Bieganie? Aktywność nr 1! Bankowcy biegają #20: Radosław Gadomski

Przed laty Radosław Gadomski z Departamentu Rachunkowości i Sprawozdawczości PKO Banku Polskiego grał w piłkę nożną. Z czasem aktywnością numer jeden stało się dla niego bieganie. Zaczął od luźnych treningów ze znajomymi, startował w biegach masowych, m.in. w ulubionym Biegu Powstania Warszawskiego, a doszedł aż do Ultramaratonu Gór Stołowych. Dziś marzy o starcie w Biegu Rzeźnika i pokonaniu 100 km w Krynicy-Zdrój.
około min czytania

Radosław Gadomski od dawna jest aktywny sportowo, choć początkowo jego ulubioną dyscypliną była piłka nożna. Częste kontuzje i wymuszone nimi przerwy sprawiły, że zdecydował się na zmianę dyscypliny.

Nie mogłem tak po prostu przestać się ruszać, bo sport wyzwala endorfiny i adrenalinę, które dają mi dużą satysfakcję. Dzięki nim czuję się zdrowy i pełen energii. Po kolejnym urazie stawu skokowego wziąłem udział w zawodach „Biegnij Warszawo” w 2011 r. Na mecie stwierdziłem, że może to być fajna przygoda na dłużej – wspomina Radosław Gadomski.

Wtedy właśnie zaczął biegać rekreacyjnie. To były treningi z Internetu albo ze znajomymi. Z miesiąca na miesiąc oraz z roku na rok poprawiał swoje biegowe wyniki. Zaczął się wkręcać coraz bardziej i nawet nie zauważył momentu, gdy z biegania rekreacyjnego stało się to jego aktywnością numer jeden. 

Powrót do biegania po kontuzji

Tak było do roku 2015. Kontuzja śródstopia i operacja wymusiła na nim dwuletnią przerwę od treningów biegowych.

Po powrocie do zdrowia w 2017 r. wróciłem do biegania. Na początku nie szło mi zbyt dobrze. Zaczynając praktycznie od zera, chciałem się jeszcze bardziej zmotywować, ale jednocześnie nie zamierzałem przesadzić. Miałem dość kolejnych urazów, o które łatwo jest po powrocie, kiedy „za bardzo się chce”  – mówi Radosław Gadomski.  

To wtedy w jego głowie zrodził się pomysł, żeby zacząć treningi pod okiem profesjonalisty.

Miałem to szczęście, że koleżanka z pracy poleciła mi trenera Jarka Żórawskiego, który sprawił, że szybko odrodziłem się na nowo jako biegacz. Bardzo sobie cenię współpracę z tym trenerem oraz zajęcia w jego zespole, z jego podopiecznymi – ocenia pracownik PKO Banku Polskiego.

Jarek jest nie tylko świetnym trenerem i mentorem, ale przede wszystkim dobrym kolegą. Dzięki jego radom i planom każdy kolejny trening w grupie czy samemu sprawia mi przyjemność. Mam większą świadomość tego, co robię i jak należy biegać. Stopniowy progres i poszerzanie wiedzy dają mi satysfakcję – wyjaśnia Gadomski, który dzięki wspomnianym treningom nauczył się systematyczności, planowania i lepszego zarządzania czasem.

Postępy w bieganiu i rekordy życiowe

W ostatnich latach Radosław Gadomski zrobił duże postępy w bieganiu. Kiedyś był dumny z przebiegnięcia pierwszej „dychy”. To był czas około godziny, ale uczucie na mecie sprawiło, że chciał biegać więcej. W tym roku udało mu się poprawić rekord życiowy na dystansie 5 km, który wynosi teraz 19:26. Jest też zadowolony z życiówki w Maratonie Warszawskim sprzed dwóch lat – wynosi ona 3:36:38.

Rekordy na 10 km (42:35) i w półmaratonie (1:37:26) pochodzą jeszcze z 2013 r., czyli czasów sprzed kontuzji i operacji. Nie powalają, ale nie to jest najważniejsze. Może gdyby nie odwoływano zawodów, udałoby się je poprawić, ale myślę, że w przyszłości jeszcze się uda. Forma jest – zaznacza.

Serce do długich dystansów

Gadomski lubi biegać na dłuższych dystansach. Najlepiej takich, które wynoszą powyżej 20 km. To dlatego, że woli biegać na niższej intensywności, ale z większą kontrolą, możliwością stopniowego podkręcania tempa i długiego finiszu. 

Najbardziej lubię biegi górskie, dochodzi wtedy fantastyczna atmosfera, ciekawe trasy, wspaniałe widoki, a często też niespodziewane trudności, które dodają smaczku – wyjaśnia. – Z kolei w biegach na 5 i 10 km najczęściej tempo jest prawie maksymalne, to walka o oddech, duża koncentracja i niewiele z takich zawodów pamiętam. Sprawdzają się jako dobre treningi w okresie przygotowań do dłuższych dystansów – tłumaczy swoją biegową filozofię Radosław Gadomski.

Dziś w bieganiu czerpie przyjemność nie tylko z pokonywania tras, poprawiania wyników, poznawania nowych miejsc. Radość daje mu także zwykły, codzienny trening, kiedy oczyszcza głowę i odpoczywa psychicznie.

Zawody biegowe, które zapadły w pamięć

Spośród biegów sponsorowanych przez PKO Bank Polski, najbardziej lubi Bieg Powstania Warszawskiego. – Przede wszystkim za atmosferę jeszcze za czasów, gdy trasa przebiegała jeszcze przez centrum Warszawy i kończyła się przy Konwiktorskiej. Gdy biegło się po zachodzie słońca – wyjaśnia Radosław Gadomski.

W pamięci szczególnie zapadły mu też dwa biegi górskie. Pierwszy to bieg na Jaworzynę Krynicką z 2014 r., kiedy to tuż po starcie rozpętała się burza, a ulewa i pioruny towarzyszyły zawodnikom przez całą dwukilometrową wspinaczkę. Ściana wody sprawiała, że ciężko było nie tylko iść, ale też dostrzec cokolwiek poza butami biegacza przed sobą. Drugim jest Ultramaraton Gór Stołowych w 2019 r.

To była piękna trasa i wspaniałe widoki, ale też trudne warunki. Prawie 54 km w upale, wymagające zbiegi i podbiegi. Do tego szybko pojawiły się odciski. Już w połowie czułem się wykończony i każdy krok sprawiał mi ból. Chciałem odpuścić, ale wsparcie żony na punkcie odżywczym zmobilizowało mnie do kontynuacji. Było warto, ostatnia wspinaczka stała się przyjemnością, a dwa dni później postanowiłem, że jeszcze tam wrócę. Ultrasi to zrozumieją – zaznacza.

Rosnąca świadomość biegaczy w temacie akcji charytatywnych

Podczas zawodów biegowych sponsorowanych przez PKO Bank Polski zawsze odbywają się akcje charytatywne „biegnę dla…”. Radosław Gadomski chętnie bierze w niej udział.

Bardzo podoba mi się ta akcja Fundacji PKO Banku Polskiego, bo jest to wymierna pomoc potrzebującym. Uważam, że na przestrzeni ostatnich lat, m.in. dzięki tej inicjatywie, wzrosła świadomość biegaczy w kontekście pomocy innym. To się nakręca. Bank wywarł spory wpływ na to zjawisko – nie ma wątpliwości pracownik Departamentu Rachunkowości i Sprawozdawczości.

Marzenie o Biegu Rzeźnika, a potem… setka w Krynicy?

Zapytany o największe biegowe marzenie Radosław Gadomski odpowiada, że najbardziej zależy mu na tym, żeby biegać bez kontuzji.

To jest dla mnie najważniejsze, gdyż przez problemy ze zdrowiem i operacje straciłem kilka lat. A nic tak nie denerwuje jak bezradność i czekanie – podkreśla.

Kiedyś marzeniem był maraton. Potem pojawiła się chęć sprawdzenia na dłuższym dystansie. Spróbowałem biegać w górach, zaliczyłem pierwsze ultra w Bieszczadach. Było super, bliskość przyrody, wspaniała atmosfera, kryzysy i moment ulgi na mecie. Wówczas czułem, że najlepsze chwile biegowe czekają mnie właśnie na takich ścieżkach. Teraz liczę, że pobiegnę w Biegu Rzeźnika, ale trzeba mieć też szczęście w losowaniu. A potem kto wie, może setka w Krynicy? Tylko tyle i aż tyle  – kończy.

Marek Wiśniewski