Legendy PKO Bank Polski Ekstraklasy #5: Ernest Wilimowski

Ernest Wilimowski w annałach światowego futbolu zapisał się strzelając 4 gole w meczu Polska – Brazylia na mundialu we Francji w 1938 r. Zdobył 4 mistrzostwa Polski i 3 tytuły króla strzelców. Jest wielką, ale i kontrowersyjną postacią. Gdy wybuchła II wojna światowa, został… reprezentantem III Rzeszy oraz piłkarzem niemieckich klubów. Do końca życia przez wiele osób był postrzegany jako zdrajca. Nigdy później nie odwiedził już Polski.
około min czytania

Ernest Wilimowski urodził się w 1916 r. w Katowicach jako Ernst Otto Pradella. Nowe nazwisko otrzymał w wieku 13 lat, gdy jego matka Paulina Pradella wyszła za mąż za urzędnika i powstańca śląskiego Romana Wilimowskiego.

Karierę piłkarską Wilimowski rozpoczynał w klubie 1. FC Katowice. Jego talent szybko docenili pracownicy klubu Ruch Hajduki Wielkie (późniejszy Ruch Chorzów), którzy zdecydowali się ściągnąć go do swojego zespołu, gdy miał zaledwie 17 lat.

Trzykrotny król strzelców Ekstraklasy

W Ekstraklasie Wilimowski zadebiutował w 1934 r. w wyjazdowym meczu z Cracovią, a pierwszego gola w rozgrywkach o mistrzostwo Polski strzelił kilka tygodni później w meczu z Wisłą Kraków w Chorzowie, który jego drużyna wygrała 4:1.

Już w swoim trzecim meczu pokazał, że ma wybitny talent piłkarski. W spotkaniu z Podgórzem Kraków bramkarza rywali pokonywał… pięć razy. Swój pierwszy sezon w Ekstraklasie zakończył z 33 bramkami na koncie i tytułem króla strzelców. Wilimowski miał wtedy zaledwie 18 lat, więc był to prawdziwie spektakularny wyczyn. Do dziś pozostaje najmłodszym piłkarzem, który zdobył strzelecką koronę Ekstraklasy. Jest też jednym z trzech zawodników, którzy zdobyli co najmniej 30 goli w jednym sezonie. Przed nim dokonał tego tylko Henryk Reyman (37 goli w 1927 r.), a po nim wyłącznie Józef Kohut (31 goli w 1948 r.).

Potem podobny sukces odnosił jeszcze dwa razy. Najpierw w 1936 r. (18 goli i tytuł króla strzelców, dzielony z Teodorem Peterkiem), a później w 1939 r., gdy rozgrywki zostały przerwane przez wybuch II wojny światowej, ale Wilimowski wtedy liderem klasyfikacji strzelców. Na koncie miał 26 bramek, z czego aż 10 wbił w… jednym meczu – z Unionem Touring Łódź. Do dziś nikt nie pobił tego rekordu. Ruch wygrał to pamiętne spotkanie aż 12:1.

Geniusz futbolu

Łącznie w meczach Ekstraklasy w latach 1934-1939 Wilimowski zagrał w 86 meczach i zdobył 117 goli. W klasyfikacji „Klubu 100” zajmuje dziś 17. miejsce, ale ma najwyższą średnią goli na mecz, która wynosi 1,34. Pod tym względem jest absolutnie bezkonkurencyjny, bo żaden inny polski piłkarz nie ma liczby goli przewyższającej liczbę występów.

Drużyna, w której występował – Ruch Hajduki Wielkie – w latach 30. XX w. kompletnie zdominowała rozgrywki. Z Wilimowskim w składzie zdobyła mistrzostwo Polski w 1934, 1935, 1936 i 1938 r. Była liderem tabeli w 1939 r., gdy wybuchła II wojna światowa.

Wilimowski grał na pozycji lewego łącznika, czyli między środkowym napastnikiem a lewoskrzydłowym. Był przeciętnego wzrostu (172 cm), ale nie przeszkadzało mu to brylować na boisku. Uwielbiał grać indywidualnie, kiwać rywali i osobiście kończyć swoje akcje. Miał nieprawdopodobną skuteczność. Do instynktu strzeleckiego dokładał wspaniały drybling i wiedzę o taktyce. Był zawodnikiem, który wyprzedzał swoją epokę.

Imprezowicz o trudnym charakterze

Znał swoją piłkarską wartość i był przy tym bardzo pewnym siebie człowiekiem o dość trudnym charakterze. Niektórzy zarzucali mu nawet arogancję i bezczelność. Nie stronił od imprez i alkoholu. Miał opinię balangowicza. W 1935 r. został dyscyplinarnie usunięty z reprezentacji Polski za złamanie regulaminu zgrupowania. W kolejnym sezonie został zdyskwalifikowany przez trenera Józefa Kałużę za wybryk alkoholowy, przez co zabrakło go na igrzyskach w Berlinie w 1936 r. Polska w meczu o trzecie miejsce przegrała wtedy z Norwegią 2:3. Bardzo niewiele zabrakło więc do medalu. Być może z będącym z formie Wilimowskim udałoby się osiągnąć więcej…

Fenomenalny występ w meczu z Brazylią w 1938 r.

Wilimowski przeszedł do historii światowego futbolu jako zawodnik, który podczas mistrzostw świata we Francji w 1938 r. strzelił aż cztery gole w meczu Brazylia – Polska (6:5), rozgrywanym na Stade de la Meinau w Strasburgu. Przez 56 lat był rekordzistą pod względem liczby bramek zdobytych w jednym spotkaniu. Jego wynik poprawił dopiero Oleg Salenko, który w meczu Rosji z Kamerunem na mundialu w 1994 r. w USA strzelił pięć goli, a jego drużyna wygrała 6:1.

5 czerwca 1938 r. 22-letni Ernest Wilimowski zaliczył jeden z najlepszych indywidualnych występów w historii piłkarskich mistrzostw świata. To był mecz, który zrobił z niego gwiazdę światowego formatu. Po nim młody Polak znalazł się na ustach kibiców z wszystkich krajów, a największą popularność zdobył w Brazylii. Ich gwiazda Leonidas zdobył w tym spotkaniu trzy bramki, a Wilimowski pokonywał bramkarza rywali aż cztery razy.

Dramatyczne losy. Z ziemi polskiej do… III Rzeszy

Cztery dni przed wybuchem II wojny światowej Polska pokonała w Warszawie wicemistrzów świata Węgrów 4:2. Wilimowski strzelił w tym spotkaniu trzy gole. Nie mógł wiedzieć, że to jego ostatni występ w drużynie Biało-Czerwonych. Łącznie w 22 meczach w reprezentacji Polski zdobył 21 bramek.

Gdy wybuchła wojna, a Polska znalazła się pod okupacją III Rzeszy i ZSRR, Wilimowski podpisał volkslistę, przyjmując obywatelstwo niemieckie, a następnie dobrowolnie wyjechał do Niemiec. Karierę piłkarską kontynuował w tamtejszych klubach, a po dwóch latach stał się… reprezentantem III Rzeszy w piłce nożnej. W sumie występował w 11 niemieckich drużynach klubowych, a karierę kontynuował jeszcze długo po zakończeniu wojny – aż do 1959 r., czyli do 43. roku życia. Jeszcze w czasie wojny, w 1942 r., z drużyną TSSV 1860 Monachium zdobył Puchar Niemiec oraz koronę króla strzelców tych rozgrywek.

Od 1942 roku powoływano go do reprezentacji III Rzeszy, prowadzonej przez Seppa Herbergera. Wilimowski w 8 meczach w barwach narodowych Niemiec zdobył 13 bramek.

To napastnik, który strzela więcej gol niż ma okazji – mówił o nim Fritz Walter, kapitan reprezentacji Niemiec.

Oskarżenia o zdradę Polski

Do końca życia przez wiele osób był postrzegany jako zdrajca. Dramat Wilimowskiego polegał na tym, że choć w reprezentacji III Rzeszy grał na wysokim poziomie i dawał z siebie wszystko, to i tak uważano go tam za „polaczka”, który nie jest godny gry w ich drużynie.

My tu jesteśmy w Polsce, Armia Krajowa, walka podziemna, a on sobie tam gra w barwach niemieckich, a więc słowo „zdrajca” nie jest bezpodstawne, choć niełatwo się je rzuca - ocenił dziennikarz sportowy Bohdan Tomaszewski w jednym z wywiadów.

Wilimowski zakładał niemiecki mundur, ale nigdy nie walczył na froncie. Ani przeciw Polakom, ani nikomu innemu. Doskonale wiedział jednak, że występy dla reprezentacji III Rzeszy i przyjęcie obywatelstwa kraju, który okupował Polskę, przez większość Polaków było oceniane jako zdrada.

Do końca życia poza Polską

W 1951 r. Ernest Wilimowski ożenił się z Klarą Mehne, z którą miał czworo dzieci. Nigdy później nie odwiedził Polski. Dlaczego? „Bałem się” – odpowiadał szczerze. Jego nazwisko na kilkadziesiąt lat zostało wymazane z encyklopedii piłkarskich i książek sportowych. Miał zostać zapomniany.

O kontrowersyjnej decyzji Wilimowskiego, ale i jego sukcesach piłkarskich, w Polsce ponownie zaczęło się mówić dopiero na początku lat 90. ubiegłego stulecia. W 1995 r. wydawało się, że Wilimowski może przyjechać do Polski na obchody 75-lecia Ruchu Chorzów. Wzbudziło to duże kontrowersje i ostatecznie Wilimowski zrezygnował z przyjazdu. Dwa lata później zmarł w Karsruhe w wieku 81 lat.

Wilimowski bez wątpienia był jednym z najwybitniejszych polskich piłkarzy. Gdyby nie II wojna światowa, mógłby stać się światową gwiazdą formatu Brazylijczyka Pele.

Według niemieckich biografów Wilimowskiego, w całej karierze strzelił on łącznie 1175 goli w oficjalnych i nieoficjalnych meczach. Na liście organizacji piłkarskich statystyków RSSF zajmuje 10. miejsce na liście najskuteczniejszych piłkarzy w historii piłki nożnej. 

Marek Wiśniewski Fot. NAC