Nagroda za walkę ze słabościami. Bankowcy biegają #33: Robert Zawardzin
Robert Zawardzin jest ekspertem Biura Rozwoju Produktów w Departamencie Produktów Klienta Indywidualnego PKO Banku Polskiego. Jego życiową pasją jest triathlon. Jak mówi, stając na starcie ściga się ze sobą, swoimi słabościami, zmęczeniem i bólem. Nagrodą jest meta, gdzie pojawiają się radości i satysfakcja. 2021-06-28Robert Zawardzin jest wychowankiem Polonii Warszawa, gdzie przez kilkanaście lat grał w piłkę nożną.
Mimo że byłem bramkarzem, to bieganie nie było mi obce. Na każdym treningu zaliczałem swoje kilometry. Piłka nożna pozostawiła niezapomniane wspomnienia – wicemistrzostwo Polski juniorów i grę w pierwszej lidze futsalu – podkreśla Robert Zawardzin.
Zaznacza, że piłka nauczyła go dyscypliny, reżimu treningowego i konsekwencji. Wprowadziła sport do krwioobiegu. Sport sprawia mu przyjemność i radość, jest częścią jego życia, daje poczucie satysfakcji.
Początek przygody z triathlonem i inspiracja sukcesami Jerzego Górskiego
Również od piłki zaczęła się jego kolejna sportowa przygoda z bieganiem, ale i pływaniem oraz jazdą na rowerze. Po kolejnej kontuzji kolana w ramach rehabilitacji miał pływać i jeździć na rowerze, ale najmniej biegać. Na przekór lekarskim zaleceniom, wpadł na pomysł startu w triathlonie.
Łączenie pływania, jazdy na rowerze oraz biegu dawało mu wiele radości i satysfakcji. W tym okresie ekspert PKO Banku Polskiego wziął udział w cyklu szkoleń prowadzonych przez Jurka Górskiego – mistrza świata w podwójnym ironmanie, a zarazem bohatera filmu „Najlepszy”.
–Te niesamowite spotkania wywarły na mnie ogromne wrażenie, dodały potężną dawkę motywacji, ale przede wszystkim pozwoliły spojrzeć na życie z zupełnie innej perspektywy. Miałem zaszczyt mogąc przez kilka miesięcy trenować pod jego okiem – przyznaje Zawardzin.
Finałem tego cyklu był start w pierwszych zawodach triathlonowych w Sławie, organizowanych właśnie przez Jerzego Górskiego.
Do Sławy wracam każdego roku – w ten sposób dziękuję Jurkowi za przekazaną mądrość. Tam też ukończyłem swoje najdłuższe zawody, na nietypowym dystansie 1/3 Ironmana. To prawie 1300 m w wodzie, 60 km na rowerze i blisko 15 km biegu. Pokonanie całego dystansu zajęło mi niecałe 4,5 godziny. Na mecie byłem megaszczęśliwy – wspomina Robert Zawardzin.
Dziś, kiedy staje na starcie, nie myśli o rekordzie. Samo ukończenie zawodów za każdym razem jest „życiowym rekordem”. Jego ulubionym dystansem jest dziś 1/4 Ironmana lub dystans olimpijski, a ulubioną konkurencją etap rowerowy. – To chyba dlatego, że wymaga najmniej wysiłku – przyznaje.
Triathlon uczy pokory
Robert Zawardzin podkreśla, że triathlon to dyscyplina ucząca pokory, ale też dająca nieopisaną satysfakcję. Stając na starcie ściga się sobą, że swoimi słabościami, zmęczeniem czy bólem.
– Na każdym etapie może zdarzyć się coś niespodziewanego – w pływaniu, gdzie zawodnicy płyną obok siebie i nietrudno o zachłyśnięcie wodą lub uderzenie głową, na rowerze, gdzie można złapać „gumę”, lub na ostatnim etapie – bieganiu, gdy najczęściej organizm bólem i skurczami przypomina o zmęczeniu. Nagrodą jest meta, gdzie pojawiają się radości i satysfakcja – zaznacza pracownik PKO Banku Polskiego.
To co teraz uważa za największy sportowy sukces, to stopniowe wprowadzanie do triathlonu 15-letniego syna. Ranne treningi na basenie czy coraz dłuższe przejazdy rowerowe budują nie tylko kondycję i sportową wytrzymałość, ale sprawiają, że relacje i nić porozumienia stają się bardzo silne. Najtrudniej jest z bieganiem, bo hasło „dzisiaj biegniemy dychę” nie wzbudza entuzjazmu. Ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Pasja do triathlonu nauczyła go systematyczności w treningach. – Wszystko jest kwestią wyboru – czy idziesz na trening, czy odpuszczasz. Tu nawet nie chodzi o realizację jakichś specjalnych planów, ale regularność i systematyczność. W moim przypadku to 4-5 dni w tygodniu. Trzeba mieć trochę wewnętrznej motywacji, żeby np. w środku zimy, gdy jest zimno i ciemno, wskoczyć do basenu o 7 rano lub wyjść na dwór i biegać w śnieżycy – podkreśla.
Bieganie charytatywne z PKO Bankiem Polskim
Robert Zawardzin startuje też w „zwykłych” zawodach biegowych i chętnie włącza się w akcje charytatywne, organizowane przez Fundację PKO Banku Polskiego.
– Uważam, że każda inicjatywa umożliwiająca pomoc osobom niepełnosprawnym czy potrzebującym jest ważna i potrzebna. Łączenie akcji charytatywnych ze sportem jest tym bardziej cenne, że najczęściej są to biegi masowe. Bardzo się identyfikuję z tymi akcjami i zawsze staram się brać w nich udział – podkreśla.
Kilkakrotnie brał też udział w PKO Biegu Charytatywnym. – Bieg Charytatywny organizowany to kolejna inicjatywa, która pokazuje jak bardzo wrażliwy społecznie jest bank. Z niecierpliwością czekam na informację o kolejnej edycji tego biegu – zaznacza.
Swoje sportowe pasje Zawardzin realizuje w ramach sekcji PKO Banku Polskiego – biegowej, rowerowej i triathlonowej. Jak mówi „społeczności pozytywnie nakręconych ludzi”.
Plany na przyszłość? „Cieszyć się sportem”
Robert Zawardzin nie stawia sobie celów i nie kreśli planów. Ma swoją sportową filozofię.
Po prostu cieszę się sportem, dobierając skalę trudności do umiejętności i poziomu przygotowania. Dla mnie zawody to pewnego rodzaju święto – zawsze staram się ukończyć je przede wszystkim zdrowo i z uśmiechem na twarzy. Marzenie mam jedno – wspólny start z synem. A jak zdrowie dopisze, to z dwoma – kończy.
Marek Wiśniewski