PKO Bank Polski Ekstraklasa. Podsumowanie piłkarskiej jesieni

Runda jesienna PKO Bank Polski Ekstraklasy dobiegła końca. Po 14 kolejkach fotel lidera zajmuje broniąca tytułu mistrzowskiego Legia Warszawa, a na ostatnim miejscu plasuje się Podbeskidzie Bielsko-Biała. Przerwa zimowa będzie rekordowo krótka i potrwa tylko 40 dni. Piłkarska wiosna rozpocznie się już… 29 stycznia 2021 r.
około min czytania

Choć cały sezon PKO Bank Polski Ekstraklasy ma 30 kolejek, to zmiany w terminarzu spowodowane pandemią sprawiły, że jesienią udało się rozegrać 14. W efekcie 15. kolejka, po której znajdziemy się na półmetku rozgrywek, odbędzie się w ramach rundy wiosennej. Ta z kolei rozpocznie się niezwykle szybko, bo już 29 stycznia.

Wszystko po to, żeby 16 kolejek zdążyć rozegrać do 16 maja – zanim rozpoczną się zgrupowania reprezentacji przed finałami piłkarskich mistrzostw Europy przełożonymi z 2020 na 2021 r.

Mistrz na czele

Na fotelu lidera PKO Bank Polski Ekstraklasy bez niespodzianek. Pierwsze miejsce zajmuje broniąca tytułu Legia Warszawa, która zgromadziła 29 punktów z bilansem bramek 23-15. Jej przewaga nad drugim i trzecim zespołem w tabeli wynosi jednak zaledwie jeden punkt.

Dla „Wojskowych” ostatnie miesiące były wyjątkowo trudne. Słabo zaczęli sezon, grali ospale popełniając błędy w defensywie. Szybko odpadli z eliminacji Ligi Mistrzów, już w drugiej rundzie przegrywając 0:2 z Omonią Nikozja. Do tego doszła ligowa porażka z Jagiellonią Białystok 1:2 oraz przegrana 1:3 z Górnikiem Zabrze (obie na własnym stadionie).

W efekcie prezes Dariusz Mioduski podjął decyzję o zmianie trenera, a Aleksander Vukovic ustanowił niechlubny rekord, tracąc pracę zaledwie… 72 dni po zdobyciu mistrzostwa Polski. Tego nie ma na koncie żaden z trenerów, którzy w XXI w. zdobywali laury. Nowym trenerem został Czesław Michniewicz, selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21, który jednak nie zdołał wprowadzić drużyny do fazy grupowej Ligi Europy. Po porażce 0:3 z Karabachem Agdam „Wojskowi” zakończyli przygodę z europejskimi pucharami na czwartej rundzie eliminacji.

W dalszej części sezonu Legia odrobiła straty i wyszła na prowadzenie w tabeli, choć nie zabrakło wpadek. W połowie grudnia warszawski zespół przegrał na swoim stadionie 2:3 z beniaminkiem Stalą Mielec.

Sensacyjny wicelider

Jeszcze półtora roku temu drużyna Rakowa Częstochowa występowała na boiskach Fortuna 1. Ligi, skąd we wspaniałym stylu wywalczyła awans do PKO Bank Polski Ekstraklasy. Swój debiutancki sezon na najwyższym szczeblu rozgrywek zakończyła na 10. miejscu w tabeli.

Teraz trener Marek Papszun, prowadzący drużynę Rakowa od czterech lat, zrobił kolejny krok, doprowadzając ekipę z Częstochowy do pozycji wicelidera prawie na półmetku rozgrywek. Mało brakowało, a Raków byłby nawet liderem, ale w ostatniej kolejce nie wykorzystał szansy i bezbramkowo zremisował z Piastem w Gliwicach. Teraz do Legii traci jeden punkt.

Praca 46-letniego szkoleniowca już w październiku została doceniona przez pozostałych trenerów klubów PKO Bank Polski Ekstraklasy. Aż 12 z nich, dokonując wyboru Trenera Miesiąca, wskazało właśnie jego. Oznacza to 75 proc. możliwych głosów, co stanowi jeden z najlepszych wyników w historii plebiscytu. Co ciekawe „Czerwono-Niebiescy” z bilansem bramek 27-15 są najskuteczniejszym zespołem obecnego sezonu. Na drugiej pozycji w tej klasyfikacji znajdują się Legia Warszawa i Lech Poznań, które strzeliły po 23 gole.

Na tak dobry wynik w ofensywie Pogoni w największym stopniu wpłynęli hiszpański pomocnik Ivi Lopez oraz łotewski napastnik Vladislavs Gutkovskis, którzy strzelili po pięć goli. Po cztery trafienia dołożyli Czech Petr Schwartz oraz Słoweniec David Tijanić.

Mistrzowie defensywy

Pogoń Szczecin, która poprzednie sezony kończyła na siódmym i szóstym miejscu, teraz radzi sobie zdecydowanie lepiej i po 14 kolejkach PKO Bank Polski Ekstraklasy znajduje się na trzeciej pozycji, mając zaledwie jeden punkt straty do liderującej Legii i tyle samo, co wicelider Raków.

O ile zespół z Częstochowy ma największą liczbę strzelonych goli, o tyle „Portowcy” wyróżniają się najmniejszą liczbą straconych bramek. Ich bilans wynosi 20:8. Żeby w pełni zdać sobie sprawę z tego, jak świetny jest to wynik, wystarczy powiedzieć, że wśród 16 zespołów PKO Bank Polski Ekstraklasy nie ma drugiego, który w 14 meczach ligowych straciłby mniej niż 14 goli. Największą zasługę ma w tym chorwacki bramkarz Dante Stipica, który zagrał we wszystkich meczach, a także obrońcy: Austriak Benedikt Zech, Austriak David Stec, Grek Konstantinos Triantafyllopoulos, a także Polacy Hubert Matynia, Mariusz Malec i Jakub Bartkowski.

Ale Pogoń potrafiła być też szalenie niebezpieczna w ataku, o czym w połowie grudnia, już po odpadnięciu z fazy grupowej Ligi Europy, przekonał się Lech Poznań. „Kolejorz” na własnym stadionie przegrał z zespołem trenera Kosty Runjaica 0:4.

Najlepsi strzelcy w lidze

Zdecydowanym liderem klasyfikacji strzelców PKO Bank Polski Ekstraklasy jest czeski napastnik Legii Tomáš Pekhart, który wystąpił w 13 z 14 meczów i strzelił 13 goli. To znakomity wynik. Jeżeli zdoła utrzymać taki wskaźnik, to ma szansę zostać najskuteczniejszym królem strzelców Ekstraklasy w XXI w.

Przypomnijmy, że Tomáš Pekhart przyszedł do Legii bez kwoty odstępnego po tym, jak w lutym 2020 r. rozwiązał umowę z hiszpańskim UD Las Palmas. Dziś okazuje się, że dla warszawskiego klubu był to strzał w dziesiątkę.

Na drugim miejscu w klasyfikacji strzelców plasuje się trzech piłkarzy z 8 bramkami na koncie: Jakov Puljić i Jesus Imaz Balleste z Jagiellonii Białystok, a także Jesus Jimenez z Górnika Zabrze.

Największe rozczarowania

Piłkarski „zjazd”, jaki zaliczyła w tym sezonie drużyna Piasta Gliwice, jest wręcz nieprawdopodobny. Jeszcze półtora roku temu zespół trenera Waldemara Fornalika sprawił sensację i zdobył mistrzostwo Polski. Rok później zakończył rozgrywki na podium, zajmując trzecie miejsce.

Nagle, po krótkiej przerwie i letnich zmianach w okienku transferowym, drużyna Piasta… przestała grać. Po pięciu kolejkach znajdowała się na ostatnim miejscu w tabeli, mając zaledwie jeden punkt na koncie (dzięki remisowi 0:0 z beniaminkiem Wartą Poznań). Co więcej, w czterech pierwszych meczach nie zdołała zdobyć ani jednego gola.

W fatalnym stylu Gliwiczanie pożegnali się też z eliminacjami Ligi Europy, przegrywając w trzeciej rundzie 0:3 z FC Kopenhaga. Zawodzili w ofensywie i defensywie. W niczym nie przypominali samych siebie sprzed kilku miesięcy. Ostatecznie jednak poprawili skuteczność, wygrali trzy mecze, a pięć zremisowali i z 14 punktami na koncie zajmują 13. miejsce w tabeli. Średnia zdobycz Piasta na jedno spotkanie wynosi teraz jeden punkt.

Rozczarował też Lech Poznań, który nie umiał pogodzić występów w europejskich pucharach z meczami ligowymi. W efekcie udział w fazie grupowej Ligi Europy zakończył na ostatnim miejscu w tabeli swojej grupy, a i w lidze wypada słabo, zajmując dopiero dziewiątą pozycję z 12 punktami straty do Legii i przeciętnym bilansem bramek 23-22. Choć nowy szwedzki napastnik „Kolejorza” Mikael Ishak zdobył w tym sezonie PKO Bank Polski Ekstraklasy siedem goli, to nie jest to poziom jego poprzednika – Duńczyka Christiana Gytkjaera, który w poprzednim sezonie z 24 bramkami na koncie zdobył w barwach Lecha tytuł króla strzelców sezonu.

„Czerwona latarnia”

Na ostatnim miejscu w tabeli znajduje się drużyna Podbeskidzia Bielsko-Biała. Zaledwie 9 punktów w 14 meczach i bilans bramek 13-38 przygnębia kibiców „Górali”. Wiele wskazuje, że wiosną może powtórzyć się historia z sezonu 2015/16, gdy zespół z Bielska-Białej zakończył sezon Ekstraklasy na 16. miejscu w tabeli, doznając pierwszej degradacji w historii. Na najwyższy szczebel rozgrywkowy wróciła po czterech latach. W gronie trzech beniaminków (wraz z Wartą Poznań i Stalą Mielec) radzi sobie jednak zdecydowanie najgorzej.

Kierownictwo klubu, chcąc wprowadzić duże zmiany w zespole i uratować sezon, zdecydowało się niedawno na zmianę trenera. Krzysztofa Bredę zastąpił Robert Kasperczyk, który zna Podbeskidzie, bo prowadził już zespół w latach 2009-2012. W sezonie 2010/2011 doszedł z nim do półfinału Pucharu Polski. To on wywalczył pierwszy awans do Ekstraklasy.

„Idzie, idzie… Podbeskidzie!” – krzyczą kibice na stadionie w Bielsku-Białej. Najbliższe miesiące dadzą odpowiedź, czy idzie w górę tabeli PKO Bank Polski Ekstraklasy, czy może jednak wprost do Fortuna 1. Ligi.

Marek Wiśniewski