Po 55 latach „Dziady” wracają na afisz Teatru Polskiego w Warszawie
W najbliższy piątek, 22 listopada, na Dużej Scenie Teatru Polskiego odbędzie się szósta odsłona „Dziadów” na tych deskach. Tym razem przedstawienie wyreżyserował Janusz Wiśniewski. 2019-11-20„Dziady” Adama Mickiewicza w Teatrze Polskim inscenizowano dotychczas pięć razy. Dramat zaprezentowano po raz pierwszy w kwietniu 1915 r. w reżyserii Józefa Sosnowskiego, następnie w październiku tego samego roku, ale okiem Aleksandra Zelwerowicza. Jeszcze przed II wojną światową (w 1934 r.), swoją wersję „Dziadów” pokazał publiczności Teatru Polskiego Leon Schiller. W okresie powojennym klasyk Mickiewicza pokazywany był dwukrotnie. W 1955 r. w reżyserii Aleksandra Bardiniego oraz w 1964 r. przygotowany przez duet Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego.
W rolę Gustawa-Konrada w „Dziadach” wyreżyserowanych przez Janusza Wiśniewskiego wciela się Jakub Kordas, absolwent Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Warszawie.
Przedstawienie ma olbrzymią skalę – na scenie pojawi się ponad 50 aktorów! To dla Pana dodatkowy stres czy jednak motywacja?
Pierwszą i podstawową sprawą jest fakt, że – jakby na to nie patrzeć – mierzymy się z arcydziełem. Niezwykle ważnym tekstem dla literatury polskiej, ale też dla historii naszego kraju. Nie da się od tego uciec. Jak powiedziała nasza dyrekcja podczas pierwszego spotkania dotyczącego sztuki – „Dziady” to w teatrze święto.
Czy to, że od poprzedniej interpretacji minęło aż 55 lat, wpływa jakoś na pracę nad spektaklem?
Dla mnie osobiście to wielka radość, że tak ważny tekst wraca na afisz tak ważnego Teatru – nie tylko na mapie Warszawy, ale całej Polski. To świadczy o tym, że klasyka jest wiecznie ważna i wiecznie żywa. Ponadczasowa.
Co uważa Pan za najtrudniejsze podczas wcielania się w rolę Gustawa-Konrada? Co jest dla Pana największym wyzwaniem?
Powiedziałbym, że rola sama w sobie. Postać Gustawa-Konrada jest niezwykle złożona. Bohater przeżywa niemałe załamanie w swoim życiu i żeby to można było przeprowadzić na scenie, całą historię trzeba sobie „nabudować”. Oczywiście sam przebieg myślowy tej postaci – motywacje, to co nią włada i rządzi – to zdecydowanie wielkie wyzwanie. Rzecz, od której uciekam jak tylko mogę, ale która jest mi dość często przypominana to fakt, że jest to rola, którą grali najwybitniejsi aktorzy Polscy: Gustaw Holoubek, Jerzy Trela, Ignacy Gogolewski, Bartosz Porczyk czy Grzegorz Małecki. Mierzenie się z tym jest największym obciążeniem.
Inspirował się Pan tymi kreacjami?
Staram się ani nie inspirować, ani nie porównywać. Ufam reżyserowi w to, co robimy i nad czym pracujemy. W tym tekście to jest niezwykłe, w ogóle w arcydziełach, że są ponadczasowe i że „w tym momencie są o tym, o czym są w tym momencie”.
Czego ta rola Pana uczy?
To mój debiut w Teatrze, więc ta rola wymaga ode mnie ogromnej koncentracji. Uczy mnie stawiać kolejne kroki w tym zawodzie. Ale uczy też dyscypliny, poszanowania i zdecydowanie pokory względem tekstu i tego, co on za sobą niesie. Dzięki reżyserowi odkrywam też swoją wyobraźnię, za co jestem mu bardzo wdzięczny.
Obok Pana na scenie legendy polskiego teatru – Wiesław Komasa, Jadwiga Jankowska-Cieślak i sam reżyser Janusz Wiśniewski. Jak się pracuje z największymi?
To ogromy zaszczyt i wspaniała lekcja. Możliwość stanięcia na deskach sceny z profesorem Komasą jest czymś niezwykłym. Profesor prowadził mnie w dużej mierze przez szkołę, a teraz mam możliwość współpracowania z nim, bycia na jednej scenie ramię w ramię. Niezwykłe jest to, że pewnych rzeczy między sobą już nie musimy powiedzieć. Dla mnie to doświadczenie magiczne!
Jak intensywne i jak długie były Pan przygotowania do premiery?
Bardzo chciałem w pełni oddać się tej pracy i całkowicie się jej poświęcić. I rzeczywiście od kilku miesięcy nie odkładam tekstu, nie robię sobie od niego „wolnego”. Nawet jeśli nie mówię go głośno, to czytam, zaglądam, analizuję, zastanawiam się nad tym, co w nim jest nowego, szukam czegoś więcej. Staram się chodzić z tekstem.
Jakie emocje Panu towarzyszą na dwa dni przed wielkim dniem?
Przede wszystkim skupienie. Żeby wszystko przebiegło najlepiej, jak to możliwe.
Czego życzy się aktorowi przed premierą?
Ponoć połamania obcasów.
Tego zatem życzę! Dziękuję za rozmowę.
Oktawia Staciewińska