymijasz. To fajne uczucie. Nie pamiętam, który przyjechałem na metę, ale byłem zadowolony. To właśnie wtedy stwierdziłem, że znalazłem dla siebie sport – podkreśla.

Narodziny kolarskiej pasji

Kolarstwo szybko stało się jego pasją, której zaczął poświęcać coraz więcej czasu.

Zobaczyłem, że waga leci w dół, a jazda sama w sobie jest bardzo przyjemna. Kolarstwo MTB wymaga techniki, wytrzymałości, planowania treningów itp., ale również nauki serwisowania sprzętu. Teren szybko weryfikuje wszelkie niedociągnięcia w rowerze. To, dlatego najlepiej serwisować go samemu – uważa Krzysztof Sobolewski.

W kolarstwie nie ma przypadków. Jak trenowałeś, jesteś przygotowany fizycznie i sprzętowo to nie ma opcji, żeby naturszczyk dotrzymał ci koła. Co prawda przez pierwsze 20 km każdy jest w stanie pojechać na tzw. adrenalinie, ale później do głosu dochodzi regularność treningów – dodaje.

Krzysztof Sobolewski zaczynał od kolarstwa górskiego, ale przez ostatnie 5 lat jego zainteresowanie przesuwało się w stronę kolarstwa szosowego. Obecnie zajmuje ono 90 procent jego jazd i myśli, że tak już pozostanie.

Błoto po kolana podczas Rowerowego Biegu Piastów

Jeżeli chodzi o kolarstwo górskie, to Krzysztof Sobolewski czterokrotnie startował w Rowerowym Biegu Piastów.

Tych zawodów nie da się zapomnieć. Atmosfera jest niesamowita. Cała brać kolarska znajduje się w jednym miejscu – szczególnie koleżanki i koledzy z PKO Banku Polskiego – mówi Krzysztof Sobolewski.

W pamięci najbardziej utkwiły mu trudne warunki pogodowe, jakie panowały na trasie w 2020 r. Deszcz padał całą noc i nie zanosiło się, żeby przestał. Trasy były rozmokłe, a błoto sięgało kolana. Miał na sobie żeglarski sztormiak, który chciał zdjąć przed samym startem, ale się nie odważył i przejechał w nim całe zawody.

Na mecie nie miało znaczenia, kto jest z której drużyny. Wszyscy wyglądali tak samo – cali w błocie, ale szczęśliwi jak nigdy. Drużyna PKO stwierdziła, że nigdy więcej. I co? W następnym roku znowu wszyscy się spotkaliśmy. Po czasie takie zawody wspomina się najlepiej – dodaje.

W pamięć szczególnie zapadły mu też zawody o nazwie Cyklokarpaty MTB, zorganizowane w Kluszkowcach.

Okazało się, że był to najtrudniejszy wyścig w sezonie, a ja pojechałem bez przygotowania. Byłem w okolicy na wakacjach. To były niesamowite przewyższenia, długość trasy i górski teren. Trenując na co dzień w Warszawie, najwyższe wzniesienie mamy na Agrykoli – raptem 32 metry w pionie. Proszę policzyć, ile razy trzeba podjechać pod tę górkę, żeby mieć przewyższenie 1500 metrów. Teraz się z tego śmieję, ale wtedy minę miałem nietęgą – wspomina.

Największe osiągnięcia i ulubione zawody

Za swoje największe kolarskie osiągniecia Krzysztof Sobolewski uważa miejsca na podium w dwunastogodzinnych zawodach z Edytą Tararuj oraz Maciejem Mikołajunem w drużynie. Dużo przyjemności sprawiły mu także starty w zawodach Tour de Pologne Amatorów na szosie oraz udział w kolarskich ultramaratonach.

Kiedyś lubiłem bardzo startować w zawodach dwunastogodzinnych, teraz wolę trochę krótsze dystanse. Optymalne to między 100 a 200 km. Moimi ulubionymi zawodami są Tour de Pologne Amatorów oraz cykl imprez pod nazwą „Rajdy dla frajdy” – wyjaśnia Krzysztof Sobolewski.

Wyjaśnia, że Tour de Pologne Amatorów charakteryzuje się niepowtarzalną atmosferą. Zazwyczaj wszyscy przyjeżdżają tam kilka dni wcześniej i całe dnie spędzają wspólnie na jazdach i rozmowach o kolarstwie. Kulminacją jest oczywiście sam wyścig. Poza tym, można na nim spotkać wielu znanych kolarzy, co nie jest bez znaczenia.

Z kolei „Rajdy dla frajdy” to cykl składający się z wyścigów organizowanych na przestrzeni roku – po jednym w każdym województwie. Jak sama nazwa wskazuje, jest tam miejsce i na jazdę turystyczną i na ściganie.

Krzysztof Sobolewski ma też jasno sprecyzowane kolarskie marzenie.

Chcę wyjechać na Tour de France i przejechać tam kilka etapów dla amatorów – wyjawia.

Marek Wiśniewski