#NaszePasje: Anna Paterak – Na rowerze pokonuję kilometry i własne słabości
Zaczynała od roweru crossowego, którym jeździła po Warszawie i okolicach. Potem doszedł rower MTB i wreszcie szosowy. Anna Paterak z Departamentu Zarządzania Personelem i Efektywnością w PKO Banku Polskim startuje w największych amatorskich wyścigach kolarskich w Polsce i osiąga sukcesy. Rower daje jej dużo frajdy, a adrenalina związana ze ściganiem się sprawia, że ciągle stawia sobie nowe wyzwania. 2020-09-07Urlopy i weekendy planuje z kalendarzem imprez kolarskich w ręku. W tygodniu jeździ rowerem 4-5 razy – aby utrzymać formę, zresetować się po pracy, naładować baterie lub po prostu dla przyjemności. Pakuje rower do samochodu i wyjeżdża za miasto, gdzie jest mniejszy ruch, a większy spokój.
Na MTB najczęściej przemierza Kampinos i rejony wokół Otwocka, np. trasy rowerowe nad Świdrem. Lubi też jeździć po lasach mazurskich lub na Kaszubach. Na rower szosowy od dwóch lat wybiera Góry Świętokrzyskie, zazwyczaj okolice Świętego Krzyża. Rower pozwala jej na pokonywanie swoich słabości, uczy samodyscypliny i cierpliwości. Szczególnie starty w zawodach, podczas których nie rywalizacja z innymi uczestnikami jest najważniejsza, ale walka ze sobą.
Przejażdżka na początek
Przygoda Ani z kolarstwem rozpoczęła się 8 lat temu. Od dzieciństwa interesowała się sportem, ale na pierwszym miejscu zawsze był taniec.
Przez kilkanaście lat tańczyłam, najpierw w dziecięcym Zespole Piosenki i Ruchu „Abrakadabra” w Mielcu skąd pochodzę, potem w ludowym Zespole Pieśni i Tańca „Rzeszowiacy”. Na rower nie było już czasu, ale też nie widziałam w nim niczego fascynującego mnie – wspomina Ania.
Zaznacza, że „cykloza” przyszła wiele lat później. – Podczas wakacji nad morzem wypożyczyłam rower na krótką przejażdżkę, a kiedy wróciłam, kupiłam swój pierwszy rower. Crossowy. Początkowo jeździłam po Warszawie i okolicach, potem dowiedziałam się od znajomych o maratonach rowerowych i wkrótce wystartowałam w swoim pierwszym wyścigu. Ukończyłam go na szarym końcu, dlatego doszłam do wniosku, że to nie dla mnie. Postawiła na turystykę rowerową, przemierzając na dwóch kółkach kampinoskie i mazurskie szlaki, ale też Berlin, Rzym czy Londyn.
Czuła jednak, że chyba zbyt szybko zrezygnowała ze ścigania się. Dołączyła więc do drużyny rowerowej Rowerek.eu Bike Team, z którą związała się na dwa lata. Wtedy tak naprawdę wszystko się zaczęło. Kolega z drużyny przygotował jej plan treningowy.
Odebrałam to jako żart. Nie wierzyłam, że po latach spędzonych głównie za biurkiem mogę osiągnąć coś w sporcie. Ale nie miałam też nic do stracenia. Ciężka praca i 4-5 treningów siłowo-wytrzymałościowych w tygodniu przyniosły efekty – po trzech tygodniach od rozpoczęcia treningów moje wyniki poprawiły się o 10 procent! Zrozumiałam, że ważne jest, aby trenować mądrze, a nie ciężko. Potem przyszedł czas na zmianę roweru na MTB i zmianę pedałów na zatrzaskowe SPD-y. Długo się przed tym broniłam, ale stało się to koniecznością, ponieważ SPD-y pozwalają na pełne wykorzystanie siły nie tylko w trakcie naciskania na pedały, ale też przy ciągnięciu ich w górę – wyjaśnia Ania.
Nauczyła się, jak wymienić dętkę, wyregulować przerzutkę, hamulec, czy jak zadbać o łańcuch i kasetę. Zaczęła również robić cykliczne badania wydolnościowe, umówiła się na bikefitting, czyli indywidualne dopasowanie roweru. – Doszły treningi techniki jazdy po trudnym terenie z kamieniami, piachem i stromymi zjazdami. Był ból, strach i niekiedy łzy. Ale po każdym treningu czułam, że mogę więcej. I chciałam więcej – przyznaje.
Bankowa drużyna
W 2016 roku Ania dołączyła do drużyny rowerowej PKO Banku Polskiego. – Na początku zaledwie kilka osób z tej ekipy startowało w zawodach. Dziś działamy o wiele bardziej intensywnie, logo naszego banku na koszulkach widoczne jest na wielu amatorskich wyścigach kolarskich w całej Polsce, a także za granicą. Wiosną i latem organizujemy lokalnie wycieczki rowerowe, wspólne treningi czy dłuższe trasy na szosie. Jeździmy też razem na zawody, np. teraz, trzeci rok z rzędu, wyjeżdżamy na Rowerowy Bieg Piastów w Jakuszycach, którego bank jest sponsorem – mówi Ania.
Kolarstwo odkryte na nowo
Ania zaczęła się interesować profesjonalnym kolarstwem, śledząc kolejne etapy wielkich światowych tourów.
Trochę ze zdziwieniem obserwowałam, jak niewiele jest wyścigów szosowych z udziałem kobiet, choć nasze dziewczyny odnoszą sukcesy także w tym sporcie. Ostatnio Katarzyna Niewiadoma zajęła 3. miejsce w Mistrzostwach Europy we Francji – mówi Ania. – Po kilku latach jeżdżenia po lasach i szutrach zdecydowałam się pójść o krok dalej, kupiłam pierwszy używany rower szosowy i… odkryłam kolarstwo na nowo! – dodaje.
Nie zamieniła jednak roweru MTB na szosowy – jeździ na jednym i drugim, w zależności od rodzaju treningu, warunków pogodowych i nastroju. Ale to rower szosowy ostatnio króluje w jej życiu. To na szosie zaczęła pokonywać coraz dłuższe dystanse – zrobiła pierwszą „setkę”, uczyła się jazdy w peletonie i „na kole”.
Jej trenerem był Bartosz Huzarski, zawodowy kolarz, który odnosił sukcesy w największych światowych wyścigach takich jak Tour de France, Giro d’Italia, Vuelta a Espana czy Tour de Pologne a obecnie zajmuje się m.in. opieką trenerską w ramach prowadzonej przez siebie akademii kolarskiej – Huzar Bike Academy.
Wjazd na podium
Główne zawody, w których startuje Ania, to letnie edycje Poland Bike Marathon i Mazovia MTB Marathon. W ramach danego cyklu wyścigi odbywają się co 2-3 tygodnie w różnych lokalizacjach – głównie na Mazowszu, ale także w Górach Świętokrzyskich, na Lubelszczyźnie, na Mazurach czy Podlasiu.
Ania jeździ przede wszystkim na krótkich dystansach, gdzie każda minuta ma znaczenie. Bywało, że jechała na wyścig samochodem 200 km, żeby pokonać trasę o długości 30-35 km. – Warto było, także ze względu na uczestników, którzy o swojej pasji rowerowej potrafią opowiadać godzinami. Dzięki kolarstwu często poznaję bardzo ciekawe osoby. Na jednym z etapów Mazovia MTB miałam przyjemność „rywalizować” ze światową gwiazdą kolarstwa MTB – Norweżką Gunn-Rita Dahle Flesjå, złotą medalistką olimpijską, mistrzostw świata i Europy. W 2016 roku startowałam w maratonach praktycznie co tydzień. Łącznie w Poland Bike i Mazovii przejechałam ponad 80 maratonów – dodaje.
Maratony MTB polegają na ściganiu się na długiej, wytrzymałościowej trasie o zmiennym profilu i zróżnicowanej nawierzchni. – Trasy maratonów amatorskich, w których startuję, urozmaicane są często stromymi podjazdami i zjazdami, nie brakuje też single-tracków, korzeni, piachu i błota. To sprawia, że stają się atrakcyjniejsze, ale też bardziej wymagające – wyjaśnia Ania.
Podkreśla, że oprócz umiejętności niezbędne są wyobraźnia i zdrowy rozsądek. – Oczywiście trudniejsze odcinki zawsze można pokonać na piechotę, ale to żadna frajda. Poza tym cenne minuty uciekają. Wyścigi odbywają się niezależnie od warunków pogodowych. Dla mnie najgorsze są sytuacje, kiedy pada jeszcze przed startem – kilkanaście minut oczekiwania na deszczu w sektorze startowym i gdzieś tam z tyłu głowy zaczyna pojawiać się pytanie „Co ja tutaj robię?” – przyznaje Ania.
Uczestniczy także w mniejszych zawodach, takich jak Rowerowy Bieg Piastów, Rowerowe MTB po lesie Mazurskim, Legia MTB Marathon, Wyścigi o Puchar Związku Banku Polskich, Gostynin Bike Tour, Memoriał Bercika. W trakcie tych wyścigów kilkanaście razy stawała na podium w swojej kategorii wiekowej, na wszystkich jego stopniach. W 2019 roku wystartowała po raz pierwszy w wyścigu szosowym Tour de Pologne Amatorów. W tym roku ponownie planowała zmierzyć się z tą trasą, ale ze względu na pandemię zawody zostały przełożone na kolejny rok.
To właśnie kilka tygodni przed startem w ubiegłorocznym Tour de Pologne Amatorów poznała organizatora tych zwodów Czesława Langa, legendę polskiego kolarstwa, wicemistrza olimpijskiego, dwukrotnego medalistę szosowych mistrzostw świata i wielokrotnego mistrza Polski. – Czesław Lang to bardzo pozytywna osoba. Spotkałam go na popularnej wśród warszawskich kolarzy trasie na Gassy. Rozmawialiśmy o Tour de Pologne Amatorów, dał mi kilka cennych rad przed startem – opowiada.
W tym roku Ania ma już za sobą pierwszy sukces – w Lotto MTB Energy 2020. Zajęła trzecie miejsce i uważa to za duże osiągnięcie, ponieważ po drugim etapie miała załamanie.
To była moja pierwsza etapówka – cztery dni ścigania pod rząd, łącznie niewiele ponad 150 km, ale ok. 3 tys. metrów przewyższenia. Po drugim etapie wyścigu powiedziałam „dość” i właściwie zrezygnowałam z dalszego udziału, ale następnego dnia po prostu wsiadłam na rower i stanęłam na starcie – mówi Ania.
Tym, co najbardziej docenia w tego typu zawodach, jest właśnie możliwość zmierzenia się ze sobą. – Czasem potrzeba dużo silnej woli i motywacji, żeby dokończyć wyścig pomimo trudnych warunków, kontuzji lub niesprawnego sprzętu. Na pewno pomaga mi w tym moja rodzina, która zawsze mocno mi kibicuje – podsumowuje.
Joanna Kornaga
Ekspert w PKO Banku Polskim