Prowadzenie sklepu to nie bułka z masłem, ale można liczyć na pomoc banku
Na temat zwyczajów zakupowych w naszym kraju wiadomo bardzo dużo. Kolejne edycje raportów pokazują, że – choć zmienia się nasz koszyk i miejsca, do których się udajemy – to samo kupowanie mamy niemal we krwi. Można przytoczyć tu niedawne statystyki, według których obywatele krajów zachodniej Europy (Niemiec, Hiszpanii czy Francji) odwiedzają sklepy 130 razy w roku, a Polacy aż 361! 2020-02-06Wielu z nas produkty spożywcze kupuje codziennie (29 proc.), a niektórzy kilka razy w tygodniu (50 proc). Wynika to – jak zauważają socjologowie – z bardzo pragmatycznych powodów. Mieszkamy na dość niewielkich powierzchniach i nie mamy gdzie gromadzić zapasów.
Dawid kontra Goliat
Na te codzienne niewielkie zakupy chętnie wybieramy lokalne, małe sklepy. Byliśmy do nich przywiązani w latach 90. XX w., gdy alternatywa nie istniała. Zakochaliśmy się później w hipermarketach, które dziś ustępują miejsca dyskontom. Czy handel prowadzony przez małych detalistów nadal się opłaca?
– Mój sklep jest starszy niż Pani – mówi Pan Jurek, właściciel niewielkich „delikatesów” na warszawskich Bielanach. O tajnikach prowadzenia „spożywczaka” wie wszystko. Zaczynał, gdy Polacy wkraczali w nową erę. Handlował wszystkim, co tylko udało mu się zdobyć. Na początku lat 90. XX w. wyjeżdżał do Niemiec i przywoził podstawowe produkty, po które od razu ustawiały się kolejki chętnych. – Już wtedy marzył mi się sklep, ale nie było potrzeby zdobywać lokalu, bo wystarczyło, że otworzyłem bagażnik samochodu, a klienci opróżniali go w kilka godzin – wspomina.
Prowadzenie tego biznesu jest dziś dużo trudniejsze. Wiadomo, że właściciel małego sklepu ma nikłe szanse w starciu z supermarketami i hipermarketami, które mają przewagę bogactwa asortymentu i cen. Ma jednak możliwość stanąć do walki na jakość świadczonych usług. Delikatesy Pana Jurka odwiedzają zaufani, oddani klienci. Dla nich jest „Panem Jureczkiem”, który „zawsze sprowadzał ulubioną karmę „Pusi”.
– Młodzi nie przywiązują się do sklepu tak jak kiedyś. Idą tam, gdzie taniej i niechętnie nawiązują relację – zauważa Pan Jurek. – Nie mają czasu i nie chcą opowiadać o swoim życiu. Wpadają, biorą batonika, mleko na śniadanie, bułkę, coca-colę i znikają za drzwiami bez słowa. Jutro przyjdą albo nie.
Warto jednak podjąć trud poznania gustów klientów i dowiedzieć się, czego oczekują ci, którzy do nas nie zaglądają.
– Spędzam dziś sporo czasu na analizie tego, co wybierają klienci. Staram się mieć zawsze to, po co wpadną i proponować im alternatywę. Ci, którzy przyzwyczaili się do nas, wiedzą, że na życzenie sprowadzam szybko „świeczki na tort dla córki” czy „papier do pieczenia w arkuszach”. Często mówię „będzie za kwadrans” i organizuję potrzebny towar. W ten sposób nauczyłem się, że klient wróci następnym razem. A nierzadko wstąpi po drodze i powie, że za dzień czy dwa będzie potrzebował czegoś nietypowego. Mam wtedy czas na reakcję – opowiada Pan Jurek.
Finansowanie działalności
By otworzyć dziś nawet niewielki sklep spożywczy, trzeba dysponować sporym kapitałem – minimum 50 tys. zł. Kwota ta rośnie wraz z powierzchnią i różnorodnością asortymentu – i to rośnie znacząco. Jak podkreślają specjaliści, marża na sprzedawanych towarach może wynosić w takim biznesie od 20 do 35 proc., a średni obrót waha się w granicach 50-70 tys. zł miesięcznie.
– Najczęściej na otwarcie nowego sklepu decydują się podmioty rozpoczynające działalność gospodarczą. Z uwagi na brak historii kredytowej mogą mieć trudności w uzyskaniu potrzebnych środków finansowych. Dlatego z myślą o start-upach PKO Bank Polski przygotował specjalną ofertę finansowania – Pożyczkę na start. Mogą z niej skorzystać przedsiębiorcy, gdy potrzebują środków na założenie lub rozwój swojego biznesu. Pożyczka na start powstała z myślą o przedsiębiorcach funkcjonujących na rynku nie dłużej niż 18 miesięcy – mówi Piotr Cirin z Departamentu Klientów Małych i Średnich Przedsiębiorstw PKO Banku Polskiego.
Środki z pożyczki firma może przeznaczyć na dowolny cel związany z prowadzoną działalnością gospodarczą: sfinansować inwestycje (np. wyposażenie sklepu) i bieżące wydatki, takie jak zakup towaru i opłacanie bieżącego czynszu, opłat eksploatacyjnych czy składek ZUS. Pożyczkę na start w PKO Banku Polskim można uzyskać już od pierwszego dnia działalności, do kwoty 100 tys. zł, na okres do 60 miesięcy. Biorąc pod uwagę początkowy, intensywny okres rozwoju działalności gospodarczej, Bank umożliwia pożyczkobiorcy skorzystanie z wakacji kredytowych. Klient może zawiesić na miesiąc spłatę kapitału i odsetek w ciągu każdego roku kalendarzowego.
– Wyposażenie sklepu, urządzenia czy środek transportu można sfinansować za pomocą leasingu. PKO Bank Polski oferuje możliwość finansowania od pierwszego dnia działalności, z niską opłatą wstępną już od 0 proc. Maksymalny okres finansowania leasingiem to 84 miesiące i dotyczy leasingu samochodów osobowych, w przypadku urządzeń wynosi maksymalnie 72 miesiące, dla pozostałych rodzajów środków trwałych – 60 miesięcy – dodaje Piotr Cirin. – Przy udzieleniu leasingu PKO Bank Polski oferuje uproszczoną procedurę – tj. szybką decyzję i możliwość podpisania umowy leasingowej w oddziale Banku.
Własny sklep to jedna z najczęstszych form przedsiębiorczości Polaków. Z handlu utrzymuje się dziś – jak szacują eksperci – kilkaset tysięcy rodzin.
Bartosz Piotrowski