Sztafety maratońskie robią furorę przy 7. PKO Maratonie Rzeszowskim

– Biegi sztafetowe w ramach PKO Maratonu Rzeszowskiego cieszą się coraz większą popularnością – mówi Mirosław Wierzbicki, prezes Stowarzyszenia „Rzeszów Biega”, które jest organizatorem 7. PKO Maratonu Rzeszowskiego i towarzyszącej mu 6. PKO Sztafety Maratońskiej.
około min czytania

Jakiej frekwencji spodziewacie się podczas 7. PKO Maratonu Rzeszowskiego, który odbędzie się w najbliższą niedzielę?

Mirosław Wierzbicki: W tym momencie mamy ponad 400 osób, które potwierdziły udział w zawodach, ale zawsze jest wielu biegaczy, którzy zapisy zostawiają na ostatnią chwilę. Spodziewamy się podobnej liczby uczestników, co w zeszłym roku. Wraz ze sztafetami, w zawodach powinno wziąć udział prawie 1000 osób. Należy wspomnieć, że podczas biegu maratońskiego odbywa się rywalizacja pięcioosobowych sztafet, które pokonuję dystans podzielony na pięć odcinków – trzy razy po 10 km, 7 km i 5 km.

Skoro na 1000 osób około 600 weźmie udział w 6. PKO Sztafecie Maratońskiej, to pokazuje, że formuła sztafetowa stała się bardzo popularna.

Z roku na rok coraz więcej ludzi bierze w nich udział. Dla sztafet mamy osobną klasyfikację – obok klasyfikacji open, która obejmuje wszystkich uczestników maratonu. Wyłaniamy też kategorie – najlepszy Polak, najlepszy student, najlepszy rzeszowianin, a do tego dziesięć grup wiekowych z podziałem na płeć. O trofea walczy 3-5 proc. uczestników. Pozostali biegną dla zabawy i po to, żeby się sprawdzić.

Warto zaznaczyć, że w każdej ze sztafet musi pobiec co najmniej jedna kobieta. Czy ten zapis regulaminowy ma na celu popularyzację biegania wśród kobiet?

Tak. Ponadto sztafet pań byłoby za mało. Wprowadziliśmy za to przepis, że w każdej z ekip musi pobiec przynajmniej jedna. Więc panowie, żeby być sklasyfikowani, muszą do udziału namówić przynajmniej jedną kobietę.

Ma Pan odczucie, że formuła sztafetowa biegu dostarcza uczestnikom waszych zawodów dużo więcej emocji niż starty indywidualne?

Tak. Często są to ludzie, którzy do startu przygotowują się razem ale też bardzo się wspierają. W zawodach bierze udział sporo sztafet z różnych firm. Mamy świetny lokalny przykład rzeszowskiej firmy Pratt&Whitney, z której do udziału w zawodach zgłosiło się kilkanaście zespołów.

Trasa maratonu będzie taka sama jak przed rokiem?

Tak. Trasa jest atestowana i dokładnie taka sama jak przed rokiem. Będzie przebiegać przez najciekawsze tereny Rzeszowa – rynek, deptak przy ulicy 3 Maja czy przez spory fragment nad Wisłokiem, koło Żwirowni.

A jak scharakteryzowałby Pan tę trasę pod kątem sportowym?

Jest szybka i płaska, dobra do bicia rekordów życiowych. Nie będzie tłoku jak przy wielkich maratonach, gdzie przez kilka pierwszych kilometrów jest ciasno, a zawodnicy biegną niemal „łokieć w łokieć”. Biegacze mówią, że nasze trasy są jednymi z ładniejszych, a czas mija na nich szybko.

W pierwszych edycjach Maratonu Rzeszowskiego zwycięstwa odnosili Kenijczycy i Ukraińcy, ale w 2016 r. serię tę przerwał Przemysław Dąbrowski, który wygrał również w 2017 r. Przed rokiem lepszy od niego był jednak Wojciech Kopeć – członek kadry narodowej w latach 2004-2006. Kto w tym roku będzie głównym faworytem?

Przemek Dąbrowski jest już na liście startowej i będzie startował. Jeśli będzie w formie, to z pewnością uznać go można za głównego faworyta wśród Polaków.

Biegacze z Kenii również wezmą udział w zawodach?

Nie są jeszcze zapisani, ale ich menadżer już dzwonił, więc prawdopodobnie się pojawią. Na liście startowej są też świetni Ukraińcy. Zapowiada się więc ciekawa rywalizacja o zwycięstwo. Dzień wcześniej odbędą się też biegi młodzieżowe i bieg na 5 km, w którym weźmie udział Mateusz Demczyszak – znakomity biegacz, wielokrotny mistrz Polski w biegach od 1500 m do 5000 m, który przez wiele lat był w kadrze Polski. Będzie o co rywalizować, bo łączna pula nagród z całego weekendu wyniesie ponad 50 tys. zł.

Przewidujecie dodatkowe atrakcje dla uczestników zawodów?

Jak najbardziej. Będzie strefa kibicowania na rynku, którą będzie prowadził Krzysztof Łoniewski, redaktor radiowej „Trójki”. Nie zabraknie strefy lekkoatletyczno-piłkarskiej PKO Banku Polskiego, w którym będzie można sprawdzić precyzję i szybkość strzału, zagrać na specjalnym boisku 1 na 1, pobiec na prawdziwej bieżni tartanowej, a także wystartować z bloków startowych jak zawodowi sprinterzy. Odbędą się również pokazy pierwszej pomocy. Wszystko to pod okiem ambasadorów programu „PKO Biegajmy Razem”- aktorki Karoliny Gorczycy oraz byłego mistrza Europy w biegu na 400 m przez płotki Pawła Januszewskiego.

Marek Wiśniewski